Szkoła mnie stresowała, więc uczyłem się na pamięć

2017-04-23 16:00:00(ost. akt: 2017-04-21 16:38:36)
Piotr Jankowski w ZSZiO

Piotr Jankowski w ZSZiO

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

— Ta szkoła mnie stresowała, kompletnie stresowała. Nie rozumiałem działania maszyn, w ogóle. Jedynym sposobem, aby zdawać z klasy do klasy i pisać klasówki było uczenie się wszystkiego na pamięć — wspomina naukę w nidzickim technikum aktor Piotr Jankowski. Potrafił nauczyć się całego zeszytu na pamięć. Najgorzej było jak wypadło jakieś słowo i trzeba było odnaleźć w pamięci.
Piotr Jankowski to znany aktor teatralny, filmowy, gra również w serialach telewizyjnych.

Jest absolwentem ZSZiO, gdzie ukończył w 1995 roku Technikum Mechaniczne. Jak mówi aktor, do technikum poszedł, bo miał poczucie, że do ogólniaka nie dostanie się, a do zawodówki nie chciał iść. Egzaminy do technikum zdał, ale nauka to była dla niego masakra. Po ukończeniu szkoły, żeby nie iść do wojska zapisał się do studium przy teatrze w Olsztynie, mimo że był przeko0nany, iż jego kariera będzie związana ze śpiewaniem. W Teatrze Jaracza zaraził się jednak sztuką teatralną i został aktorem.

W zawodzie aktora obowiązuje etyka

Potem Piotr Jankowski ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. W Krakowie, bo to była i jest najlepsza szkoła tego typu. Poza tym aktorów po Krakowie da się od razu rozpoznać.

— Kiedyś zapytano mnie - jesteś z Krakowa? Odpowiedziałem pytaniem: skąd wiesz? I usłyszałem, że aktorzy po tej uczelni zachowują się inaczej. Tam nauczyłem się, że w tym zawodzie liczy się etyka — mówił Piotr Jankowski.

W szkole w Krakowie nauczył się również, że do roli trzeba się przygotowywać solidnie i długo, trzeba dokładnie zanalizować tekst sztuki, prześledzić losy i charaktery bohaterów, a potem można grać. Ale życie zawodowe zweryfikowało tę wiedzę.

— Byłem w górach i dostałem telefon, że jest dla mnie rola. Przyjechała niemiecka reżyserka, a ja zostałem ściągnięty z Zakopanego. Wiedziałem tylko tyle, że mam nauczyć się tekstu. To był taki projekt "Beczka prochu", dość brutalna sztuka. Jechałem kilkanaście godzin. Ku mojemu zdziwieniu na sali prób była już scenografia, przygotowane kostiumy. Usłyszałem: na scenę i zaczynamy. Nie, ja tak nie pracuję. Chciałem zrezygnować, ale potem pomyślałem, że mogę spróbować. I była to fantastyczna przygoda. Poznałem siebie, dużo się nauczyłem i przekonałem się, że można coś zagrać bez przygotowania — opowiadał Piotr Jankowski.

Z życia aktora na scenie

— Aktorstwo to zawód okropny, katastroficzny, ale cudowny. Jeśli nie grasz, to nie istniejesz — mówił Piotr Jankowski. Zależało mu na graniu w teatrze. Przez pierwsze 5 lat, odmawiał gry w serialach, bo to był totalny obciach. Ale życie czasami weryfikuje poglądy.

Do ról teatralnych zawsze przygotowywał się solidnie, a mimo to zdarzało się zapomnieć kwestii. — Gorzej jest jeśli tekst jest rymowany, wtedy wprawne ucho widza wyczuje pomyłkę. Z prozą można sobie poradzić — mówił aktor.

Zdarza się również i tak, że na scenie nie ma jakiegoś rekwizytu. — Ja zawsze sprawdzam, czy wszystko jest w porządku przed spektaklem, ale mój kolega podczas jednego ze spektakli miał popełnić samobójstwo przy użyciu pistoletu.
Ale nie było go tam, gdzie miał się znajdować — wspominał Piotr Jankowski.

Lekka konsternacja. Wybiec ze sceny po pistolet nie można, nikt go na scenę nie wniesie, a bohater musi się zabić. — I wiecie co zrobił. Udusił się — dodaje.

Plan dnia aktora? Jeśli jest to dzień zdjęciowy, to na planie spędza się około 12 godzin. Na hali zdjęciowej, gdzie zbudowane są mieszkania bohaterów, kręci się po kilka dubli. — To jest okropny dzień, tylko w łeb sobie strzelić — mówił Piotr Jankowski. Lepsze są plenery. Kręci się tylko kilka scen.

