Marcin Kaczkan o akcji ratunkowej na Nanga Parbat

2018-01-30 12:00:00(ost. akt: 2018-01-30 14:09:26)

Autor zdjęcia: Polski Himalaizm Zimowy

Nidziczanin Marcin Kaczkan jest członkiem ekipy, która próbuje zdobyć K2 zimą. Gdy dowiedzieli sie o tragedii na Nanga Parbat, wszyscy zgłosili chęć wyruszenia na pomoc. Chodziło o życie kolegów. Potem z zapartym tchem obserwowali brawurowe poczynania tych, co wyruszyli na ratunek.
Akcja ratownicza została zakończona. Eli uratowana , ale Tomek Mackiewicz został na Nanga Parbat, górze, którą próbował zdobyc 7 razy. I jak powiedziała Eli Revol tym razem im się udało stanąć na szczycie, ale Tomek Mackiewicz z Góry nie wrócił

W oficjalnym raporcie z akcji ratunowej czytamy, że 27 stycznia około godziny 13:30 z bazy pod K2 w Pakistanie, dwoma śmigłowcami EC350, został podebrany Zespół Ratunkowy w składzie Jarosław Botor (kierownik zespołu) Denis Urubko, Adam Bielecki, Piotr Tomala.

Zabrano również niezbędny ekwipunek, odpowiednio dobrany z uwzględnieniem różnych wariantów rozwoju akcji ratunkowej na Nanga Parbat /sprzęt biwakowy, 8 butli tlenowych, rozbudowany sprzęt medyczny, worek Gamova, wyżywienie i gaz na cztery dni dla sześciu osób, sprzęt wspinaczkowy/. Ratownicy zostali przetransportowani do Skardu z międzylądowaniem w bazie wojskowej w Payu na tankowanie.

Około 15:40 Zespół w pełnym wyposażeniu wspinaczkowym /kaski, kombinezony puchowe, osobisty sprzęt wspinaczkowy/ startuje ze Skardu w stronę bazy pod Nanga Parbat z międzylądowaniem w bazie wojskowej na tankowanie.

Po dotarciu ok godziny 17:00 w okolice masywu Nangi Parbat i odnalezieniu z powietrza bazy, podjęto próbę wylądowania w obozie pierwszym na wysokości około 4900 m.n.p.m. i zdesantowaniu Zespołu oraz sprzętu ratunkowego.

Po kilku nieudanych próbach wysadzono z każdego ze śmigłowców po jednej osobie z częścią sprzętu w bazie głównej i na cztery podejścia, po około 20 minutach, niezbędny sprzęt i czterech ratowników zdesantowano w obozie pierwszym pod Nangą Parbat.

Śmigłowce odlatują, i nie wracają co jest jednoznaczne z tym, że nie ma możliwości wykonania technik linowych ze względu na późną porę dnia.

Dwóch najlepiej zaaklimatyzowanych alpinistów czyli Denis Urubko i Adam Bielecki wyruszają w ścianę drogą Kinshofera ok 17:30. Startują na lekko z jedną butla tlenową, dwoma apteczkami, płachtą biwakową, liną połówkową, 50 metrami liny 5mm., kartuszem z gazem, 6-cioma śrubami i wspinaczkowym sprzętem osobistym.

Tymczasem Piotr Tomala i Jarek Botor rozbijają obóz I. Zespoły utrzymują ze sobą stały kontakt radiowy oraz satelitarny z bazą pod K2 oraz Zespołem koordynującym w Polsce /Janusz Majer, Robert Szymczak/. W godzinach nocnych Zespół w obozie I otrzymuje informacje, że Elizabeth Revol schodzi w stronę obozu drugiego na drodze Kinshofera.

Około godziny 2:00 z 27/28.01, Denis Urubko i Adam Bielecki po pokonaniu 1100 m. przewyższenia nawiązuje kontakt głosowy z Poszukiwaną nieco powyżej obozu drugiego na około 6100 m.n.p.m. Ratownicy natychmiast przystąpili do udzielania Revol pomocy, która polegała na zabezpieczeniu w płachcie biwakowej lifesystem, podaniu leków zgodnie z wytycznymi PHZ, podaniu ciepłych płynów. Elizabeth Revol ma odmrożone ręce i lewą stopę.

Następnie opisuje, w odpowiedzi na pytania Adama Bieleckiego stan Tomasza Mackiewicza, którego po zejściu ze szczytu, pozostawiła zabezpieczonego w śpiwór w szczelinie (namiocie?) na wysokości ok 7280 m.n.p.m. jako bardzo ciężki: odmrożone ręce, nogi, twarz, niezorientowany w czasie i przestrzeni, nie było z nim już żadnego kontaktu, ślepota śnieżna, brak możliwości samodzielnego przemieszczania się.

Po tych informacjach i kontakcie radiowym oraz telefonicznym Zespół podejmuje decyzje o odstąpieniu od próby dotarcia do Tomasza Mackiewicza i skoncentrowaniu się na ratowaniu zdrowia i życia Elizabeth Revol. W związku z powyższym Zespół postanowił zabiwakować w obozie II /Orle Gniazdo/ do rana.

Po czterogodzinnym biwaku w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych /silny wiatr, temp. -35C/, rozpoczęto etap opuszczania Revol drogą Kinshofera przy ciągłej i bezpośredniej asekuracji, do podstawy ściany ok. 5000 m.n.p.m. Resztę drogi do obozu I pokonała o własnych siłach.

W międzyczasie Zespół wspomagający, w obozie I na bieżąco zdając relacje z sytuacji w ścianie, ustalił z Krzysztofem Wielickim godzinę przybycia śmigłowców ratunkowych na 12:00, zabezpieczył sprzęt i przygotował do szybkiej ewakuacji ratowników i poszkodowanej z obozu I.

Śmigłowce przyleciały ok. 13:00 i podjęły z jedynki Piotra Tomalę i Jarka Botora ze sprzętem i wysadziły w bazie głównej pod Nanga Parbat na wys.4000 m celem odciążenia helikopterów. Następnie po trzydziestu minutach oczekiwania, ok 13:30 z obozu I zostali podjęci Elizabeth Revol, Denis Urubko i Adam Bielecki.

Po ponownym lądowaniu śmigłowców w bazie głównej pod Nanga Parbat, podebraniu Piotra Tomali, Jarka Botora oraz całego sprzętu, śmigłowce Askari Aviation przetransportowały poszkodowaną i ratowników do oddalonej o 20 minut lotu bazy wojskowej gdzie Elizabeth Revol została przekazana zespołowi śmigłowca wojskowego i przetransportowana do szpitala w Islamabadzie. Zespól ratowników został przetransportowany do Skardu ok godziny 16:00 i blisko po 28 godzinach działania zakończył akcję.

O tej najszybszej akcji ratunkowej pisały niemal wszystkie gazety. Podkreślano niezwykłe bohaterstwo naszych Himalaistów i rekordowo krótki czas, w jakim w jakim pokonali 1100 m niebezpiecznej ściany.

Po zakończeniu akcji nidziczanin Marcin Kaczkan, jak podaje PAP, powiedział - Myślę, że ich pobyt w Skardu się przedłuży. Pogoda jest nielotna, niski pułap chmur, słaba widoczność. Sypie śnieg, a wieczorem spodziewane są jeszcze większe opady. Na wtorek i środę prognozy też nie są najlepsze. Później pogoda ma się poprawić. - Akcja ratunkowa została przeprowadzona bardzo sprawnie z najwyższej półki i w rekordowym tempie, a to również dzięki zaangażowaniu osób spoza uczestników narodowej wyprawy - powiedizał PAP Marcin Kaczkan.

Podkreślił, że "Sukces ma wielu ojców, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje radca polskiej ambasady w Islamabadzie Zbigniew Wyszomirski, który koordynował wszystkie działania przez 24 godziny na dobę i doprowadził do tego, że wojskowe helikoptery mogły zabrać kolegów na akcję".

Odniósł się również do przerwania akcji po odnalezieniu Eli. - "Niestety, Tomek był za wysoko, na około 7200 m, nie było najmniejszych szans, aby ruszyć do niego. W warunkach zimowych jest to niemożliwe. Natomiast można pomyśleć o wyprawie w letnim sezonie, która też nie byłaby łatwa. Historia himalaizmu zna przypadki, że sprowadzano ciała z takiej wysokości" - powiedział.

Dodał, że z wypowiedzi Francuzki wynika, że oboje weszli na wierzchołek i dopiero potem stan zdrowia Tomka zaczął się pogarszać"

hr, PHZ, PAP


Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. przykre #2433022 | 178.235.*.* 4 lut 2018 09:36

    Pasja pokonała miłość do dzieci, przykre

    odpowiedz na ten komentarz

  2. wielka głupota #2431068 | 1 lut 2018 10:30

    takie wyprawy żadnych efektów nie przynoszą , ani badawczych ,naukowych więc istna głupota jeżeli się wie że nie przeżyjegdyby szedł z aparatem tlenowym może jeszcze nawet ubioru nie mieli dostosowanego do minus 40 stopni wielka głupota szkoda człowieka a moze ta francuska klamała i trzeba było isc po niego

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

  3. Po co? #2430960 | 195.167.*.* 1 lut 2018 08:12

    Prosze ni powiedziec po to komu ? Osierocil 3 dzieci i zone w imie czego ? Przez glupi szczyt? To jest sport? Zgineło 61 osob juz

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. Brawo #2430539 | 188.146.*.* 31 sty 2018 17:12

    Ale nasz jest najważniejszy i co zostawili go.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. Prawda #2430070 | 46.170.*.* 31 sty 2018 08:21

    Tak powinno być jak napisała koleżanka.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (8)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5