Najpierw nauczyłam się wiązać haczyk, a później sznurować buty

2018-09-01 18:00:00(ost. akt: 2018-09-01 17:24:41)
fot.0

fot.0

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

— Za przyrząd do poławiania ryb służyło mi wiaderko do stawiania babek z piasku, a pierwszymi zdobyczami był malutki narybek. Chwytałam rybki w wiaderko patrzyłam na nie i wypuszczałam — mówi Magda Szpula Szypulska.
Magda jest mieszkanką Nidzicy. Tu skończyła liceum. Studiowała w Olsztynie i po pięciu latach wróciła do rodzinnego miasta, gdzie rozpoczęła pracę.

— Skąd zainteresowanie wędkarstwem?

Gdy byłam jeszcze malutką dziewczynką często przebywałam u babci i dziadka w Jabłonce. Dużo czasu spędzaliśmy nad jeziorem Omulew. Moje początki były dosyć zabawne. Za przyrząd do poławiania ryb służyło mi wiaderko do stawiania babek z piasku, a pierwszymi zdobyczami był malutki narybek. Chwytałam rybki w wiaderko patrzyłam na nie i wypuszczałam.

Później przyszedł czas na pierwszą wędkę. Dostałam teleskopówkę z kołowrotkiem z bazaru. Był to wtedy rarytas. Zaczęłam od łowienia uklejek i okonków. Trafiały się też różanki i płocie. Później ze znajomymi zawsze nosiliśmy ze sobą kawałek żyłki i haczyki. Wystarczyło znaleźć dłuższy kijek i można było wędkować z pomostu. Przynęta zawsze się jakaś znalazła, ale były to czasy, że ryb było w jeziorze tyle, że okonie tłukły się nawet o pusty haczyk. Byle coś błyszczało. Rodzina zawsze się śmiała, że najpierw nauczyłam się wiązać haczyk a dopiero później zasznurowałam buty.

— Czy dużo kobiet ma takie samo hobby? Pani koleżanki, znajome?

Wędkarstwo w ostatnim czasie mocno się rozpowszechniło. Coraz więcej pań wędkuje i bardzo mnie to cieszy. Lubię też wyskoczyć z przyjaciółką nad wodę, ale mniej jest przy tym wędkowania, a więcej śmiechu. Najzabawniejsza jest za to reakcja mężczyzn, którzy spotykają kobietę nad wodą.

Kiedyś będąc nad jednym z okolicznych jezior, obok miejsca gdzie miałam zarzucone zestawy przepływał pan kajakiem. Zaczął się śmiać, że tego dnia jestem trzecią panią łowiącą ryby, którą na tym jeziorze spotyka.

Przyznał, że sam jest również wędkarzem i teraz wie, gdzie może rozpocząć poszukiwania idealnej żony. Inny zabawny incydent miał miejsce, gdy siedziałam na pomoście w kapturze, gdyż padał deszcz i dwóch panów stanęło przed wejściem na kładkę i patrzyli jak co chwilę wyjmuję rybę z wody. O coś wtedy zapytali i gdy im odpowiedziałam zaczęli się głośno sprzeczać czy jestem chłopcem czy kobietą.

Ostatecznie jeden z nich zapytał wprost więc zdjęłam kaptur i się grzecznie przedstawiłam. Reakcja i zdziwienie jednego z nich niezmiernie mnie rozbawiła, plus komentarz, który dotarł do mych uszu, gdy odchodzili: "a nie mówiłem, że dziewczyna?!".

— Wydaje się, że takie siedzenie z wędką i czekanie jest nudne? Jak to jest? Ile godzin potrafi Pani czekać aż ryba weźmie?

— Wędkarstwo nudne?! To stereotyp. Jest wiele dziedzin wędkarskich i nie będąc nigdy na rybach wydaje się, że to tylko wrzucenie zestawu do wody i patrzenie na spławik. Owszem są gatunki bardzo ostrożne, na które trzeba dłużej poczekać takie jak np. nasz rodzimy lin.

Ale przecież można chodzić ze spinningiem i polować na drapieżnika. Wędkarz przemieszcza się i wykonuje rzut za rzutem pracując przynętą w wodzie. To wszystko współgra z aktywnością fizyczną i obcowaniem z naturą.

Można też połowić na bacika i wyjmować rybę za rybą, może niedużą, ale na branie specjalnie długo się nie czeka, a i przyłów w postaci dużego okazu często się zdarza. Zabawa jest wtedy przednia, tylko trzeba pamiętać o odpowiednim przygotowaniu sprzętu, wyborze miejsca i zanęty. Jest tyle możliwości, że nie sposób tu wszystkich wymienić.

Ale nie – nie zgodzę się, aby na rybach można było się nudzić. Co do czekania na branie, jeżeli zbyt długo nic się nie dzieje wtedy kombinuję. Zmieniam przynęty, przemontowuję zestawy. Gdzieś może tkwić problem, a gdy go rozwiążę woda się dla mnie otwiera. Na rybach odcinam się od codziennych problemów i całkowicie oddaję wędkarstwu. To umożliwia psychicznie wypocząć i daje energię i siłę do pokonywania kolejnych życiowych trudności.

