Leki znosiły bariery moralności

2017-03-18 16:00:00(ost. akt: 2017-03-17 14:19:04)

Autor zdjęcia: pixabay.com

— Mam 31 lat. Moja ,,przygoda" z lekami zaczęła się zupełnie przypadkiem, jakieś 10-12 lat temu. Początek był taki, jak to zazwyczaj bywa, czyli ktoś namawia drugą osobę do spróbowania środka psychoaktywnego — tak swoją opowieść o walce z uzależnieniem rozpoczyna jeden z pacjentów nidzickiej Przychodni Terapii Uzależnień.
Moja babcia chorowała na raka - rzecz całkiem jasna dostawała leki przeciwbólowe. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia o możliwości zastosowania tych środków w celu odurzania się. Pewnego dnia, jakiś czas po śmierci babci szukałem czegoś w apteczce, gdzie natrafiłem na zażywane niegdyś przez nią leki.

Następnego dnia spotkałem się z kolegą, który wiedział o tym środku pewne rzeczy. Jakiś czas debatowaliśmy na temat działania tego środka, dawkach i ewentualności spożycia. Miałem wtedy pewne obawy co do naćpania się ze względów moralnych, gdyż byłem przeciwnikiem brania narkotyków. Mimo to, spróbowałem.

Po pierwszym razie wszytko potoczyło się z górki

Brałem sporadycznie, więc nie czułem jeszcze żadnych efektów ubocznych, nie dotknęły mnie przykre konsekwencje, zatem systematyczność zaczęła wzrastać. Był to okres, kiedy po śmierci babci rodzice zaczęli się budować. Zacząłem brać znacznie częściej i ciężko pracowałem przy rozbiórce starego domu. Po pewnym czasie podkradałem mojemu tacie leki przepisane przez neurologa. Kiedy środki się skończyły po raz pierwszy odczułem ich brak w organizmie.

Bolała mnie całe ciało, zwłaszcza głowa i brzuch, czułem niechęć do jakiejkolwiek pracy fizycznej, do tego doszło bardzo złe samopoczucie. Wtedy sięgnąłem po inny lek. Kiedy po liceum zacząłem studia moje branie znów stało się rzadsze. W ciągu tygodnia odkładałem pieniądze na leki, które zażywałem w weekend. Po jakimś czasie robiłem sobie zapasy i zabierałem je ze sobą do szkoły.

Przerażona mama wezwała karetkę

Zaraz po studiach udało mi się dostać pracę jako opiekun-wychowawca, zgodną z kierunkiem studiów. Jako ,,świeżak" zacząłem pracować z trudną młodzieżą. Było to dla mnie wielkie wyzwanie, lecz nie miałem pojęcia jak mocno będzie ono stresujące i pełne niepokoju. Okres ten był na wskroś przesiąknięty lekami. Gdy praca zaczynała się robić coraz bardziej stresująca i trudna, zacząłem sięgać po coraz większe dawki.

Tamten okres wyczerpał mnie fizycznie i psychicznie, nic dziwnego, że dostałem też zapaści - utraty przytomności z objawami epileptycznymi: szczękościsk, lekkie drgawki, napięcie całego ciała. Przerażona mama wezwała karetkę, która odwiozła mnie do szpitala. Była to moja pierwsza "wpadka" po kilku latach zażywania leków.

Leki znosiły bariery moralności

W trakcie ćpania jednego rodzaju leku, takich zapaści zaliczyłem ok. 10. W końcu zażywany przeze mnie środek przestał działać tak, jak dawniej, zacząłem więc używać innych leków. Tabletki, które zażywałem znosiły bariery moralności. Początkowo było super, zniknęła nieśmiałość, czułem, że mogę wszystko, nawet parę razy kradłem w różnych sklepach, co podnosiło poziom adrenaliny. Okres ten trwał kilka lat, nie miałem w tym czasie ani jednego dnia przerwy, max. kilka godzin.

Doszły problemy natury psychicznej: lęki, wahania nastrojów, bojaźń w kontaktach z ludźmi, zamykałem się w sobie, ale też borykałem się z bolesnym samopoczuciem fizycznym. Odczuwałem ból mięśni, kości i co najgorsze jamy brzusznej. Leżałem w takim stanie zwinięty w pozycji embrionalnej z telefonem w ręku i myślami, co zrobić, żeby zdobyć leki, żeby poczuć się normalnie. Nie było już ,,fazy", zażycie tabletek sprawiało, że mogłem funkcjonować normalnie, pracować i żyć w społeczeństwie.

