Kradzione żniwa

2016-08-31 07:00:00(ost. akt: 2016-08-30 13:08:21)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Tegoroczne żniwa są najtrudniejsze od wielu lat. Najpierw susza, potem wiaty i ciągle padający deszcz. — Jak tylko wyjdzie słońce, to rolnik wykrada zboże z pola, żeby zdążyć przed kolejnym deszczem — mówi Waldemar Wylengowski.
Pan Waldemar mieszka w Borowym Młynie. Ma 120h ziemi, na której uprawia przede wszystkim żyto, pszenżyto oraz grykę. W tym roku na 50 hektarach prowadzi ekologiczną uprawę soczewicy, na której nie stosuje żadnych środków chemicznych. Gospodarstwo rolne po rodzicach w 1990 roku.

— Zrobiłem to nie z obowiązku, ale z zamiłowania. Nie żałuję tej decyzji, bo robię to, co lubię — mówi Waldemar Wylengowski.

Kradzione żniwa
Tegoroczne żniwa są bardzo trudne. W maju i czerwcu była susza, a podczas żniw ciągle pada deszcz. Rolnicy, gdy tylko zaświeci słońce wychodzą w pole i zbierają zboże. — Po deszczu powinno się odczekać kilka dni, aż trochę wyschnie, ale nie ma na to czasu. Zbiera się następnego dnia, jeśli nie pada — tłumaczy Waldemar Wylengowski.

Ziarno jest wilgotne, spada jego jakość, pojawia się grzyb. — Trzeba je suszyć, a to zwiększa koszty — mówi rolnik. Żniwa powinny się już zbliżać ku końcowi, a w gospodarstwie pana Waldka jest jeszcze do ścięcia 80h zbóż. — Jeśli będzie dobra pogoda, to może uda się nam zebrać wszystko z pola do połowy września — mówi pan Waldemar

To bardzo ciężka praca
Pan Waldemar przyznaje, że to bardzo ciężka praca, ale daje dużą satysfakcję. Kiedy jego rodzice zajmowali się gospodarstwem było trochę inaczej. Żyło się spokojniej i bardziej stabilnie.

— Teraz to ciągły pośpiech, szybciej się pracuje, ma się więcej zajęć. Wymaga tego zwykła ekonomia. Teraz pracuje się trochę lżej. Jest lepszy, nowocześniejszy sprzęt rolniczy. — Poza tym w gospodarstwo trzeba inwestować, bo bez tego nie da się iść z duchem czasu — dodaje. Rolnik nie ma czasu na porządny urlop.

— Latem, gdy wszyscy odpoczywają, ja mam najwięcej pracy. Nie ma czasu na branie wolnego — mówi pan Waldek. Żona Ania już się do tego przyzwyczaiła. Przestała pracować zawodowo i zajęła się organizowaniem imprez, pomaga także mężowi w prowadzeniu gospodarstwa i łowiska.

— Ostatni raz byłem na dłuższym urlopie w 1986 roku. 2 lata temu razem z żoną wyjechaliśmy na 5 dni do Jarosławia — dodaje. Ale, jak mówi pan Waldemar, nie narzeka, bo odpoczywa przy pracy i w domu, bo praca zazębia się z czasem wolnym. Pani Ania znajduje czas dla siebie, czyta książki, a nawet uda się jej wyskoczyć do kosmetyczki. Jednak marzy o dłuższym wyjeździe w polskie góry, które bardo lubi.

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5