— W wielu konkursach Pani startowała? Sukcesy w tej dziedzinie?

— Startuję w zawodach od niedawna, ale mam już na koncie kilka trofeów. Szczególnie z zawodów podlodowych, gdzie wędkowałam na tzw. bałałajkę z kiwokiem wskazującym brania. A w sezonie letnim tylko w tym roku zajęłam m.in. pierwsze miejsce w Spławikowych Mistrzostwach Koła PZW Olsztyn Łosoś oraz w Okręgowych Zawodach Feederowych trzecie miejsce w klasyfikacji indywidualnej oraz drugie miejsce drużynowo.

— Kiedy Pani najczęściej wybiera się na ryby?

Na rybach jestem w każdej wolnej chwili. Nie uciekam od problemów nad wodę, ale na pewno wędkarstwo pozwala się wyciszyć. Jednak nad wodą wykonuję również swoje obowiązki, gdyż jestem testerką sprzętu wędkarskiego i autorką artykułów o tematyce wędkarskiej, dlatego każde zdobyte doświadczenie z wyjazdu jest niezwykle istotne. Posiadam również swój kanał na YouTube Wędkuj ze Szpulą, który staram się rozwijać, a to pochłania niezmiernie dużo czasu nad wodą, a później w domu podczas montowania odcinków. Jak widać nie ma czasu na nudę.

— Co robi Pani ze złowionymi rybami?

Wędkarstwo traktuję jak sport, nie zaś jako sposób na zdobywanie mięsa. Ryby to żywe stworzenia. Po złowieniu i ewentualnie zmierzeniu i sfotografowaniu zwracam im wolność. Liczę, że w przyszłości uda mi się złowić je większe, sprytniejsze i waleczniejsze. Po wygranej walce okazuję rybie szacunek i wypuszczam z wdzięczności. A to daje najwięcej satysfakcji i sprawia mi ogrom radości.

Zawsze obchodzę się z moimi trofeami jak najdelikatniej. Nie jadam ryb, nie lubię ich smaku. Podejrzewam również, że gdybym hodowała swoje kury, nie potrafiłabym im odebrać życia i zjeść. Tak już mam, lubię naturę i staram się o nią walczyć.

Nie bronię oczywiście nikomu zjedzenia ryby, ale wszystko z umiarem. Wychodzę z założenia jako bioinżynier i technolog żywności i żywienia człowieka, że powinno się jadać ryby hodowlane. Wtedy nie ingeruje się znacznie w środowisko naturalne oraz ma się pewność, że ryby nie są zatrute oraz, że były karmione odpowiednio przygotowanymi mieszankami paszowymi.

W jeziorze, niestety nie wiemy jakie substancje odłożyły się w rybim ciele, a im ryba większa i starsza tym więcej ich zmagazynowała. Dlatego przede wszystkim odsyłam do lektury jakie ryby i z jakich akwenów faktycznie nie zaszkodzą zdrowiu oraz jakich sposobów przyrządzania unikać.

— Na co teraz łowi się ryby? Na robaka również?

Praktycznie każda metoda połowu wymusza zastosowanie innego wędziska i przynęty. Przy czym w danej metodzie rodzajów jest niezliczenie wiele. Chociażby w metodach grunowych najczęściej wędkuję na drgającą szczytówkę, która służy jako sygnalizator brań. Są to wędziska nasadowe.

W zależności od warunków i poławianego gatunku dobieram ciężar wyrzutowy wędki, ale duży wpływ mają też własne preferencje. Począwszy od Quivera do 50 gramów wyrzutu, gdy brania są słabe, przez lekki feeder do 60 g czy do 80 g po Feeder do 120 gramów.

Sprzęt to temat rzeka, o którym można napisać książkę, podobnie jak przynęty. Od robaków, ziaren przez ciasta, pasty, pellety i kulki proteinowe. Przy czym faktycznie kiedyś również wkładałam białe robaki pod język. To taki stary wędkarski dowcip, który stosuje się na młodych adeptach tego sportu. Ale na pewno przydatny był, gdy nie miało się co z nimi zrobić stojąc po pas w wodzie... Dobre były stare patenty jak obcięta szyjka z plastikowej butelki na sznurku powieszona na szyi. Na pewno większa pewność, że nie połkniemy robaków wołając o pomoc w podebraniu życiowego okazu.
roz


Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. wędkarz #2569908 | 79.124.*.* 2 wrz 2018 08:47

    pobyt z wędką nad jeziorem to fajne hobby pod warunkiem , że od czasu do czasu złowi się w miarę ładną rybkę a nie tylko ukleję

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Mat #2570392 | 37.47.*.* 2 wrz 2018 20:35

      Wiele naszych jezior często są przysłowiową "wanną" gdzie nie ma lub ciężko złowić coś "konkretnego" a to nie rzadko zniecheca wędkarzy... do tego ptactwa które wybijają świeżo wpuszczony narybek..itp itd. Duzo by pisać. Życzę sukcesów...

      odpowiedz na ten komentarz

    2. dyzio #2570523 | 46.230.*.* 3 wrz 2018 01:23

      jeść hodowlane ryby? może łososie z Norwegii? Fuj!

      odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5