Łukasz nie mógł pomóc

2017-10-28 16:00:00(ost. akt: 2017-10-28 15:03:48)
fot.

fot.

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

WIKNO\\\ Był dżdżysty, pochmurny czwartek. Łukasz i Piotr pojechali do Wikna, bo im się tam podobało. Żaden z nich nie przypuszczał, że dla nich będzie to tragiczny dzień. Łukasz do tej pory nie może pogodzić się z tym, że jego kolegi nie ma.
Dzień przed tragedią Piotr pomagał Łukaszowi w remoncie mieszkania. został na noc, bo późno skończyli prace. W czwartek Łukasz zrobił zakupy w sklepie, potem byli u kolegi.

— Wypiliśmy trochę i postanowiliśmy pojechać do Wikna, bo byliśmy tam kilka razy i bardzo nam się podobało. Pojechaliśmy tam, bo woleliśmy zaszyć się w Wiknie niż łazić po Nidzicy. Byliśmy pod wpływem alkoholu, mieliśmy swoje problemy życiowe — mówi Łukasz.

I pojechali. Tam też wypili. W pewnym momencie Piotr wpadł na pomysł, aby popływać kajakiem. Stał jakiś przy brzegu, więc wzięli go i wypłynęli na jezioro. Zapewne wypity alkohol sprawił, że nie przewidzieli niebezpieczeństwa.

— Ja wsiadłem do kajaka, bo nie chciałem, żeby Piotrek płynął sam —mówi Łukasz. Było dość spokojnie, nie było wiatru.

— Piotrek wymyślił, że chce popływać, wyskoczył z kajaka. Nie mogłem go zatrzymać — wspomina mężczyzna. Dodaje, że chciał wrócić na kajak.

— I wtedy chwycił za kajak, nie wiem jak to zrobił, ale ja wypadłem i znalazłem się w wodzie. Wystraszyłem się i zacząłem się ratować — mówi.

Udało mu się zdjąć kurtkę i buty, bo przemoczone ubranie ciągnęło go w dół. Dopłynął do brzegu, Pokonał w zimnej wodzie prawie 400 metrów.

— Widziałem, że Piotrek poszedł pod kajak. Ale nie miałem żadnych szans, aby mu pomóc, aby go ratować. Byłem wyziębiony, woda miała 11 stopni. Nie miałem siły. Też bym tam został — mówi Łukasz.

Od razu, gdy okazało się, że jego telefon działa, zadzwonił na 998. — Była 16:27. Strażak, który odebrał telefon kazał mi zdjąć mokre ubrania i schronić się w ciepłym miejscu.

— Posłuchałem go, schowałem się w budce kempingowej. Jak usłyszałem syreny jadącej straży pożarnej, to wybiegłem. Przyjechała również karetka pogotowia. Zmierzono mi ciśnienie, temperaturę i przykryto kocem — mówi Łukasz.

Strażacy przystąpili do poszukiwań. —Nie wiedzieli gdzie mają szukać, zwodować łódź, więc wskazałem im miejsce zdarzenia. Tam został kajak — dodaje. Tego wieczoru Piotra nie znaleziono.

Kolegę Łukasza znaleziono dopiero 25 października

roz



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5