Miesięcznie wydawałem 800-1000 zł na leki

Zacząłem mieć problemy finansowe, długi u dilerów, znajomych, wynosiłem rzeczy z domu, kradłem. Miesięcznie potrafiłem wydać na leki 800-1000 zł. Kombinowałem na wszelkie sposoby. To był najgorszy okres mojego życia. Długi rosły, organizm nasiąknięty czym się dało był wyczerpany. Zaczęło mnie to męczyć. Od rana do wieczora moja głowa była wypełniona myślami: jak zdobyć, skąd i za co te wszystkie specyfiki.

Byłem bezrobotny od trzech lat. Spowodowane to było tym, że podczas jednej z zapaści uszkodziłem sobie barki. Prawy - dostałem zapaści w łazience, rozwalając umywalkę w drobny mak, lewy zwichnąłem podczas zapaści w pracy za granicą. Leki uśmierzały ból, więc pracowałem dalej, coraz bardziej niszcząc ścięgna, więzadła. W konsekwencji tak uszkodziłem sobie bark, że jeden ortopeda nie chciał się podjąć leczenia, natomiast inny zrobił to dobrze, mówiąc, że pierwszy raz ma z czymś takim do czynienia. Bark mam na stałe uszkodzony i raczej do końca życia nie będzie w pełni sprawny, cały czas dokucza mi ból.

Narodziny syna pamiętam jak przez mgłę

Moje uzależnienie obciążało najbliższych. Miałem duże luki pamięciowe, nie pamiętałem dat, narodziny syna pamiętam jak przez mgłę. Za namową rodziny trafiłem na detoks, zacząłem terapię. Po detoksykacji w ciągu 48 godzin znowu wróciłem do brania. Leki zawładnęły mną totalnie i w każdym aspekcie życia. Zawsze była okazja, żeby wziąć: smutek, stres, złe samopoczucie. Na terapie chodziłem naćpany, mówiłem to, co terapeuci chcieli usłyszeć. Wrzesień 2016 - ta data zmieniła moje życie.

Za namową żony poszedłem na detoks po raz trzeci i zaraz po nim podjąłem terapię w OTU. Wszystko musiało odbyć się szybko, nim zmieniłbym zdanie i zaczął znów brać. Obecnie jestem w punkcie, który pozwala mi na wybór dalszej drogi. Terapia zaczęła się za namową bliskich, natomiast liczne straty, konflikty, sprawiły, że zacząłem postrzegać ją w inny sposób. To było moje postanowienie, moja decyzja, mój własny sukces.

W terapii dużo zależy od własnej woli

Zacząłem chodzić na terapię z własnej woli, uczyłem się i uczę nadal poznawania symptomów głodu, rozwiązywania problemów. Początek, jak to zwykle bywa był trudny, wypełniony wątpliwościami, lękiem, niechęcią i wielkim dołem psychicznym. Podczas brania miałem problemy z kontrolowaniem, wyrażaniem swoich emocji i uczuć. Byłem przepełniony złością, gniewem, tłumiłem w sobie wszelkie uczucia, pozytywne jak i negatywne.

Wyładowywałem się na najbliższych, co rodziło konflikty. Dopiero w trakcie leczenia odkrywam sposoby wyrażania emocji. W podjęciu terapii bardzo dużo zależy od własnej woli. Gdy zrozumiałem w czym tkwi problem i że to ja mam chcieć, zaczęło się coś zmieniać. Każdego dnia muszę pracować nad sobą, myśleć o swoich uczuciach, pilnować sytuacji, w których odczuwam głód. Jest to praca na całe życie. Skutki mojego brania będą ciągnęły się za mną jeszcze przez długi czas, niektóre rzeczy już po prostu nie wrócą do normalności.

Wyjście z uzależnienia czynnego jest możliwe, lecz trzeba przede wszystkim włożyć w to samego siebie i szczerze współpracować z terapeutą oraz korzystać z pomocy, którą oferują nam inne osoby. W moim przypadku żona i rodzice są punktem wyjściowym. To właśnie oni pomagają mi każdego dnia za co im
dziękuję.


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Adam #2204433 | 109.243.*.* 18 mar 2017 21:11

    Trzymam za ciebie kciuki, abyś wygrał walkę z nałogiem. Twój syn będzie z ciebie dumny.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  2. :) #2204295 | 88.199.*.* 18 mar 2017 19:10

    Super,że dojrzałeś do tej decyzji, gratuluję siły i odwagi :) Powodzenia dla całej rodziny, bo to praca wszystkich... ;)

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5