Mazury bez Mazurów

2016-04-02 10:00:00(ost. akt: 2016-04-01 15:30:57)

Autor zdjęcia: Archiwum

Jan Olszewski urodził się w 1928 roku w Łubianku w ówczesnym powiecie ostródzkim. W 1933 roku rodzina przeprowadziła się do Pawlik, szkołę ukończył w 1942 roku w Kamionce (po niem. Koeniglich Steinau).
Do Janowca gnano nas przez Pokrzywnicę. Dlaczego tamtędy? W Pokrzywnicy mieszkał milicjant, który chciał pokazać żonie jakiego ma męża. jakby mówił: patrz żono jakiego masz dzielnego męża , jak bije i pędzi dzieci niemieckich partyzantów. W janowcu zamknięto nas w starej szopie narzędziowej bez możliwości siedzenia i spania.

Dziewczęta plotły trzy po trzy

Było nas tam około 25 osób. Dzieci, dziewczęta i chłopcy razem. Zaczęły się przesłuchania w stylu gestapowskim. Bito nas po całym ciele. Najbardziej bolało, gdy bito nas po stopach i goleniach. Chciano się dowiedzieć, w którym miejscu spotykamy się z niemieckimi partyzantami. Dziewczęta, gdy ich bito, plotły trzy po trzy, z czego sami milicjanci się śmiali.

Przesolona grochówka

Trzeciego dnia dano nam grochówkę do jedzenia. Była bardzo przesolona. Z wielkiego głodu tę grochówkę zjedliśmy. Po godzinie chciało się nam bardzo pić. Wypuszczono nas do studni. Po obu stronach drogi do naszego pomieszczenia stali milicjanci i nas pałowali. Nie zważali na to, gdzie nas bili. Najbardziej zabolało, gdy dostałem w głowę. Każde uderzenie zostawiało ślad na kilkanaście dni. Najbardziej było mi żal tych małych dziewcząt. Im bardziej płakały, tym mocniej je bito. Po trzech dniach kazano nam iść do domów, do swoich gospodarzy.

Nie mieli bimbru, to znowu aresztowali

Już na miejscu dowiedziałem się, że każdy gospodarz mógł wykupić swojego "Niemca" za masło, słoninę. Bimber musiał być obowiązkowo. Gdy im skończyło się jedzenie, powtórzyli taką samą akcję za dwa tygodnie. Za trzecim razem im się nie udało. Ostrzegł nas milicjant, który mieszkał w Sowach.
W lipcu wrócił ojciec. szedł pieszo do Pawlik aż z Rostoku z Niemiec. Ja z bratem Pawłem podziękowaliśmy naszemu gospodarzowi za opiekę i wróciliśmy do Pawlik.

Mazury bez Mazurów

Większość rodzin mazurskich wyjechała do Niemiec. Zdecydowali się na ten krok, żeby nie umrzeć z głodu. Zostały Mazury bez Mazurów. W 1946 roku w Pawlikach osiedliło się 15 rodzin z centralnej Polski. Połowa osiedleńców miała inwentarz żywy. Osiedleńcy zatrudniali nas do prac polowych. Za to otrzymywaliśmy wyżywienie. Od państwa polskiego żadnej pomocy w postaci żywności nie otrzymaliśmy.

5 kg cukru za podpis

Jesienią 1946 roku zostaliśmy zaproszeni do Nidzicy do starostwa. W wydziale karno-administracyjnym, gdzie pracował kolega mojego ojca z czasów plebiscytu w 1920 roku, kiedy agitowali i głosowali za przynależnością Warmii Mazur do Polski. Ja, mój ojciec i brat Paweł podpisaliśmy kwity, że jesteśmy za Polską. Po tej uroczystości złożenia podpisów dostaliśmy kwit na 5 kg cukru. Od tej pory wszystko potoczyło się szybko.

Wyznaczyliśmy brata,aby żonę znalazł

Poniemiecki majątek Pawliki został rozparcelowany. Przydzielono nam konia, a dwa tygodnie później otrzymaliśmy jałówkę. Z przeprowadzonej reformy rolnej dostaliśmy 15 hektarów ziemi. Brakowało w w domu kobiety. Wyznaczyliśmy brata, aby sobie żonę znalazł. Trzeba było go porządnie ubrać. Dlatego za pierwsze sprzedane tuczniki kupiliśmy mu garnitur i buty z cholewami. Dla mnie starczyło tylko na gumowe trzewiki.

Poszliśmy do PPR po pracę

Warunki były trudne na wsi. Wielu chłopaków było w takiej sytuacji. Poszliśmy więc do komitetu partii PPR w Nidzicy i prosiliśmy o skierowanie nas do pracy. Była to jesień 1948 roku. W tym czasie zaczynały się kampanie cukrownicze. Ja i jeszcze jeden kolega wybraliśmy cukrownię Gumnięca. W zamian za to musieliśmy podpisać deklarację wstąpienia do partii.

