Co widziałem w ZSRR. Wspomina Telesfor Kaczmarek. Część I

2016-01-30 15:00:00(ost. akt: 2016-01-29 21:55:42)
Zuzanna i Telesfor Kaczmarek

Zuzanna i Telesfor Kaczmarek

Autor zdjęcia: Archiwum rodzinne

W związku z 76 rocznicą masowych deportacji i mordu katyńskiego przekazujemy informacje naocznego świadka wydarzeń tamtego okresu, żeby uczcić w ten sposób wszystkich tych, którzy zmarli lub zostali zamordowani na nieludzkiej ziemi- dzieci , kobiety, starców, żołnierzy, policjantów, księży, inteligencję, rolników, robotników...Nie sposób wszystkich wymienić.
"Ja tutejszy panoczku"

Pracowałem jako skromny urzędnik w Kasie Urzędu Skarbowego w Pińsku. Pińsk stolica Polesia na wschodnich rubieżach Polski, liczył wtenczas, a było to w sierpniu 1939 roku 35 tysięcy mieszkańców.

Wszyscy byli obywatelami polskimi, a narodowościowo przeważali Żydzi- ok.60%. Reszta to Polacy, Białorusini a właściwie Poleszucy. Zastanawiałem się nie raz dlaczego tak często określano Poleszuka jako Białorusina, bo przecież z nim się spotykałem i rozmawiałem , a on nic o sobie inaczej nie mówił jak tylko „ ja tutejszy panoczku” albo „ ja Pińczuk”.

Często też wyciągano z jakiejś metalowej lub drewnianej tuby stare pergaminy z dumą pokazywano mi je i szczycono się nimi. Były to różne przywileje nadane poszczególnym osobom lub też całym gromadom przez królów polskich jak Zygmunta Starego , królową Bonę a więc w wieku XV i XVI. Ale odbiegam od tematu.

Burza wisi w powietrzu

Pracuję spokojnie lecz przeczuwam jakieś nieszczęście. W Urzędzie jakieś specjalne zarządzenia. Gazety nerwowe, radio też często podaje jakieś sensacje, jakieś narady, jakieś mowy. Wszędzie i często mówi się o tym, że Niemcy chcą napaść na Polskę.

Ale otoczenie moje jest spokojne. Burza wisi w powietrzu. Opada dnia 1 września 1939 r. W dniu tym Niemcy bombardowały całą Polskę. Bolesne to dla nas, lecz pracujemy spokojnie dalej i tylko chciwie słuchamy komunikatów i cieszymy się każdym naszym zwycięstwem i smucimy się, gdy nam mówią coś niedobrego.

Ogromna radość kiedy Anglia i Francja dnia 3.IX.39 roku wypowiedziały wojnę Niemcom. Tymczasem przez Pińsk przejeżdżają setki aut. Widać, że tam na zachodzie chaos. Wszystko wycofuje się na kresy wschodnie. Przeważnie kobiety i dzieci. Lecz w Pińsku spokój – funkcjonują wszystkie urzędy i fabryki, pracuje LOPP, z poświęceniem pracuje Policja. Dwukrotny nalot bombowy nie robi też wielkiego wrażenia- może dlatego , że był niecelny i w małym zakresie.

Sowieci napadają na Polskę z tyłu

Aż nagle wieść najsmutniejsza- Sowieci napadają na Polskę z tyłu. Cios dla nas najboleśniejszy. Różnie to ludzie przeżywali, a mnie ciężko mówić o sobie, lecz czuję to jeszcze dzisiaj. Po prostu z nadmiernego wrażenia doznałem uczucia kompletnej bierności, zupełnego zobojętnienia.

Pogłoska ta rozeszła się 17.IX.39 r. Różne ciemne elementy, bandyci itp. od tego dnia zaczynają krążyć wokoło miasta oczekując zmierzchu, aby napaść i rabować. Policja wzmocniona rezerwistami, posiłkami z powiatu oraz utworzona milicja obywatelska dzielnie przeciwstawia się bandom. Najgroźniejszą jest sytuacja wieczorem 19 września. Zaczynają się rabunki.

Na szczęście ratuje stan ten grupa ludzi z urzędniczką magistratu Reginą Chodoniuk, która rzuca plotkę , że w Niemczech rewolucja, Włosi zawarli przymierze z Anglią etc. Wiadomość tę rozpowszechnia się przez megafony i tym sposobem ocala się miasto od grabieży i mordów.


Jest spokojny wieczór 20 września,
a tu nagle ....
.

W mieście cisza, ludzie czegoś oczekują pochowani na swych podwórzach. Cisza ta niedługo trwała, bo nagle rozległy się strzały oraz ogromny wstrząs. Jak się okazało kompania naszych marynarzy z Flotylli Pińskiej ( przyp. J D), która stała pod murami Kościoła Jezuitów, oddała kilka strzałów z ręcznych karabinów do czołgów sowieckich, które ukazały się od strony Łunińca i posuwały się ulicą Kościuszki.

