Ostatni pociąg z Neidenburga

2017-02-01 19:00:00(ost. akt: 2017-02-01 13:46:03)

Autor zdjęcia: Ze zbiorów ks. Tomasza Szałandy

Dni robiły się coraz dłuższe. Grube warstwy śniegu, iskrzyły się w słoneczne dni przy ponad -20 stopniowym mrozie. Znad dalekiej Narwi zaczęły dochodzić groźne pomruki. Sowiecka ofensywa na tym kierunku ruszyła 13. stycznia. Po ciężkich i zaciekłych walkach, pozycje obronne nad Narwią zostały przełamane. Kosztem dużych strat w ludziach i sprzęcie wojska II Frontu Białoruskiego pognały na zachód i północ, dając początek nazywanej przez Sowietów „Wschodniopruskiej operacji”. Trwającej 103 dni, od 13 stycznia do 26 kwietnia 1945 r.
W Neidenburgu, jesienią Orstguppenleiter zalecił budowanie schronów. Miały się one znajdować przy większości budynków w mieście. Był to pierwszy znak, że front się zbliża, drugim - coraz więcej zatrzymujących się na dworcu pociągów z rannymi. Wkrótce też powołano Volkssturm.

Stare dziadki i małoletni, dzielnie ćwiczyli strzelanie z pancerfaustów obok Koch Schule, w ogrodzie za warsztatem Rexin’a. Gimnazjum już było przekształcona na lazaret. Starsze roczniki młodzieży przezornie, wcześniej zostały ewakuowane na zachód. W styczniu nie było jeszcze ogłoszeń o ewakuacji.

Ci mniej ufni władzom, a może bardziej przezorni i tak udawali się na dworzec. Z przygotowanymi bagażami stali na peronie dworcowym i czekali na pociąg. Stali tak, wśród blisko stu rosyjskich jeńców, w niemieckich mundurach bez dystynkcji, uwijających się wokół nich, Mirbachstrasse i dworca. I nie przeszkadzała im w tym metrowa warstwa śniegu, zalegająca przy Reitplatz, gdzie przerabiali drzewo. Cięli je i poddawali obróbce na potrzeby samochodów Wehrmachtu napędzanych gazem drzewnym.

Kolejarze dwoili się i troili,
żeby zabrać ludzi

Szybkie natarcie dezorganizuje niemieckie plany ewakuacyjne. Ludność zagrożonych terenów miała być ewakuowana sukcesywnie. Ewakuacja miała rozpocząć się 4 dni przed spodziewanym dotarciem frontu. Tymczasem ostatni pociąg z Działdowa (Soldau) odszedł 17. stycznia.

Kolejarze dwoili się i troili, by zabrać ludzi. Tych przybywało z każdą chwilą, a czasu było coraz mniej. Już nie wybrzydzano, doczepiono wszystkie możliwe wagony, także towarowe i lory. Byleby miało koła i mogło jechać. Na tył składu dodano drugą, częściowo uszkodzoną, ale na tyle sprawna, by napędzać przeciążony skład pociągu. W końcu ruszył, po godzinie 20, dwie godziny później niż planowano.

Jazda przez Olsztyn (Allenstein) przebiegła zapewne bez większych trudności, gdyż całość dotarła za Odrę. Nie wszyscy mogli zabrać się do pociągu. Burmistrz zabronił wyjazdu osobom niezbędnym do funkcjonowania miasta. Ci uciekli następnego dnia, jeśli, zdołali zabrać się do cofających się samochodów z wojskiem.

Szansa na ucieczkę z wojskiem

Każdy pociąg był dobry, byleby dawał szansę na ucieczkę. Porzucali ten pieczołowicie zapakowany bagaż, jeśli nadarzała się okazja zabrania z wojskiem. Okazywał się wtedy zbędnym balastem, którego warto było się pozbyć, byleby uciec.

Te porzucone bagaże smutnie stojące bez właścicieli na peronie, szybko przetrząsali miejscowi robotnicy przymusowi. Ci nie przejmowali się, zabierali co lepsze znaleziska na swoje kwatery. Stojąc tak, bali się, że nadejdzie ta chwila, a musiała nadejść, gdy naczelnik stacji Glinka obwieści – „To już ostatni pociąg z Neidenburg”. Już nocą z 18 na 19 stycznia ludność tłumnie rzuciła się na dworzec.

Ten po uszkodzeniach torowisk po bombardowaniu nocnym, przeprowadzonym przez 63 Pułk Bombowców Nocnych (z 132 Powietrznej Dywizji Bombowców przy 5 Powietrznym Korpusie) był nieczynny. Pozostawała ucieczka przez ul. Hohensteinerstrasse, na której panował zamęt, przemieszanych pojazdów cywilnych i wojskowych. Do tych ostatnich w miarę wolnego miejsca, przyjmowano uciekinierów i dzięki temu niektórzy zdołali do rana dotrzeć do Ostródy czy Olsztyna.

