Tajemnicze źródło w Napiwodzie

2016-08-07 10:00:00(ost. akt: 2016-08-05 14:12:54)

Autor zdjęcia: MGBP

Pewnego lipcowego upalnego popołudnia, pod sklep spożywczy w Napiwodzie dotoczył się samochód. W ślimaczym tempie jechał po asfaltowej drodze, aż w końcu zatrzymał się przed sklepem. Kierowca próbował dodawać gazu ale okazało się że, po prostu skończyła się benzyna. Za kierownicą siedziała babcia Zosia, jadąca ze swoim czternastoletnim wnukiem Hannusem w odwiedziny do rodzinki w Szczytnie.
Babcia Zosia wysiadła z samochodu, weszła do sklepu i zapytała o najbliższą stację benzynową.
– Za rok będzie można już zatankować w Napiwodzie, gdyż gotowa będzie nowa stacja benzynowa. Najbliższa stacja jest w Nidzicy - powiedziała pani sklepowa.
A jeden z klientów sklepu dodał, że gdyby podróżny jechał tędy pociągiem, to też musiałby wysiąść, bo tu kończą się tory. Ale na razie pociągi nie kursują. Może kiedyś…
Babcia Zosia rozejrzała się i powiedziała, że bardzo jej się tutaj podoba. W tym momencie usłyszała rżenie koni.

– Czy jest w Napiwodzie stadnina? – spytała.
– Oczywiście – odpowiedziała sklepowa. – I można pojeździć konno.
– No to świetnie! – wykrzyknęła babcia Zosia. – Mieliśmy zajechać na pola grunwaldzkie, obejrzeć rekonstrukcję bitwy, ale może lepiej samemu pojeździć na konikach. Chciałabym się tutaj zatrzymać. Tym bardziej, że jestem nieco zmęczona, bo przecież dzisiaj rano wyjechaliśmy z Katowic. I tylko króciutko odpoczęliśmy w Szczytnie.

Pani sklepowa wskazała im dom pod lasem, w którym mieszkała wdowa Barbara. Miała pokój do wynajęcia i chętnie przyjmowała gości, gdyż mieszkała samotnie. Ucieszyła się na widok nowych gości. Natychmiast wdała się w pogawędkę z babcią Zosią. Hannus przydźwigał bagaże a potem postanowił pójść na spacer do lasu. Wczesnym rankiem wyjeżdżał ze Śląska, a tutejsze powietrze po prostu go oszołomiło. Szedł pomiędzy drzewami i upajał się świeżością przyrody. No i kiedy tak wędrował, wpatrzony w korony drzew, potknął się i zwichnął nogę. Zabolało bardzo, więc usiadł po dębem, myśląc, że zaraz będzie mógł ruszyć dalej. A właściwie to wolałby już wrócić. Jednak musiało to być poważne zwichnięcie, gdyż nie mógł się podnieść. Nie wziął też ze sobą telefonu, zresztą nie umiałby powiedzieć, gdzie jest. Miał ze sobą manierkę, ale zapomniał nabrać do niej wody. Noga bolała coraz bardziej i coraz bardziej chciało mu się pić. Rozglądał się bezradnie i w końcu zaczął wołać o pomoc. Po dłuższej chwili usłyszał trzask łamanych gałązek i stanęła przed nim… sarenka.

– Kto ty jesteś – zapytał Hannus.
– Jestem sarenka Helenka – odpowiedziała.
– Strasznie chce mi się pić – jęknął Hannus. – W manierce nie mam ani kropli wody. Na dodatek zwichnąłem nogę i nie mogę się stąd ruszyć. Nawet nie wiem w którą stronę iść do domu wdowy Barbary.
– Przyniosę ci wody. I może kogoś przyprowadzę – oznajmiła Helenka i chwyciła pyszczkiem harcerską manierkę Hannusa.
– Poczekaj i nie ruszaj się stąd – nakazała chłopcu.

Zniknęła między drzewami, a Hannus zaczął się zastanawiać, czy rzeczywiście rozmawiał z sarenką, czy jednak nie. Bo na pewno pojawiła się tu i zniknęła, ale czy z nią rozmawiał…? Minęło kilka długich chwil i nagle przed chłopcem stanęła Helenka w towarzystwie wielkiego… łosia.

– To jest Gracjan. Ma takie imię, gdyż porusza się z gracją – przedstawiła łosia Helenka.
– A to jest manierka, pełna bardzo ożywczej wody z ukrytego źródła. Nikt z ludzi nie wie, gdzie ono jest. Tylko zwierzęta z niego korzystają i żadne z nas do tej pory nie zdradziło tajemnicy.
Hannus chciwie pił wodę z tajemniczego źródła i czuł jak odzyskuje siły. Helenka zapytała, czy zdoła wdrapać się na Gracjana. Kiedy chłopcu się to udało, sarenka ruszyła z noskiem tuż nad leśnym poszyciem, tropiąc drogę, którą przyszedł Hannus. Niebawem dotarli na skraj lasu i ujrzeli dom wdowy Barbary.
– No, to masz bliziutko. Pomalutku, przy płocie, dojdziesz do domu.
– Trzymaj się. Do widzenia – powiedziała Helenka.
– Do widzenia – mruknął przyjaźnie Gracjan.

Hannus podziękował zwierzętom i pożegnał się. – Rozumiem, że sarenka, ale żeby łoś też mówił ludzkim głosem – powiedział do siebie, gdy docierał na podwórze. Zobaczyła go babcia Zofia i wybiegła naprzeciw. Na pytania, co się z nim działo, Hannus nie bardzo wiedział, jak odpowiedzieć. Oznajmił, że wszystko w porządku. Boli go trochę noga, ale pomogła mu Helenka i Gracjan. No i że jest tu w lesie tajemnicze źródło, z którego ma jeszcze trochę wody w manierce, a była przecież pusta, kiedy wyruszał do lasu. Poza tym, to chciałby tu zamieszkać.
– No, z tym zamieszkaniem tutaj, to całkiem niezły pomysł – zamyśliła się babcia Zofia.


Redakcja Marek Samselski.
Ja też jestem autorem tej bajkowej opowieści: Dawid Adamkowski, Wiktoria Barbucha, Wiktoria Domańska – z ciocią Janiną, Kinga Gmyz, Fabian Halicki – z babcią Danutą, Dawid Krajewski, Marta Malkiewicz, Konrad Sękowski – z babcią Zofią i dziadkiem Ryszardem, Wiktor Sulewski, Kamila Wiśniewska – z dziadkiem Eugeniuszem, Wiktor Sulewski, Julia Zemanek – z babcią Romą i dziadkiem Andrzejem.


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. . #2042169 | 83.3.*.* 7 sie 2016 14:06

    fajne

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. co #2042099 | 89.228.*.* 7 sie 2016 11:27

    to jest?

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5