Zabiła męża białą marchwią

2018-08-10 19:00:00(ost. akt: 2018-08-10 10:11:05)
Ponad 200 lat temu w Neidenburgu, obecnie Nidzicy, miała miejsce historia miłosna zakończona zdradą i zemstą zdradzonej żony i jej okrutną śmiercią.
Otóż wczesnym rankiem Tomasz Turek szykował się do wyjazdu do miasta. Pięknie się ubrał, ogolił i spryskał wodą pachnącą. Zaprzągł konie i pojechał. Podejrzliwa żona Ewa Turkowa wyruszyła za nim, bo już wcześniej od znajomych mieszczek dowiedziała się, że jej męża często widują w towarzystwie pięknej i młodszej od niej córki młynarza łyńskiego Anny Dombrowskiej z Łyńskiego Młyna. Będąc już w Nidzicy na dużym targowisku, to tak na wszelki wypadek, aby mąż jej nie zobaczył, przechadzała się ostrożnie i skrycie wśród straganów. I miała rację Ewa, bo na rynku nidzickim zobaczyła męża, który czule obejmował Annę, obściskiwał ją i obsypywał pocałunkami. Najbardziej zdenerwowało Ewę to, że swojej kochance podarował prezent, a jej skąpił każdego grosza.

Ewa postanawia zemstę

To co ujrzała na własne oczy doprowadziło ją do rozpaczy i wzbudziło wielką złość i chęć zemsty. Na straganie u zielarki Friedy z Wałów, kupiła słynny mazurski korzeń "białej marchwi", który ma halucynogenne działanie. Dostaje także od Friedy maleńką tajemnicza buteleczkę, którą skrzętnie chowa. Ów flakonik zawierał znaną szybko działającą miksturę, którą zielarka sama wyprodukowała. O tym sukcesie alchemicznym zielarki słyszała najpierw Ewa od znajomych, starszych kobiet. Później, gdy spotkała zielarkę na targu, to osobiście Frieda sama miała się zwierzyć Ewie Turkowej, że jest w posiadaniu owej tajemniczej, pewnie działającej mikstury, która niezbędna jest jako składnik przyspieszający błyskawiczne działanie „białej marchwi”.

Trucizna gotowa

Ewa szybko opuściła rynek i pojechała do domu do Burdąga, aby jak najszybciej przygotować truciznę dla męża. Wyciągnęła zawieszony na swej szyi woreczek, który otworzyła i opróżniła. Obrała korzeń "białej marchwi", pokroiła w plasterki, które starła na tarce. Uzyskane drobiny włożyła, szczypta po szczypcie do młynka do mielenia kawy zbożowej. Potem wyjęła z szuflady młynka już zmielony proszek i małymi porcjami włożyła do małego moździerza. W moździerzu zmielony proszek ubiła na puder. Wsypała wszystko do piwnego bacherka, dolała miksturę kupioną u zielarki. Bacherek napełniony proszkiem i miksturą, zalała piwem ze stojącego aftelka.

Mąż wypija truciznę

Po sporządzeniu przez Ewę tej trującej mikstury wraca do domu mąż. Dzień ten był bardzo upalny, więc niewierny Tomasz był spragniony. Podała mężowi przygotowany napój. Tomasz niemalże wyrwał Ewie z rąk ów bacherek, przystawił do ust i kilkoma głębokimi, szybkimi łykami wypił jego zawartość. Ewa w milczeniu przygląda się blademu Tomaszowi, który na jej oczach osuwa się na krzesło, kładąc obie ręce na stole, a na nich swą głowę. W tym czasie wchodzi do mieszkania przyjaciel Tomasza ze swą białką. Kamrat, po przyjacielsku nachyla się nad Tomaszem i próbuje go postawić na nogi. Ale sam kamrat nie daje rady go podnieść. Patrzy na Ewę, która stoi obojętna na wszystko. Ponownie próbuje posadzić Tomasza, który mu leci przez ręce. Swojej żonie wskazuje ręką, aby wybiegła z domu i wezwała pomoc. Po chwili wraca ona w towarzystwie kilku osób. Dwaj mężczyźni pomagają kamratowi położyć na szlubanku nieprzytomnego Tomasza Turka.

Odkrycie zbrodni

Przybyła na miejsce zbrodni akuszerka stwierdza, że Tomasz nie żyje. Wkrótce pojawiają się żandarmi. Żandarm Thiele znajduje w izbie gliniany garnek i bacherek. Bierze go do ręki bacherek, który uważnie ogląda w tym wącha. Stwierdza, że na jego dnie pozostało jeszcze troszeczkę piwa. Bierze spod stołu młynek do kawy, wyciąga szufladę w której widzi biały proszek i też go zabezpiecza. Spostrzega na szyi Ewy Turkowej rzemyk, który ona przykrywa swymi obiema dłońmi. Podchodzi do niej, odsuwa jej dłonie i wyjmuje ciągnąc za rzemień na zewnątrz zawieszony na jej szyj woreczek. Zdejmuje przez głowę z jej szyi ów woreczek, w którym znajduje zawinięty w szmatkę i opięty gumką flakonik. Oskarża Ewę o dokonanie zbrodni. Żandarm bierze za lewe ramię półprzytomną Ewę, a pomocnik z zabezpieczonymi przedmiotami w torbie, opuszczają dom.

