Ubierając ciało, ubiera duszę

2016-03-05 12:00:00(ost. akt: 2016-03-05 16:36:48)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Sylwia Kopczyńska (Wysk), rocznik 76, urodzona 1 dnia wiosny w Nidzicy, skromna, pogodna i zdystansowana do otaczającego ją świata – Zawsze gdzieś znikałam, moja wrodzona nieśmiałość powodowała, że unikałam nadmiernego kontaktu z ludźmi i trochę mi z tego pozostało do dzisiaj – mówi.
Jesteś znaną projektantką mody, masz swoje atelier w Warszawie, wkrótce otwierasz nowe w Krakowie, w maju czeka Cię pokaz kolejnej, najnowszej kolekcji sukien ślubnych. Nadal odczuwasz onieśmielenie?

No, może już nie tak, jak dawniej (śmiech). Moja praca bazuje głównie na kontakcie z ludźmi, więc z czasem moja nieśmiałość musiała abdykować.

Projektowanie to nie tylko kreatywność, zdolności manualne, charakter i jakość rzeczy, które tworzę, bez dopełnienia tego o umiejętności interpersonalne, tworzyłabym jedynie do szuflady albo dla własnej satysfakcji. Na co dzień stykam się z przeróżnymi osobowościami i temperamentami, więc takie cechy jak wstydliwość czy skrępowanie, nie są pożądane i w naturalny sposób zatarły się w moim charakterze. Niemniej faktycznie unikam nadmiernego przekazywania informacji o sobie.

Nidzica to Twoje miasto rodzinne. Często tu bywasz?

Nidzica jest mi bardzo bliska ze względu na Rodziców i wspomnienia, z czasów szkolnych. Razem z mężem, każdą wolną chwilę dzielimy między nasze domy rodzinne. Oczywiście, z racji aktywności zawodowej, nasze wizyty nie są częste i stanowczo za krótkie (śmiech). Home sweet home... nigdzie nie
czuję się tak jak tu.

Cieszę się na każdy wyjazd do rodziców, bo jest to dla mnie nie tylko okazja do spotkania z najbliższymi, ale również czas regeneracji i ładowania akumulatorów. Łapię te chwile ze szczególną atencją i rozkoszuję się zapachem ciasta, domowym obiadem, spacerem i ciszą. Pracując i żyjąc na co dzień, tak intensywnie jak ja, te krótkie chwile w domu, stanowią dla mnie wielką, wymierną wartość.

Jak wspominasz szkołę, koleżanki, kolegów?

Dobrze. Szczególnie szkołę podstawową, słynną Jedynkę i moją ukochaną Panią Joannę Miller z klas I-III. Tak jak mówiłam, z trudem udaje mi się wygospodarować czas na wizyty u rodziców, a co dopiero mówić o szkolnych kolegach. Dobrze, że jest FB...(śmiech), substytut współczesnego życia towarzyskiego. Chociaż tak można być na bieżąco, bo na spotkania w realu, nam wszystkim, ciągle brakuje czasu.

Ale prawda jest też i taka, że nigdy nie byłam duszą towarzystwa. Miałam swój własny świat i w mojej przestrzeni nie było zbyt wielu osób. Rysowałam portrety,cięłam, wyklejałam, tworzyłam projekty sukienek na papierze. Imprezy i spotkania stanowiły tylko niewielki ułamek mojego życia.

Potem los rzucił Cię do Warszawy

Tak, w 1999 roku wyjechałam do Warszawy. Znalazłam świetną pracę, wyszłam za mąż za cudownego mężczyznę, z którym jestem do dzisiaj. Kariera nabierała tempa, zarabiałam fantastycznie, ale ciągle czułam, że czegoś mi brakuje.

I wtedy skoncentrowałaś się na projektowaniu…

Tak, bo po cichu zawsze o tym marzyłam...pomimo strachu i ogromnej niepewności czy się uda. Ale tego nigdy nie wiesz. Ryzyko, że coś może pójść nie tak, jest wpisane w życie i w działanie.

Z perspektywy czasu wiem, że to są emocje, które towarzyszą każdemu, kto podejmuje jakąkolwiek aktywność i tylko głęboka wiara w sens swojego przedsięwzięcia, może niejednokrotnie utrzymać nas na powierzchni. Nie znałam branży, nie miałam przygotowania, miałam za to głowę pełną pomysłów i przekonanie, że to jest moja droga. I tak, projekt za projektem, szczególne podejście do dziewczyn, które w najważniejszym dniu swojego życia, chciały wyrazić siebie dzięki moim sukniom... To wszystko w którymś momencie zaczęło owocować. Moje pragnienie, podszyte początkowo wielką niepewnością, nabrało realnego kształtu.

Projektując, zawsze czułam, że nie urzeczywistniam jedynie swoich wizji, ale przenoszę na materiał charakter i osobowość moich klientek. Może dlatego tak często od nich słyszę, że moje projekty mają duszę...Jedna z nich powiedziała mi kiedyś: "ubierając mi ciało, ubrałaś jeszcze lepiej moją duszę"...takie cudowne słowa dodają mi skrzydeł i napędzają do jeszcze bardziej kreatywnego działania.

Co to znaczy, że ubierasz duszę?

Projektowanie to nie tylko ubieranie ciała. O człowieku nie stanowi tylko uroda i sylwetka, ale przede wszystkim osobowość i i charakter. Jak wielu ludzi jest na świecie, tak i wiele osobowości, różnych temperamentów i typów urody. Trzeba mieć intuicję i świetne wyczucie, by przy pomocy stroju zrównoważyć jednocześnie wiele elementów - wewnętrzne piękno, zewnętrzną urodę, charakter i indywidualizm przyszłej Panny Młodej.

Swoje projekty traktuję jak obrazy, mające nie tylko podkreślić urodę, ale przede wszystkim odzwierciedlić duszę i energię kobiety. Tylko wtedy ubierając gotową kreację kobieta wydobędzie z siebie swoje całe piękno...fizyczne i duchowe.

Znak rozpoznawczy twoich kolekcji to koronka i tiul. Jak radzisz sobie z tym materiałem?

Znakiem rozpoznawczym moich kolekcji od początku jest tiul i koronka.Uwielbiam bawić się ilością tkaniny, nadając jej za każdym razem inną formę,inne życie. Dzięki temu, nie ma dwóch identycznych projektów. Oczywiście z tiulem należy bardzo uważać, bo niewłaściwie dobrany odcień, cięcie czy ułożenie, szybko może dać efekt kiczu. Podobnie jest zresztą z koronką, ostry kolor, słaby gatunek, źle dobrana faktura i grubość - szybciej oszpeci, aniżeli stylowo ubierze. Dlatego projektując z moich ukochanych materiałów, zawsze stosuję zasadę umiaru. Jest to klucz do udanego koronkowego - tiulowego projektu.

Jak radzisz sobie w świecie biznesu?

Nie najgorzej. Empatia, naturalność, wiara w siebie i bardzo ciężka praca, to jest mój klucz do sukcesu.

Mam również wyjątkowe szczęście do ludzi. Przez ostatnie kilka lat, na swojej zawodowej drodze poznałam wiele fantastycznych osób, z podobną do mojej wrażliwością, fascynacją modą i niemal identycznym wyczuciem estetyki i rozumieniem drugiego człowieka. Jedną z nich jest świetny fotograf Nicholas Javed, który co ciekawe pochodzi z Przasnysza (śmiech), całkiem blisko Nidzicy, a należy do czołówki 100 najlepszych fotografów na świecie. Nasze wspólne prace zaowocowały między innymi publikacjami we włoskim wydaniu VOGUE.

Twoje plany na przyszłość?

Tworzyć i dalej mieć poczucie, że jestem potrzebna. A z takich zupełnie bliskich - w maju, a dokładnie 21.05.2016 zostałam zaproszona do udziału w evencie Doliny Cedronu, którego głównym tematem będzie pokaz mojej najnowszej kolekcji ślubnej 2017.

Myślę że będzie naprawdę pięknie. Pokaz odbędzie się zabytkowym XVI
w spichlerzu przy udziale małopolskich aktorek i modelek, i z
wykorzystaniem moich ukochanych zwierząt – koni.

A z końcem roku, w odpowiedzi na liczne zapytania i w podziękowaniu za odwiedziny moich kochanych dziewczyn z południa Polski, planuję otwarcie swojego atelier w sercu Krakowa.


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ona. #1947356 | 88.199.*.* 6 mar 2016 13:11

    Bardzo interesujący wywiad...:)

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5