Rosyjscy oficerowie przejawiali zasługujące na naganę zachowania. Z pamiętnika burmistrza Andreasa Kuhna cz. V

2016-11-06 16:00:00(ost. akt: 2016-11-07 17:20:04)
W niedzielę, dwudziestego trzeciego sierpnia rano, widziałem, jak około piętnastu polskich kobiet i mężczyzn oraz dziesięciu rosyjskich żołnierzy z domów mieszkalnych majątku zamkowego wynosi wielkie stosy pościeli, bielizny i innych tego typu rzeczy, mimo że przed wejściem stał uzbrojony posterunek rosyjski, który powinien był uniemożliwić plądrowanie.
Odebrałem te rzeczy tym wszystkim łotrom i ich pogoniłem. W całym swoim oburzeniu przywołałem posterunkowego do porządku i chciałem zaprowadzić go do komendanta; ten ogarnięty swoim poczuciem winy cierpliwie przeszedł kawałek drogi. Potem, za radą pana Schulza, który obserwował przebieg zdarzenia, po odpowiednim napomnieniu posterunkowego, pozwoliłem mu odejść i wrócić na stanowisko.

Rosjanie zniszczyli
popiersie cesarza

Sami oficerowie przejawiali czasem zasługujące na naganę zachowania. W sali hotelu Neureiter (właściciel Hennig) stało popiersie Jego Majestatu Cesarza Wilhelma II. Rosyjscy oficerowie wielokrotnie dźgali popiersie.

Kiedy właściciel hotelu ukrył potem popiersie, oficerowie odszukali je na powrót i tak długo robili sobie swoimi rewolwerami ćwiczenia strzeleckie, aż popiersie zostało doszczętnie zniszczone. Inni oficerowie natomiast zachowywali się bez zarzutu.

Na dziedziniec przewodniczącego rady miasta Schulza wkroczył oddział artylerii. Do pomieszczeń tartaku, maszynowni i domów mieszkalnych całe brygady wchodziły po to, by siać spustoszenie i plądrować. Na prośbę właściciela pewien oficer przegonił wszystkie te brygady za pomocą pejcza; jednego mężczyznę, który mimo tego chciał wtargnąć raz jeszcze, oficer zastrzelił na miejscu.

Wystarczyło okazać Rosjanom
pewność siebie

Z tych spustoszeń w miarę ocalałe pozostały mieszkania, których właściciele wyszli naprzeciw nadchodzącym Rosjanom ze spokojną pewnością siebie i spełnili ich żądania, dotyczące zazwyczaj żywności.

Żywność Rosjanie spożywali dopiero wtedy, gdy spróbowano jej na ich oczach. Nieufność ta zdarzała się nie tylko wśród brygad, lecz także wśród oficerów.

Zaobserwowałem, że wszędzie tam, gdzie Rosjanom naprzeciw wychodzono z taktem i oczywiście z konieczną energią, starano się rozwiać ich nieufność i unikać wszystkiego, co nieufność te mogło wzmóc, zyskiwano szybko zaufanie. W takich przypadkach Rosjanie nie wyrządzali żadnych więcej szkód, okazując nawet pewne względy.

Zostałem starostą
powiatu niborskiego

W sobotę, dwudziestego trzeciego sierpnia, udałem się z przewodniczącym Rady Miasta, murarzem i cieślą Emilem Schulzem, który dobrze mówi po polsku, do dowodzącego generała, aby omówić z nim dalsze posunięcia. Anonsujący nas przed generałem oficer powiedział, iż z powodu nadmiaru pracy, nie możemy zostać przyjęci.

Jego Ekscelencja zlecił jednak, aby mi powiedziano, że cieszy się, iż zgłosiłem się dobrowolnie i że świadczy to dobrze o mieście. Że powołana zostanie komendantura i że będzie ona organem zarządzającym administracją miasta. W krótkim czasie dwaj oficerowie – jeden po drugim – zostali nam przedstawieni jako komendanci. Obaj zostali jednak wysłani z powrotem na front.

Z trzecim komendantem, pułkownikiem Dowatur, mogliśmy nareszcie porozmawiać. Ten zażądał najpierw ode mnie, abym zwołał najwyższych urzędników, o ile są jeszcze na miejscu. Dlatego też w nowym budynku urzędowym zebrałem panów: Przewodniczącego Rady Miasta Schulza, Radnego Sądu Rejonowego Metthesa, Superintendenta Tomuschata, Pastora Mychertai Pastora Belfa. Ponieważ Starosta, Baron von Mirbach, nie był obecny, w imieniu cara zostałem tymczasowo mianowany starostą powiatu niborskiego.

Pan Schulz został awansowany na mojego zastępcę jako burmistrz pod nazwą „senator”. Zaprzysiężenie na cara nie miało miejsca. Podobnie też i my zażądaliśmy kontrybucji wojennej.