Musiał nauczyć się
języka jidisz

Piotr Jankowski zagrał w swojej karierze także role negatywnych bohaterów: ubeka, zboczeńca, gwałciciela. — To absolutna frajda takie wchodzenie w głowę totalnie złego osobnika, szukanie motywów jego działania.

Nie jest to trudne wyzwanie dla aktora. Gorzej jest z odbiorem takiej roli. Widzowie najczęściej biorą 1:1. Aktor jest utożsamiany z bohaterem. I wtedy ludzie krytykują. Moja mama tak ma. W jednym z filmów uderzyłem kobietę. I kiedy przyjechałem do domu to mama od razu zapytała dlaczego biję kobietę.

Tłumaczyłem jej, że to nie ja, tylko bohater, którego gram — wspomina Piotr Jankowski.

Najciekawszą i zarazem najtrudniejszą rolą, jaką przyszło mu zagrać była postać Żyda. Dowiedział się, że Amerykanie robią film i ma jechać na zdjęcia próbne zagrać Żyda. Pojechał na zdjęcia i wygrał. Zdjęcia próbne kręcone były w języku polskim i kilka słów trzeba było powiedzieć po angielsku.

— Ale jak dostałem scenariusz, to okazało się, że mam grać w jidisz. To było 9 dni przed zdjęciami. Wiem co to jest jidisz, słyszałem ten język, ale nigdy nie widziałem zapisu. Dostałem zapis fonetyczny, czyli jak powinienem to wymawiać. Jidisz jest tak koszmarnie trudnym językiem, że pomyślałem, że sobie nie dam rady, że nie da się tego ruszyć. Ale po chwili namysłu stwierdziłem, że jak to nie da rady? Oczywiście, że da radę się nauczyć. I wyglądało to tak, że dzień w dzień od 7 rano uczyłem się do skutku — wspomina Piotr Jankowski.

Przez tydzień czasu uczył się tego tekstu. Pojechał na plan, gdzie miał spotkanie z tłumaczką. — Ona jeszcze mnie poprawiała, ale to i tak nie było jeszcze tak, jak powinno być. Sama rola aktorsko nie była trudna, ale musiało wyglądać naturalnie, że ja posługuję się językiem jidisz tak jak swoim. To było najtrudniejsze — wspomina Piotr Jankowski.
hr


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. jacek i placek #2247244 | 94.254.*.* 17 maj 2017 19:21

    Czarny zasuwał w tych swoich saszkach wiecznie zamyślony, szkoła była chyba tylko między próbami Dziećmi Stalina hehe Aaaaa - jego wychowawcą był ówczesny dyrektor Kumelski.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. nauczyciel - emeryt #2245354 | 5.172.*.* 15 maj 2017 08:18

    Największe kucie było zawsze z biologii, systematyka. Do dziś pamiętam, że krowa ma cztery części żołądka:: żwacz, czepiec, księgi i trawieniec. Jest to mi bardzo w życiu potrzebne bo smakują mi flaczki !!! Są nauczyciele, którzy ze swojego przedmiotu robią pępek świata. Znam ,,wybitnych polonistów co usadzali na maturze dobrych matematyków za interpretacje ,, Stepów Akermańskich" a sami nie potrafili obliczyć procentów i właściwie wypełnić kartę ze swoimi godzinami ( tzw. pensum"). Trzeba reformować programy nauczania a nie rozwalać gimnazja. Gimnazja w Polsce j ostatnio zlikwidował towarzysz Bolesław Bierut !!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. Warmiak z mazur #2245353 | 5.172.*.* 15 maj 2017 08:09

    To się nazywa INFANTYLIZM RECHNICZNY. Wtedy tylko na polonistę lub aktora ( nie do każdej roli). W moim technikum był kolega, który zadań z matematyki uczył się na pamięć. Został potem dobrym milicjantem. Nie każdy może być inżynierem.. Podziwiam z szacunkiem Pana Aktora szczerość.

    odpowiedz na ten komentarz

  4. q-ku #2240832 | 195.136.*.* 9 maj 2017 14:54

    zawsze tak było - co co nie umieli zrozumieć musieli kuć na pamięć

    odpowiedz na ten komentarz

  5. ktoś #2237109 | 83.14.*.* 4 maj 2017 08:41

    w ogóle nie znam gościa?...okazuje się, że nie wystarczy krakowska szkoła.

    odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (7)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5