Z DJ-em Bulbem o marzeniach, karierze, trudnych początkach oraz celach na przyszłość

2017-01-10 16:00:00(ost. akt: 2017-01-10 13:07:59)

Autor zdjęcia: PIOTR KOSCIJANCZUK

Dwa lata temu, na scenie, było więcej ludzi-puściłem koledze podkład muzyczny, on zaczął grać i zobaczyłam jak ludzie zaczęli się bawić. Powiedziałem wtedy sam do siebie: Widzisz mamo. Da się. To zwycięstwo bardziej w głowie, niż fizycznie. O marzeniach, karierze, trudnych początkach oraz celach na przyszłość- rozmawiamy szczerze z Kamilem Karwowskim, czyli DJ-em Bulbem.
Skąd pomysł na zajmowanie się DJ-owaniem?

To chyba nawet nie był pomysł. Po prostu gdzieś zobaczyłem nagrania hiphopowe. Wiedziałem, że gramofony są jakąś częścią tej kultury, słuchałem tej muzyki, ale nie słyszałem tam jakiegoś stricte podejścia do gramofonów. W pewnym momencie kolega przyniósł mi kasetę- mix polskiego dj-a.

Było tam słychać bardzo dużo tego scratch’u. Tak naprawdę to chyba stąd ta zajawka. Pamiętam, że puściłem tę kasetę magnetofonową, siedziałem w piwnicy, gdzie miałem ‘kanciapę’. Jak każdy młody człowiek, taką bazę.

Tam jej słuchałem. Wtedy pomyślałem sobie, że chciałbym to robić. Byłem na tyle uparty, że założyłem sobie, że będę to robił, wtedy, kiedy będę miał swój własny sprzęt. Wiedziałem, że nie chcę tego nigdy robić na czyimś sprzęcie, uczył się u kogoś tylko postaram się sam to ogarnąć. To chyba stąd. Może nie tyle pomysł, co inspiracja.


Miał pan mentora, kogoś, kto panu pomagał?

Miałem kolegę, który robił te rzeczy. Na początku był dla mnie trudno dostępny- to było towarzystwo odizolowane, hermetyczne – a ja nie kumplowałem się z nimi. Dopiero po pewnym czasie przygarnął mnie pod swoje skrzydła i pokazał mi, czym się zajmuje.

Był takim pierwszym impulsem- skłonił mnie do skreczowania. To właśnie ten kolega dał mi kasetę ze wcześniej wspomnianym nagraniem. Było to tylko do pewnego czasu, - potem dwóch moich kolegów musiało wyemigrować i nasze muzyczne drogi gdzieś się rozeszły. Jeśli chodzi o gramofony, w moim mieście zostałem sam.

Czyli to wszystko wzięło się od nich?

Tak- od jednego z nich. Ten drugi dopiero później do nas dołączył. Fajne było to, gdy ćwiczyliśmy we trzech bardzo zdrowo ze sobą rywalizowaliśmy. To było bardzo motywujące. Dzięki temu każdemu z nas, po prostu, się chciało.

Nie było czegoś takiego, że jeden drugiemu zazdrościł. Jeżeli jeden już czegoś nowego się nauczył, to ten drugi chciał go doścignąć. Były to wręcz domowe bitwy- włączaliśmy jeden bit i w kółko do niego skreczowaliśmy.

Zazwyczaj to odbywało się w moim domu, więc rodzice, w pewnych momentach mieli już tego dość. A później działałem cały czas sam. To było tym czynnikiem.


Jak ta pasja była odbierana w Pana środowisku, szkole, domu?

W szkole jeszcze tego nie robiłem. Uważano mnie za takiego freaka- w tamtym czasie nie były modne szerokie spodnie, to wszystko dopiero się pojawiało. Niewiele osób w moim mieście interesowało się tą kulturą.

Jeżeli w szkole była taka jedna, dwie osoby to już było dużo. Przede mną był właśnie tamten jeden kolega, ale gdy ja zaczynałem, on już skończył szkołę. W szerokich spodniach i bluzie z kapturem chodziłem tylko ja. Muszę to przyznać- było ciężko. Uchodziłem za zjawisko.