Miasto pustoszało
Ci z mieszkańców pobliskiej Soldauerstrasse, którzy nie zdołali zabrać się pociągiem, wrócili do swoich domów. I tu czekało ich zaskoczenie. W łóżkach, na podłodze, pełno było śpiącego wojska.

Pomiędzy rozłożoną bronią, walały się wyjedzone przez zgłodniałych żołnierzy zapasy z pozostawionych spiżarni. Było to szczęśliwe zdarzenie. Żołnierze rankiem kogo mogli zabrali do swych samochodów. I dzięki temu, jeszcze część osób tego samego dnia znalazła się nawet w pociągach po drugiej stronie Wisły. Otto Strauss, starszy wiekiem i schorowany kupiec, właściciel wagi towarowej na kolei, nie zdecydował się na podróż. Wydawała się dla niego ciężka i niebezpieczna. Pozostała z nim synowa.

Miasto powoli pustoszało. W południowych godzinach 19.stycznia dwie ciężarówki Wehrmachtu stały i ewakuowały składy Adolf Pettera z żoną, na wschodniej pierzei „Gross Markt” i Alwin Kurella, mającego kamieniczkę przy „Hotelu Neureiter”. To były o nich ostatnie wiadomości. Może znaleźli się jak wielu innych na statkach które zostały zatopione „Goya”, „General von Steuben” czy najbardziej znany „Gustloff”.

Ostatni pociąg z Neidenburga

Pociąg który miał być ostatni w końcu przyjechał. Odjeżdżał popołudniem 19. stycznia. Pasażerowie, stłoczeni, rzucali pożegnalne spojrzenia na miasto. Jeszcze przez okna machali odprowadzającym członkom rodzin, znajomym, a nawet robotnikom przymusowym, którzy pomogli przynieść bagaże.

Pociąg nabierał prędkości, jechał mijając nieopuszczony szlaban, nie było już komu go obsługiwać. Gdy czoło pociągu osiągnęło przejazd przy mleczarni, ktoś nagle wcisnął hamulce. Zrobiło się zamieszanie. Przez drzwi na tory zaczęli wyskakiwać i chować się pod wagonami ci bardziej obeznani z wojną.

W zatłoczonych wagonach
wybuchła panika

Wkrótce zaczął się nalot. Samoloty sowieckie zniżyły się i zaczęły strzelać po wagonach. W zatłoczonych wagonach wybuchła panika. Matki wciskały dzieci pod ławki, licząc, że to je ochroni. Dorośli przykrywali się bagażami, łudząc się, że pocisk czy odłamek na nich się zatrzyma.

Na szczęście dla podróżujących, Sowieci tak jak gwałtownie się pojawili, tak samo szybko odlecieli. Dziewczyny z BDM rzuciły się pierwsze opatrywać rannych. Z pociętej na paski tapicerki siedzeń robiły pierwsze opatrunki. Pociąg ruszył, zabitych nikt nie wyrzucał. Liczył się czas i każda minuta. Przykryto ich tym co było pod ręką.

Pierzynami, odzieżą pozatykano powybijane szyby i dziury wybite pociskami. Skład przejechał nad Wisłą po moście w Dirschau (Tczew) i dotarł do Konitz (Chojnice). Tam został rozładowany i wrócił po kolejnych uciekinierów. Pasażerowie w dalszą drogę musieli udać się sami lub czekać na transport za Odrę.

Michał Piotr Moszczyński

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. byly #2172882 | 77.254.*.* 1 lut 2017 22:34

    dworzec wyglądał lepiej niż teraz, i fajne widoki na zamek, winiarnie...

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Zyga #2172900 | 5.134.*.* 1 lut 2017 23:05

      zdjęcie dworca prawdopodobnie jeszcze sprzed I w. św., ale sam artykuł świetnie oddaje atmosferę tamtych dni

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    2. ładnie było #2172913 | 1 lut 2017 23:39

      przynajmniej zamek był widoczny z daleka a teraz wzgorze zarośnięte drzewami chwastami na których siedliska mają wrony, kruki , brzydko wzgórze wygląda wyciąć drzewa zrobić ładne alejki

      Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

    3. turystka #2173220 | 109.241.*.* 2 lut 2017 12:56

      to prawda zamku nie widac strach isc na wzgorze zamku bo zeszlam z niego ubrudzona odchodami ptactwa a tylko zamek reprezentuje wasze malenkie miasteczko bo park jest okropny

      Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5