Przygotowania do egzekucji

Dzień rozpoczynał się krwawym blaskiem wschodzącego słońca, którego czerwone promienie wędrując ponad dachami miasta oświetlały mury wówczas neidenburskiego zamku, w którego lochach południowo – wschodniej wieży więziono trucicielkę. Zamek swym cieniem przykrył rynek miejski, na którym był ustawiony przed ratuszem egzekucyjny podest. Rynek nidzicki powoli budził się do życia. Zjawiło się kilku pachołków. Przynieśli trumnę i szeroki pień, który ustawili na podwyższeniu i przykryli go czerwonym suknem. Po upływie dłuższej chwili oczy wszystkich zwróciły się na prowadzącą z zamku ulicę Ratuszową, którą konno jechali królewscy dragoni. Na ulicy tej ukazał się kat w towarzystwie dwóch pomocników.

Ewa Turkowa w drodze na śmierć

Wkrótce na tej samej uliczce prowadzącej z zamku odezwały się uderzenia werbla i za werblistą, ukazała się ona. Prowadziło ją 2 strażników. Obok Ewy Turkowej szedł duchowny Wilhelm Aleksyusz polski diakon, który miał jej udzielić ostatniego namaszczenia. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy, blada twarz wyrażała spokój, tylko dłonie zaciskały się gniewnie, silnie, aż zbielały napięstki. Sine i spękane usta wymawiały śpiewnym szeptem słowa modlitwy. Wszystkie oczy zwróciły się teraz na postać młodej kobiety. Ona szła wolno, krok za krokiem. Nie widziała tych tłumów ani utkwionych w nią setek par oczu. Ogarnęła ją nagle jakaś dziwna pustka. Żadne myśli nie zaprzątały jej głowy. Nie było ani strachu ani żalu. Tylko obojętność. Na podwyższeniu stała nieruchoma sylwetka kata. Obok ustawiono drewnianą, prostokątną trumnę, do której po egzekucji miało być włożone ciało kobiety. Orszak zbliżał się do pomostu i zatrzymał się na chwilę. Ewa pożegnała się ze światem, prosiła o przebaczenie.

Kat ściął głowę trucicielki

Ewa usłyszała okrutny wyrok. Za otrucie męża zostanie skazana na ścięcie głowy mieczem. Wyrok podpisał w imieniu Króla Pruskiego Fryderyka Wilhelma II, Sędzia Sądu Powiatowego w Nidzicy. Kat przystąpił do swoich czynności. Ewa posłusznie położyła głowę na pieńku i czekała. W tej chwili zgromadzeni ludzie ujrzeli błysk wzniesionego do góry miecza i usłyszeli głuche uderzenie żelaza, ścięta głowa potoczyła się po drewnianym pomoście. Z wieżyczki ratuszowej wyfrunął w niebo wystraszony gołąb, tak jakby dusza Ewy Turkowej która opuściła jej ciało. Egzekucja dobiegła końca. Pachołkowie zawinęli ciało kobiety w płótno zdjęte z pnia i ułożyli w trumnie. Na pustym pieńku lśniła czerwona plama krwi.

Egzekucja Ewy Turkowej w dniu 27 maja 1791r była ostatnią, jaką wykonano na rynku w Neidenburgu dzisiejszej Nidzicy. Jeszcze przez wiele lat ludzie nie zapomnieli o tym zdarzeniu. Opowiadano sobie, że bezgłowa postać kobiety błąkała się nocami po uliczkach i zaułkach miasta. Ponoć byli tacy, którzy widzieli ją na własne oczy. Ludzie słuchali tych niecodziennych opowieści, a kiedy ciemniało i pasma słoneczne chowały się za bryłą krzyżackiego zamku, zatrzaskiwali okiennice, by nie ujrzeć cienia błąkającego się ducha.

Ryszard Bandycki

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. hans #2648850 | 88.156.*.* 23 gru 2018 13:11

    była ładniejsza nazwa jak dzisiaj nidzica co to jest nie wiadomo Neidenburg to co innego a i kobiecie się należało zamiast kozy doić to ona za chłopem latała a kisz

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  2. @Z #2306756 | 83.9.*.* 13 sie 2017 01:27

    Co to znaczy innej? Neidenburg był tutaj przez 700 lat, jak trudno ci wymówić to było zostać na kurpiach albo za bugiem

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  3. Z #2306508 | 185.34.*.* 12 sie 2017 14:43

    Co za łachudra używa innej nazwy miasta ?

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) odpowiedz na ten komentarz

  4. paz #2306472 | 83.9.*.* 12 sie 2017 13:36

    Że wam prawdziwa nazwa miasta przeszła przez gardło, jestem zaskoczony :-O

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5