Jest szczęśliwym alkoholikiem

2017-09-05 19:00:00(ost. akt: 2017-09-05 14:21:07)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: sxc.hu

Leszek przez długi okres czasu nie dopuszczał do siebie myśli, że ma problem z nadużywaniem alkoholu. ,,To dotyczy innych, ale nie mnie" — myślał. Uważał się za człowieka wiary, odpowiedzialnego za założenie rodziny, miał przecież żonę, dzieci. Po wielu latach intensywnego picia wyszedł z nałogu. Podobnie jak Andrzej jest szczęśliwym alkoholikiem, bo uznał swoją słabość i pokonał chorobę.
Leszek swój problem alkoholowy dostrzegł w 1985 roku, kiedy w wieku 33 lat rozpoczął budowę domu. — Zacząłem zdobywać na lewo dodatkowe materiały budowlane. W zamian oferowałem alkohol. Żeby człowiek, która mi je dostarczał nie bał się, że go wydam, piłem z nim. W pewnym momencie poczułem w sobie przymus picia. Nie kończyłem pracy, urywał mi się film, zaczęły się kłótnie, awantury w domu — wspomina.

W 1987 wspólnie z żoną wprowadził się do nowego domu. W 1988 roku wybrał się na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, by podziękować za dar mobilizacji. Rok później poszedł ponownie, by umocnić się w wierze. W 1992 roku zamknięto stację PKP Muszaki i Leszek stracił pracę.

— W tamtych latach nie było łatwo o pracę. Ukończyłem szkołę podstawową, nie miałem szans na przekwalifikowanie się. Poszedłem do lekarza, który zdiagnozował mi dyskopatię. Przez 18 lat byłem na rencie — mówi.

Prawdziwy mężczyzna pali i pije

Początkowo pił z kolegami, później sam. Przepijał rentę, okradał rodzinę. Kiedy skończył 40 lat rzucił palenie. — Powiedziałem sobie ,,martwa rzecz, ty mną rządzić nie będziesz" — wspomina. Ale pił dalej.

— Miałem wrażenie, że w nałogu wspiera mnie teściowa. Powtarzała, że prawdziwy mężczyzna pali i pije — opowiada Leszek. W pewnym momencie zaczął szukać pomocy.

— Poszedłem do lekarza psychiatry, który przepisał mi leki. Rzeczywiście przez 3 miesiące, w czasie których je zażywałem, nie miałem pragnienia picia. Po tym okresie chciałem udowodnić sobie, że potrafię kontrolować swój nałóg. Odstawiłem tabletki i zaczęły się ciągi trwające miesiąc, dwa, a nawet pół roku — wspomina Leszek.

Budził się rano, nie tylko z kacem fizycznym, ale i moralnym. Miał niskie poczucie własnej wartości, czuł wstyd, nie wychodził z domu.

Najtrudniejszy był lęk przed samotnością

Po 12 latach mocnego picia zapragnął zmiany w swoim życiu. W 2003 roku poszedł na 6 tygodniowy odwyk, podczas którego rozpoczął pracę nad sobą. Zrobił bilans zysków i strat, zaczął odbudowywać swoją tożsamość, swoje człowieczeństwo. Nadszedł czas na terapię pogłębioną i nawrotową, które zakończył po 2 latach. W 2005 roku wstąpił do grupy jako anonimowy alkoholik.

— Najtrudniejszy w procesie trzeźwienia był lęk przed samotnością. Bałem się utraty kolegów od picia oraz tego, że nie będę miał wspólnego języka z żoną. Miałem płytkie, koszmarne sny, w których topiłem się bądź widziałem zwierzęta, które rozszarpywały moje ciało. Trzymała mnie wiara, czyli Bóg, jakkolwiek Go pojmujemy — wspomina Leszek.

Program 12 kroków pozwolił mu zobaczyć wady, cechy charakteru, przyzwyczajenia. Zmienił środowisko i poszedł na pielgrzymkę, by podziękować za wygraną walkę z nałogiem.

Dzielą się doświadczeniem, wiarą, nadzieją

— Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że jest to choroba nieuleczalna, wobec której medycyna jest bezradna. Dla mnie lekarzem jest drugi alkoholik. Widzimy się na mitingach 2 razy w tygodniu, dzielimy się doświadczeniami, wiarą, nadzieją — mówi.

Każde spotkanie rozpoczyna się modlitwą o pogodę ducha, potem poprzez świadectwa pomagają tym uzależnionym, którzy jeszcze cierpią. — Nie wykluczamy nikogo, kto ma problem z nałogiem. Zapraszamy także DDA oraz osoby współuzależnione.

Każdy sam zdecyduje czy będzie chciał z nami zostać. 9 września mamy uroczysty miting z okazji 28. rocznicy powstania grupy. Będziemy głosić świadectwa na temat tego, co alkohol robi z człowiekiem. Opowiemy o utracie kontaktu ze światem, utracie wolności. To spotkanie otwarte dla wszystkich — zachęca Leszek.

Chorobę trzeba potraktować poważnie

Po wyjściu z odwyku nowe zainteresowania znalazł także Andrzej. — Od 16 lat piszę rymowanki. W ten sposób opowiadam o swoich przeżyciach. Na grupę przychodzimy z własnej woli, ponieważ chcemy pomóc sobie i innym. Jak w domu jest alkoholik to cała rodzina jest chora. Leczenie powinni przejść razem, żeby potrafili wyjść z krzywd przeszłości — mówi Andrzej.

Podkreśla, że chorobę trzeba potraktować poważnie. — Wielu moich znajomych leży na cmentarzu, bo przegrało walkę z nałogiem. Ja jestem szczęśliwym alkoholikiem, bo uznałem swoją słabość, pokonałem chorobę i nie mam przymusu picia — zaznacza.

zl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Janek 2 #2321325 | 83.6.*.* 5 wrz 2017 19:36

    I ja jestem szczęśliwym Alkoholikiem . Zawsze jsk piję to morda mi się śmieje :);)

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5