Nosiliśmy opaski z czerwonym krzyżem

Komendant na samym wstępie był bardzo uprzejmy. Zalecił nam, byśmy dla własnego bezpieczeństwa założyli na ramię opaski z czerwonym krzyżem. Uczyniliśmy to, a rosyjscy żołnierze przestali nas w jakikolwiek sposób zaczepiać.

Otrzymałem przepustkę, na podstawie której mogłem bez przeszkód chodzić wszędzie i obok wszystkich posterunków, tak samo też i Pan Schulz.
Wtedy zostały podyktowane przez komendanta, przedyskutowane i przeze mnie spisane „Postanowienia wojenne”.

Odpowiednio sporządzona została odpowiedź komendanta na moje pytanie dotyczące odszkodowań wojennych - § 11. Brzmiała ona: „Jeżeli my (Rosja) wygramy wojnę, nasz car zapłaci za szkody, jeżeli jednak my przegramy, cesarz Wilhelm.

Rosjanie już uważali się za panów prowincji wschodniopruskiej. Wyraz temu założeniu dał także pułkownik Dowatur, kiedy powiedział do mnie: „Całe Prusy Wschodnie są już rosyjskie. Zostanie Pan obdarzony przez cara wysoką pensją jako wysoki urzędnik – starosta”.

Bardzo się zdziwił gdy mu odpowiedziałem, że Prusy Wschodnie mimo przesunięcia granic jeszcze długo nie będą należeć do Rosji i że ja, jeżeli zdarzy się to o czym mówi, zrezygnowałbym ze wszystkich rosyjskich urzędów i pensji i odszedłbym z Prus Wschodnich.

Postanowienia wojenne powielone zostały zaraz w języku niemieckim i rosyjskim, przybite do murów oraz odczytane w kościele katolickim i w kazalnicy.

Postanowienia Wojenne

Ludność Niborka i okolicy zawiadamia się niniejszym o rzeczach następujących:
1. Nibork i okolice znajdują się od dziś na czas nieokreślony w stanie wojennym. Każdy, kto sprzeciwi się prawom obowiązującym na czas wojny, zostanie osądzony przez wojskowy sąd polowy.
2. Komendant, Pułkownik Dowatur, w porozumieniu z administracją miasta, troszczyć się będzie o spokój i porządek.
3. Ludność zamieszkująca miasto zostanie pilnie w jej własnym interesie odszukana, by o każdej porze strzec spokoju i roztropnego postępowania oraz unikać wszelkiego rodzaju ekscesów.
4. Ludność zamieszkująca miasto wezwana zostaje niniejszym do tego, by, o ile to możliwe, wprowadziła się natychmiast do mieszkań oraz podjęła się handlu i działalności jak też prac na polu, tak jak przebiegało to do tej pory.
5. Każdemu obywatelowi zapewniona zostaje dotychczasowa wolność obywatelska.
6. Jeżeli niemiecka, polska lub rosyjska osoba cywilna czy też wojskowa dopuści się wykroczenia na szkodę obcego majątku, zostanie natychmiast zgodnie z niniejszym skazana na śmierć przez rozstrzelanie.
7. Po nadejściu zmroku nikt bez możliwego do udowodnienia powodu nie może poruszać się po ulicy.
8. Każda broń palna powinna w ciągu dwudziestu czterech godzin zostać zdana w obecności niżej podpisanego burmistrza w obecnym budynku urzędowym, kto tego nie uczyni, ten powinien przygotować się na ewentualną natychmiastową karę śmierci przez rozstrzelanie.
9. Właściciele barów i winiarni nie mają prawa podawać koniaku, wódki, likieru i piwa ani osobom wojskowym ani cywilnym.
10. Ludność cywilna nie ma prawa troszczyć się o sprawa wojskowe.
11. Ludność zostanie odnaleziona, by stać się pomocną administracji miasta przy rekonstrukcji zniszczonych przez ogień aktów administracyjnych; powinna też zawiadomić o własnych stratach powstałych na skutek pożarów.
Nibork, 10/23 sierpnia 1914 Burmistrz Kuhn Komendant Pułkownik Dowatur

Kolejny odcinek fascynujących dziejów Nidzicy z okresu bitwy tannenberskiej opowiedzianych przez Andreasa Kuhna już wkrótce.
Tłumaczenie książki Andreasa Kuhna pt. „Die Schreckenstage von Neidenburg in Ostpreussen” wydanej w Minden w 1915 r. odbywa się na potrzeby filmu dokumentalnego pt. TANNENBERG 1914 w reżyserii ks. Przemka Kaweckiego SDB (Mazurskie Tajemnice) i możliwe jest dzięki Witoldowi Zagożdżonowi (neidenburg-nibork-nidzica.blogspot.com), który udostępnił egzemplarz oryginału znajdujący się w jego kolekcji. Tłumaczeniem zajęła się nidziczanka, Dorota Przybysz.

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. [url=mailto:i.hrywna@gazetaolsztynska.pl] Pomogę: Igor Hrywna

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5