Czołgi zatrzymały się i zaczęły ostrzeliwać ze swych dział Kościół. Marynarze tymczasem opuścili miasto, wysadzając most na Pinie. Wkrótce też zapalił się dach na kościele i świątynia w której kiedyś żył i nauczał Św. Andrzej Bobola- spłonęła.

Pozostały tylko mury i dumnie sterczące wieże z krzyżami, do których wojska sowieckie strzelały bezskutecznie przez całą noc. Zemścili z tego powodu na soborze prawosławnym, do którego zaczęli strzelać w dwa dni później i spalili go doszczętnie.

Wojska sowieckie
wkroczyły do Pińska

W dniu następnym po wkroczeniu wojsk sowieckich do Pińska udałem się na miasto. Zobaczyłem ogromne kolumny wojsk sowieckich. Przeważnie broń pancerna.

Ubrani byli biednie. Jako szczegół przytoczę buty, które były z brezentu albo ze świńskiej skóry o podeszwach gumowych. Z wielkim apetytem zajadali suchy czarny chleb. Zdumionymi oczami patrzyli na naszą ludność ubraną czysto i schludnie.

A muszę nadmienić, że każdy w dniu tym starał się ubrać jak najskromniej- po prostu dlatego, aby nie narazić się na miano burżuja, którego, wiedzieliśmy z różnych książek, Sowieci nienawidzili. Sklepy były pozamykane, z okien wystawowych wszystko pousuwane. W ogóle ulice straciły swój wygląd zwyczajny.

A mimo to miasto robiło na żołnierzach sowieckich wrażenie świątecznego- co było widać z ich min oraz z ich własnych opowiadań. Powracając jeszcze do momentu wkroczenia czerwonej armii muszę dodać, że nad miastem krążyły samoloty sowieckie, które rzucały ulotki z mową Mołotowa o decyzji ”oswobodzenia” Zachodniej Białorusi i Ukrainy od ucisku panów i wyzysku kapitalistów.


Kupowali wszystko,
zegarki i śledzie

Nazajutrz kupcy przystosowali się do rozporządzenia władz sowieckich i otworzyli sklepy. I teraz można było oglądać komiczne sceny. Wojskowi wszystkich stopni zaczęli kupować wszystko co jeszcze z resztek pozostało.

A więc manufakturę, bieliznę, jedwabie, całe naręcza kiełbas i słoniny, zegarki i śledzie. Wszystko to wysyłali do swych rodzin. W restauracjach na jednego człowieka zamawiali od razu po pięć obiadów i kilkanaście szklanek herbaty.

Jak się później okazało ludzie ci byli przyzwyczajeni do tego, że należy od razu kupować wszystko, bo za chwilę nie będzie już niczego. I rzeczywiście w parę dni po tym, gdy sklepy opustoszały miasto przedstawiało się jakby kompleks budynków bez żadnego życia.

Tylko co pewien okres raz lub dwa razy w miesiącu można było widzieć ogromne kolejki ludzi przed magazynami tzw.” kooperatywami” tworami już sowieckiego ustroju, których na miasto Pińsk było coś 12. Ludzie ci stali na mrozie lub deszczu przez 24 godziny, a czasem i dłużej, aby móc kupić kilo cukru lub litr oliwy rzepakowej.

To było dla proletariatu, bo dla wybrańców czyli dla ludzi tzw. partyjnych oraz dla funkcjonariuszy NKWD były specjalne sklepy tzw .”spectorgi”, gdzie mogli zaopatrywać się we wszystko w każdej chwili i po niskiej cenie.

Wywózki, deportacje w głąb Rosji sowieckiej - preludium mordu katyńskiego i unicestwiania narodu polskiego.

10 lutego 1940 roku to początek masowych deportacji
Po sowiecko-niemieckim rozbiorze Polski we wrześniu 1939 roku masowe wywózki Polaków na Syberię były jednym z podstawowych instrumentów polityki okupacyjnej władz sowieckich. Miała ona dwa cele: eksterminacja polskich elit politycznych, intelektualnych i gospodarczych oraz czystki etniczne.
Szacuje się, że w pierwszym okresie zostało wywiezionych z terenów zajętych po agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1940 roku w tym z Kresów Wschodnich ponad 1 milion osób. I tak :
-luty-marzec- 1940 roku- 200 – 250 tysięcy
- kwiecień - 1940 roku – 240 – 320 tysięcy
- czerwiec - 1940 roku - 220 – 400 tysięcy
- czerwiec - 1941 roku - 200 - 300 tysięcy
Dalszy ciąg wywózek miał miejsce po 1944 i 1945 roku w okresie utrwalania nowego/obcego naszemu społeczeństwu/ systemu na ziemiach polskich, jakże wyniszczającego, fizycznie , intelektualnie i gospodarczo.

Opracowanie przygotowane przez Jana Domańskiego, chrześniaka Telesfora Kaczmarka, członka Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Olsztynie, mieszkańca Nidzicy.



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5