Dyrekcja pewnie nie była zachwycona mną i tym wszystkim. Początki były nie za ciekawe. Akceptacja przyszła wraz z rozwojem tej muzyki. Moja sytuacja była na tyle nie komfortowa, że moi rodzice byli temu bardzo przeciwni.

Gdy przyniosłem do domu swój pierwszy gramofon, mama powiedziała, żebym lepiej z nim wyszedł, ponieważ ona tego nie akceptuje. Może nie tyle nie akceptuje, lecz wie, że w moim przypadku priorytetem powinna być praca, a to słodkim dodatkiem do wszystkiego. Nie powinien to być mój sposób na życie. A jak widać jest.

Nie wyobrażam sobie, co innego mógłbym robić. Moja mama już zmieniła swoje nastawienie i traktuje to, co robię, jako pracę. Fajnie jest zyskać korzyści z tego, co się lubi robić. Udało mi się do tego dojść. Cały czas jest to pasja, nadal chcę się rozwijać.

Z biegiem czasu moja mama powiedziała, że jest ze mnie dumna; po pojawieniu się na pierwszej legalnej płycie, w pierwszym legalnym wydawnictwie, tata również to przyznał. To mnie jeszcze bardziej zbudowało. Teraz zupełnie nie ma już z tym problemu. Myślę, że dzisiejsza młodzież miałaby zdecydowanie łatwiej. Kiedy zaczynałem, to była nowość. Teraz to już jest.

Jest Pan samoukiem?

Tak. Nigdy nie korzystałem z żadnych tutoriali, czyjejś pomocy. Chociażby z tego względu, że ten kolega robił to kompletnie inaczej niż ja.

Gramofon można ustawić na dwa różne sposoby. Jego sposobem nigdy mi nie wychodziło. Przez przypadek odkryłem ten przełącznik. Był moment, że byłem tym podłamany, że nic mi nie wychodziło.

Zastanawiałem się, dlaczego tak jest. Chociażby z tego względu wszystkiego uczyłem się sam. Ja to robiłem kompletnie na odwrót.

Od kiedy widział Pan, co chce osiągnąć?

Może nie osiągnąć. Po prostu wiedziałem, co będę robił. Po usłyszeniu tej kasety, tego mixtape’a byłem tego pewien.

A co jest Pana największym osiągnięciem?

Myślę, że pojawienie się na legalnym wydawnictwie. Na pewno również moje wystąpienie razem z Aleksandrem (Prykone’m) przed publicznością rzędu 650 tys. osób na ŚDM w Krakowie.
O ile tłum ludzi nie robi na mnie zbyt wielkiego wrażenia, to tu, gdy Aleksander miał prowadzić te wydarzenie opowiadał, że zmiękły mu nogi. Na mnie też wywarło to wrażenie, możliwość wystąpienia przed taką ilością ludzi.

Jakie ma Pan marzenia, cele?

Chciałbym jak najbardziej się rozwinąć w kwestii gramofonowej. Tak na dobrą sprawę, nie mam jakiś dużych marzeń. Na pewno chciałbym nagrać razem z Aleksandrem legalną płytę.

Nie są to wielkie marzenia. Wiem, że idąc cały czas, stanowczo do przodu osiągnięcia przychodzą same. Uważam, że nie musimy ich sobie jakoś specjalnie wyznaczać, ponieważ, jeśli człowiek jest uparty i stanowczy w tym, co robi, to te cele przyjdą same wraz z osiągnięciami.

Na początku zawsze jest ciężko, jest dużo rzucanych kłód pod nogi. Przez to, co robię na pewno część znajomych odwróciła się ode mnie. Dużo wyjeżdżam, często nie było mnie w domu- kontakt został urwany do końca. Tata zawsze powtarzał mi: - Koledzy nie dadzą Ci chleba.

Koledzy są ok, ale to nie oni będą utrzymywali twoją rodzinę, to nie oni będą zajmowali się twoim dzieckiem, to nie oni będą opiekowali się twoją żoną. Dlatego znajomości itd. są u mnie delikatnie, na „drugim miejscu”. Bardziej chodzi oto, by pracować, nakręcać się na to i te cele zdobywać.

Kto jest Pana autorytetem?