Z niejednego garnka jadł

Buty sobie kupiłem. Nim wróciłem do domu to i zdarłem je. pracowałem kolejno w cukrowni, przy odbudowie portu drobnicowego. Nastepnie przy rozbiorze ruin dzielnicy Niebuszewo. Cegła z rozbiórki poszła na odbudowę Warszawy. W maju 1950 roku wróciłem do domu rodzinnego do Pawlik, bo ojciec bardzo o to prosił.

W domu dużo zmian

W domu zastałem dużo zmian. Brata już nie było. Ożenił się i poszedł za żoną. Ojciec, żeby nie być sam zatrudnił gospodynię. Potem urodziła się moja siostra Krystyna. W gospodarstwie mieliśmy już parę koni i trzy krowy i jedną cielną jałówkę. Do Pawlik przyjeżdżało coraz więcej agitatorów z powiatu, którzy namawiali do kolektywizacji. Chcieli, żebyśmy utworzyli Spółdzielnię Produkcyjną. Na wieść o tym młodzież uciekała z Pawlik. Ja zapisałem się do szkoły weterynaryjnej. Zostałem przyjęty.

Spóldzielnia - lepsze życie
W styczniu 1952 roku powstała Spółdzielnia Produkcyjna. Część gospodarzy z Pawlik, którzy otrzymali działki rolne z reformy. On nigdy nie byli rolnikami, nie mieli pojęcia jak się obrabia ziemię. Ojciec mój, chociaż nie posiadał gospodarstwa rolnego, to umiał uprawiać ziemię. Od młodych lat pracował jako robotnik w niemieckich majątkach rolnych. Spółdzielnia była dla większości gospodarzy sposobem na lepsze życie. Podatki były minimalne, nie było obowiązkowych odstaw płodów rolnych. Odbudowana chlewnia dawała dobry dochód. Dla wielu gospodarzy tak mogłoby być.Niestety, z chwilą dojścia Gomółki do władzy spółdzielnia się rozwiązała.

Na dziki reflektorem ciągnika

Po ukończeniu szkoły pracę dostałem w zespole Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Załuskach z siedzibą w Nidzicy na stanowisku technika weterynaryjnego. Praca była bardzo ciężka. trwała od rana do nocy, a często i w nocy. Mieszkanie otrzymałem w Wietrzychowie. Kierownikiem był pan Chmielewski. Był bardzo dobrym człowiekiem. Byliśmy prześladowani przez Urząd Bezpieczeństwa. Pan Chmielewski za to, że w kopcu zgniły ziemniaki. zarzucono mu sabotaż Mnie wzywano na UB za to, że będąc przy krowach na pastwisku, rozrzucałem ulotki o wrogiej treści, a potem za to, że reflektorami ciągnika polowałem na dziki.

Oskarżono nas o słuchanie Wolnej Europy

Jednej niedzieli wypiliśmy trochę wódki z kierownikiem. Chcieliśmy posłuchać z radioodbiornika wesołej muzyki. Do radia podłączony był cały PGR. Głośniki były w każdym domu. Wesoła muzyka docierała do wszystkich. Następnego dnia wezwano nas do Nidzicy do UB. Zamknięto w piwnicy pod urzędem. Nie było tam żadnego sprzętu. Staliśmy w wodzie do kolan. Po godzinie zaprowadzono nas do kierownika Urzędu Bezpieczeństwa. Opowiedziałem mu dlaczego nas tu zamknięto. zaczął się śmiać i kazał wypuścić. Nie był złym człowiekiem. Lubił wędkować. Kiedy przyjeżdżał na ryby zawsze miałem dla niego wódkę i wykopane robaki. Po 40 latach pracy odszedłem na emeryturę


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna





Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. 1943 nie pisac bajek pisowskich #1972070 | 88.152.*.* 9 kwi 2016 09:09

    Dlaczego redaktor wypisuje bajki ,podatki byly minimalne.Ze po dojsciu Gumulki spuldzielnie zostaly rozwiazane.W latach piedzieszatych byly kontygenty miesa,mleka kartofli ze jedno piata normalni ceni.Podatek z 10 hektarowego gospodarstwa wynoszyl trzy wyplaty pracownika a ile obecnie wynosi.Spuldzielnie rolnycze od powstania spuldzielni do 1990 roku istnialy.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. pitanie #1972060 | 88.152.*.* 9 kwi 2016 08:56

    Jak to jest ze propaganda komunistyczna i pisowska twierdzili i twierdza ze tu mieszkali Polacy i tu byla Polska to ja sie pitam gdzie sa ci Polacy i gdzie Niemcy przed 1945 rokiem wypendzili tych Polakow.Czekawe co odpisza bajko pisarze czerwono czarni..

    odpowiedz na ten komentarz

  3. swoje #1967012 | 81.190.*.* 2 kwi 2016 20:09

    Przeszli'. Meczennicy Mona babcia z Gdyni we wwrzesniu 1939 w ciazy I dwoka dzieci wracala I okuupacje przezyla , dzieci wychowala I nie. Skarzyla sie

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5