Na pielgrzymce nawet ateiści potrafią się nawrócić
2016-07-31 16:00:00(ost. akt: 2016-07-29 14:34:23)
W okresie letnim, jak co roku z wielu miast Polski tłumy pielgrzymów wyruszają na Jasną Górę. Trasa liczy od 100 do 600 km. Większość pielgrzymujących przybywa do Częstochowy ok. 13 sierpnia; niektóre, jak np. poznańska czy piotrkowska – w lipcu. O trudzie drogi i niesamowitym zjednoczeniu za którym tęskni się przez cały rok rozmawiamy z Bartkiem, uczestnikiem czternastu pielgrzymek.
Pamiętasz swoją pierwszą pielgrzymkę? Dlaczego zdecydowałeś się iść na Jasną Górę?
Pierwszy raz na pielgrzymkę udałem się z ojcem i bratem, mając lat 12. Poszliśmy za namową katechetki, która jednocześnie była moją wychowawczynią. Do momentu wyruszenia do Częstochowy pozostały 3 dni, więc była to podróż spontaniczna. Udało nam się jednak zorganizować. Pamiętam, że rok później (1995) umarła moja babcia. Było mi przykro, nie tylko z powodu jej śmierci, ale także dlatego, że opuściłem drugą pielgrzymkę.
Załapałem już ,,bakcyla pielgrzymkowego" i czekałem na to wydarzenie cały rok. W kolejnych latach, kiedy byłem już straszy wyruszałem z bratem i przyjaciółmi. Mieliśmy swoją ekipę z parafii, zjednoczyliśmy się. Ponadto rokrocznie poznawałem nowych ludzi, z którymi utrzymywałem kontakt przez cały czas. Żyliśmy od pielgrzymki do pielgrzymki. Na dzień dzisiejszy mam ich na koncie 14.
Wyruszając po raz pierwszy do Częstochowy, wiedziałeś na co się piszesz?
Widziałem wcześniej pielgrzymów. Kojarzyli mi się oni z radosnymi, młodymi ludźmi, więc decydując się po raz pierwszy na pokonanie drogi, wiedziałem już mniej więcej na co się piszę. Niektórym ludziom, stereotypowo pielgrzymi kojarzą się z moherami i kujonami. A są to osoby bardzo wartościowe, które potrafią bawić się na trzeźwo, które nie potrzebują imprez, różnego rodzaju sztucznych tworów, żeby czerpać radość, frajdę z życia.
Z przyjaciółmi pielgrzymkowymi jest się związanym na lata. Te relacje zbudowane są na trwałym fundamencie, którego podłożem są wartości chrześcijańskie. Zachęcaliśmy ludzi, niekoniecznie związanych z kościołem, żeby poszli z nami. Prawdziwi ateiści, a potrafili się dobrze bawić się na pielgrzymce, mówili, że czują coś, czego nie potrafią nazwać, my wiedzieliśmy, że to Duch Święty, a ich to przenikało, niektórzy z nich nawet się nawrócili.
Czym dla Ciebie jest pielgrzymowanie?
Przede wszystkim pielgrzymki były dla mnie dużym zaskoczeniem. To trud marszu, bo codziennie trzeba pokonać 20- 40 km. To cierpienie rekompensuje kontakt z ludźmi, wspólne noclegi, śpiewy, modlitwa. Codziennie przychodziły do nas osoby z dobrym słowem, które uczyły nas jak żyć z Bogiem poza pielgrzymką, w codziennym życiu. Wszystko to powodowały niewyobrażalne zjednoczenie, za którym tęskni się cały rok.
Do tego dochodzą trudne warunki. Pierwsze noclegi musieliśmy sobie zorganizować. Chodziliśmy od domu do domu pytając czy przyjmą, przenocują pielgrzymów. Te relacje podtrzymuje się przez kolejne lata, potem mamy już swoje stałe noclegi, gospodarzy, do których chętnie wracamy. Później modlimy się za nich, niesiemy ich intencje, przez cały rok wysyłaliśmy im pocztówki, kartki na różnego rodzaju okazję. Funkcjonuje to na zasadzie wzajemnej wdzięczności.
Czy podczas drogi na Jasną Górę coś szczególnie zapadło Ci w pamięć?
Na pielgrzymkach poznałem też urok naszego pięknego kraju. Turystyka piesza to coś zupełnie innego niż jazda samochodem. Pierwszy raz doświadczyłem zachwytu przyrodą. Czułem bliski kontakt z naturą, to uduchowiało i uszlachetniało zarazem. To też taki bliski kontakt z Bogiem w naturze.
Pamiętam też jeden deszczowy dzień. Szliśmy wtedy 40 km, praktycznie nie robiąc przystanków, nikt nie patrzył na to czy coś jest mokre, cały czas dopisywał nam dobry humor. W pamięć zapada także wzruszenie ludzi, których mijaliśmy, a także pomoc słabszym, starszym. Do Częstochowy idą nawet ludzie, którzy są już grubo po 70. i to jest piękne. Co roku na pielgrzymce śpiewałem i grałem na gitarze, przez co zmęczenie powinno bardziej dawać się we znaki, a paradoksalnie mogąc służyć innym, miałem więcej siły i energii. Nigdy nie zapomnę też Apelów Jasnogórskich, wieczornych wspólnych modlitw, żartów, omawiania sytuacji z dnia.
Pielgrzymka dobiega końca - i co dalej?
Ostatnim dniom pielgrzymki towarzyszy smutek, że to na co się czekało cały rok już mija, że trzeba będzie się rozstać. Po pielgrzymce organizowaliśmy spotkania, wyjazdy, żeby jakoś przedłużyć ten czas. Albo nie wracaliśmy bezpośrednio do swoich domów. Graliśmy pieśni na ulicach Częstochowy, Krakowa, Zakopanego, nocowaliśmy u księży w seminarium. Takie podróże popielgrzymkowe kultywowaliśmy przez cztery lata z rzędu. Byłem dumny, że przynależę akurat do tej grupy, staraliśmy się dawać przykład swoją postawą.
Czy do pielgrzymki trzeba się specjalnie przygotować?
Na pewno warto zacząć ruszać się już przed pielgrzymką, biegi, spacery, takie przygotowanie tylko pomaga na szlaku. Ja na ogół przez pierwszy 3 dni miałem pęcherze, bąble, towarzyszył im ból nóg, ale potem było już lepiej. Do tego koszulka na każdy dzień, wygodne buty, dobry humor. Zachęcam wszystkich do wyprawy na Jasną Górę, jest to wydarzenie w którym naprawdę warto uczestniczyć. A ci, którzy się zdecydują z pewnością będą chcieli powrócić na pątniczy szlak.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Nidziczanin na Światowych Dniach Młodzieży
Czytaj e-wydanie
Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez