"Piątka" nidzickich big - beatowców

2018-07-23 19:00:00(ost. akt: 2018-07-23 15:45:01)
Od lewej: Tadek Michalski, Ludwik Ekiert, Bogdan Górka, Zbyszek Miecznikowski i Andrzej Napiwodzki

Od lewej: Tadek Michalski, Ludwik Ekiert, Bogdan Górka, Zbyszek Miecznikowski i Andrzej Napiwodzki

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

NIDZICKI BIG - BEAT\\\ Było ich pięciu. Teraz zostało tylko dwóch. Trzech odeszło na zawsze. W roku 1965 piątka chłopaków z nidzickiego liceum założyła zespół big - beatowy. Byli wtedy młodzi, beztroscy, pełni życia i chęci grania.
O powstaniu rozmawiam z jednym z członków zespołu "Unikaty"Andrzejem Zimnowodzkim, który do tej pory gra, układa teksty piosenek i muzykę.

— Namówił mnie do tego Zbyszek Miecznikowski. Jak grałem w "Unikatach" zaśpiewałem tylko jedną piosenkę " No, bo ty się boisz myszy" i nigdy nie pisałem tekstów ani nie komponowałem. Teraz na emeryturze mam bardzo dużo czasu, więc zostałem i tekściarzem, i kompozytorem. Swoje piosenki zamieszczam na FB. Niektóre są słuchane bardzo często — mówi Andrzej.

Dodaje, że pamięć o zespole, który powstał ponad 50 lat temu nieco się zatarła, chociaż czas ten wspomina bardzo dobrze.

Ich muzykowanie zaczęło się w liceum w 1964 roku, kiedy to pan Kordalski, nauczyciel muzyki, zaczął uczyć ich gry na gitarze i innych instrumentach. Występowali na wszystkich akademiach szkolnych, z czego była bardzo zadowolona ówczesna dyrektor Maria Drozdowicz. Później założyli ze Zbyszkiem Mieczkowskim i Irkiem Piechockim zespół.

— Nazywaliśmy się "Apacze"od utworu zespołu Shadows. Graliśmy przede wszystkim utwory instrumentalne. Ale żywot tego zespołu był krótki. Odszedł z zespołu Irek Piechocki, a przyszedł Tadek Michalski, który grał na basie i Bogdan Górka — wspomina Andrzej. I tak zaczęli pogrywać. Dołączył do nich Ludwik Ekiert.

— Zaczęliśmy grać w piątkę: Zbyszek Miecznikowski, Tadek Michalski, Ludwik Ekiert, Bogdan Górka i ja. Szło nam nawet dobrze. Zainteresował się nami pan Kieras. On wtedy był kierownikiem w Nidzickim Domu Kultury. Początkowo graliśmy na gitarach, tzw. pudłówkach z różnymi przystawkami. Postanowiliśmy jednak kupić sobie gitary elektryczne — opowiada Andrzej Zimnowodzki.

Wybrali się na zakupy do Gdańska. — Nasza radość była ogromna, jak wróciliśmy do Nidzicy z nowiutkimi gitarami takimi jak miał zespół "Czerwone Gitary". Ja, żeby kupić sobie gitarę, przez całe wakacje ciężko pracowałem, rozwoziłem do sklepów piwo. Ale radość z posiadania gitary elektrycznej pozwoliła mi szybko zapomnieć o wysiłku — wspomina Andrzej.

I zaczęli grać coraz częściej. Wzorowali się na najbardziej znanym wówczas zespole "Czerwone Gitary". Grali i śpiewali ich przeboje. Później Ludwik Ekiert zaczął komponować i pisać własne teksty.

— Został liderem grupy. Na zmianę śpiewał piosenki Seweryna Krajewskiego i swoje — mówi Andrzej. Oprócz grania na uroczystościach szkolnych koncertowali w Relaksie, który mieścił się w pomieszczeniu, gdzie obecnie znajduje się biblioteka. Na ich koncerty przychodziły tłumy młodych ludzi. A zwłaszcza dziewczyny. — To nasze koleżanki wymyśliły nazwę dla zespołu: Unikaty. Nam się podobała i tak zostało — mówi Andrzej. Byli znani w Nidzicy. Jak sobie radzili ze sławą?

— Normalnie, byliśmy zadowoleni. Wszystkie dziewczyny nas kochały. Cieszyliśmy się z tego — mówi gitarzysta. Członkowie zespołu, mimo że założyli zespół big-beatowy, to swoim wizerunkiem odbiegali od obowiązującej wówczas mody - mieli krótko ostrzyżone włosy.

Dlaczego? Byli uczniami liceum, zwanego w tamtych czasach "klasztorkiem", gdzie ówczesna dyrektor Maria Drozdowicz trzymała uczniów twardą ręką. Kto miał zbyt długie włosy, padał ofiarą szkolnych nożyczek. Z powodu tej dyscypliny zespół wyjeżdżał na tzw. "chałtury" w tajemnicy, żeby pani dyrektor się nie dowiedziała. Pewnego razu wybrali się do Białut, żeby zagrać na zabawie i trochę zarobić.

— Ale się wydało. Jakimś cudem pani dyrektor dowiedziała się o tym i wezwała nas na dywanik. Dostaliśmy burę. Ja chyba ucierpiałem na tym najbardziej. Miałem jako jedyny trochę dłuższe włosy. I za karę pani dyrektor osobiście je podcięła — mówi Andrzej śmiejąc się.

Mimo tej kary, nie odpuścili. W wakacje grali z ośrodku wypoczynkowym w Zawadach. Wyjeżdżali także na przeglądy piosenek. Otrzymywali wyróżnienia. Na przegląd piosenki radzieckiej gościnnie pojechała z nimi Ula Baj. Brali również udział w przeglądzie zespołów w Toruniu. Także wrócili z wyróżnieniem. Nagrali w radio Olsztyn 3 piosenki. — I to już wszystkie nasze osiągnięcia.

To były zupełnie inne czasy. Nie było tylu programów telewizyjnych, w których można było wystartować — mówi Andrzej.

W 1967 roku wszyscy zdali maturę i z zespołu odeszli Bogdan Górka i Tadeusz Michalski. Zostało ich trzech, ale wkrótce dołączył do "Unikatów" Andrzej Kuczyński. I znowu zaczęli grać. Tym razem we czwórkę. Karierę muzyczną zakończyli w 1969 roku.

Mimo to spotykali się nadal, bo byli nie tylko członkami zespołu muzycznego, ale i bardzo dobrymi przyjaciółmi, którzy spędzali ze sobą dużo czasu. I przyjaźń przetrwała. Niestety, Ludwik Ekiert, który został starostą, Andrzej Kuczyński - rzeźbiarz oraz Bogdan Górka - inżynier już nie żyją.

— Ze Zbyszkiem Miecznikowskim, który mieszka w Nidzicy i gra na bębnach spotykamy się do tej pory — mówi Andrzej.
roz

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mieszkanka Nidzicy #2542526 | 88.199.*.* 24 lip 2018 12:41

    Brawo, brawo, to były czasy wspaniałe, jest co wspominać.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5