Gramofonowa scena, na ten moment jest dosyć duża i takich dobrych DJ-ów jest naprawdę sporo. Jeśli chodzi o USA jest to na pewno DJ Qbert, DJ D-Styles, DJ Shortcut.

Obecnie, w tej dziedzinie jest ogrom ludzi, którzy coś potrafią. Często nie tyle ktoś jest moim autorytetem, co bardzo dużo osób potrafi mnie zaskoczyć tym, co robi. Nigdy nie jest tak, że formuła się wyczerpała, każdy umie wszystko i robimy to samo. Właśnie to jest fajne w gramofonach, że zawsze można wymyślić coś nowego, coś swojego.

Czy jest coś, czego Pan żałuje w swojej karierze, jakaś okazja, niewykorzystana szansa?

Chyba nie miałem jeszcze takiej szansy, której nie wykorzystałem. Na pewno jest coś, czego żałuję, ale raczej nie jest to związane z muzyką. Jak każdy popełniam błędy i mam, czego bardzo żałować. Jeśli chodzi o muzykę, spotykają mnie same pozytywne rzeczy.

Nie zabiegam o kontakty i tego typu sprawy, to raczej ludzie dzwonią do mnie. Dotychczas wszystko mi tak sprzyja, że sam nie musze szukać i to samo przychodzi. Wiem, że zawsze coś będę robił. Jeżeli miałbym wykorzystać jakąś okazję, to chciałbym, żeby to było bardzo zdrowo.

A najlepszy wybór, który wpłynął na całe pana dalsze życie?

Chyba to, żeby właśnie to robić. Z tego względu, że na początku było wiele przeciwności, brak przychylności rodziny itd. Dwa lata temu, na scenie, było więcej ludzi-puściłem koledze podkład muzyczny, on zaczął grać i zobaczyłam jak ludzie zaczęli się bawić.

Powiedziałem wtedy sam do siebie: -Widzisz mamo. Da się. To zwycięstwo bardziej w głowie, niż fizycznie. Zrozumiałem, że mając swoje dziecko, nie zabronię mu realizacji jakiejkolwiek pasji. Każda pasja w jakiś sposób rozwija.

Pana motto życiowe?

Będzie dobrze. To jest moje motto życiowe. Nawet w tej najgorszej sytuacji damy radę, będzie dobrze, jakkolwiek by nie było. Najem się stresu, ale będzie dobrze. Po każdej burzy wychodzi słońce. I tak jest. Będzie dobrze!

Jaką ma Pan radę dla młodych osób, które nie do końca w siebie wierzą?

Trzeba w siebie wierzyć. Trzeba być upartym, w tym, co się robi i wtedy osiąga się cele. Należy nie zważać na wszelkie przeciwności losu. Jeśli praktykujemy coś, to po jakimś czasie staje się to dla nas rutyną. Trening czyni mistrza. Jestem przykładem chłopaka, który gdyby nie gramofony, gdyby sobie nie wymarzył tego w piwnicy, w bloku, żeby to robił to by tego nie robił. Pracowałbym normalnie, jak każdy człowiek od 8 do 17.

Przeciętny Kowalski …

Tak. To, że zamarzyłem sobie w tej bazie, że będę tym DJ-em. To, że w kółko słuchałem tej kasety. To to spowodowało, że jestem tu, gdzie jestem, robię to, co robię.

Dzięki gramofonom zwiedziłem wiele miejsc w Europie i w Polsce. Poznałem masę wspaniałych ludzi. Spróbowałem wielu wspaniałych dań, w różnych miejscach, których nie miałbym okazji spróbować.

Mnóstwo rzeczy, które wydarzyły się w moim życiu, są spełnieniem moich marzeń. Wierz w siebie. Nie daj sobie podciąć skrzydeł. To jest najważniejsze.


Skąd wziął się Pan w Nidzicy?

Nie jestem tu pierwszy raz. Byłem tu 4 czy 5 razy. To poprzez mojego kolegę Aleksandra, który przyjeżdża do waszej szkoły. To on zaprzągł mnie do warsztatów z młodzieżą. Dzięki niemu tu jestem, tu się znalazłem.

Weronika Madyś


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: Piotr2014

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5