Ocalić historię od zapomnienia

2018-10-14 18:00:00(ost. akt: 2018-10-14 17:03:00)
Dzieki Dorocie Bartoszewicz nieśmiertelnik znaleziony w naszym powiecie trafił do rodziny  żołnierza

Dzieki Dorocie Bartoszewicz nieśmiertelnik znaleziony w naszym powiecie trafił do rodziny żołnierza

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

— Ludzie szukają przez pokolenia... dziadek szukał ojca.... teraz szuka go prawnuk... Ludzie umierają, a historia jest żywa. I ją właśnie chcę ocalić od zapomnienia — mówi Dorota Bartoszewicz.
Dorota Bartoszewicz urodziła się w Nidzicy. Mama jej, z domu Szczepkowska, wychowała się w Wichrowcu, a tata w Napiwodzie. Do dziś mieszka tam jej rodzina. W Nidzicy, Muszakach i Janowie ma groby bliskich.

— Gdzie mieszkasz, czym się zajmujesz?

— Wychowałam się w Spychowie, powiat szczycieński. Szkołę średnią skończyłam w Rucianem Nidzie. Tam poznałam mojego męża, a że pochodzi on spod Augustowa, to sprowadził mnie na Podlasie. Kupiliśmy dom pod Augustowem. Mamy troje dzieci. W Solistówce mieszkamy już 13 lat i muszę przyznać, że naprawdę dobrze mi tu... otacza mnie rodzina i życzliwi ludzie. Jestem sołtysem wsi, społecznikiem, osobą, która, gdy trzeba pierwsza zakasuje rękawy, bierze łopatę i działa.

— Dlaczego zaczęłaś prowadzić akcję "Ocalić od Zapomnienia"?

– Ocalić od Zapomnienia było zupełnie spontaniczną akcją. Pewnego dnia trafiłam na fb na zdjęcie grobu z czytelną tabliczką Jerzego Raka, żołnierza AK, który zginął z rąk "bolszewika".

Patrząc na ten leśny grób 21letniego chłopaka popadłam w wielką zadumę... kim był, jak zginął... czy jego krewni wiedzą o grobie...
Ktoś wpisał pod zdjęciem komentarz, że ów grób trzeba ocalić od zapomnienia... i poszłam za ciosem.

W kilka minut założyłam stronę. Ogłosiłam akcję poszukiwania jego krewnych... po dwóch dniach post wyświetliło ponad
100 000 osób.

Po 4 dniach znałam już rodzinę "Jurka z lasu". Po miesiącu internauci wykonali piękną tablicę, a miejscowi odnowili grób, który w trakcie odkrywania tej historii okazał się być pusty. Jerzy zginął w tym lesie i był tam pochowany, ale jego ciało potajemnie ekshumował jego ojciec i przewiózł syna do rodzinnego grobu w Ostrołęce.

Kolejne sprawy napływały same. Ktoś znalazł list, nieśmiertelnik... Ktoś szukał informacji o miejscu pochówku lub chciał wiedzieć, gdzie szukać informacji... i ja w miarę możliwości takich wskazówek udzielam.

— Co Cię zmotywowało do tego, aby tę inicjatywę podjąć ?
— Ocalić od Zapomnienia to fenomen. Śmiało używam tego słowa, bo wiem, że moje historie rozwiązują się niemal wyłącznie za pośrednictwem Internetu.

Jako admin jestem sama, ale przecież są ze mną tysiące sympatyków: hobbystów, historyków, archeologów, lingwistów, urzędników, archiwistów... tysiące ludzi gotowych nieść pomoc... pomagają też osoby postronne poprzez oznaczanie nazwisk, udostępnianie postów.

Skala działań i ich zasięg przekracza granice Polski. I bardzo dobrze, bo przecież Polacy walczyli, zamieszkiwali lub umierali na całym świecie i na całym świecie są groby naszych rodaków.

Nie potrafię powiedzieć, ile zagadek udało się rozwiązać. Na pewno za mało. Nie wszystkie historie publikuję, ale wszystkie są mi bardzo bliskie. Staram się pomóc każdemu. Odpowiadam na wszystkie emaile, odbieram telefony. O to w tym chodzi... by ponownie wzniecić nadzieję, by ukierunkować kolejne poszukiwania.

Są sprawy, które utknęły. Mówię tu np. o bezimiennych grobach, o nieśmiertelnikach, których właściciele zapadli się pod ziemię... ale wierzę, że to wszystko po prostu potrzebuje czasu. Że każda sprawa czeka na odczytanie przez właściwego człowieka.

— Na jakie trudności napotykasz, zbierając materiał?

— Trudności zdarzają się często. Zniszczone archiwalia lub ich brak, niepełne dane o żołnierzu.. to jednak nie są powody, by przestać szukać.

Wręcz przeciwnie. Szukam wówczas dookoła, poznając przy tym kolejne osoby i kolejne ludzkie dramaty.

Trudne są sprawy leśnych grobów NN. Okazuje się, że bezimienne być nie powinny, bo ktoś kiedyś poległych pochował, ktoś miał ich dokumenty, ktoś coś widział, słyszał... niestety większość świadków nie żyje, a historie ustnie przekazywane często bywają skaleczone.

Była taka sprawa grobu polskich żołnierzy, których Rosjanie pod Augustowem rozjechali czołgiem. Jeden z nich zdążył przed śmiercią powiedzieć, skąd był i jak się nazywał. Paweł Hermann spod Poznania. Sprawdziliśmy archiwa. Miał on same siostry, które zmieniły po ślubie nazwisko... wnuki, prawnuki nie znają historii o bracie babci i utknęliśmy w miejscu.

To także sprawa grobu rodziny z powiatu grajewskiego. Grób NN okazał się grobem rodziny Świderskich z Baranowicz. Takie informacje znalazłam w białostockim IPNie.
Były tam akta z badania zbrodni hitlerowskich, a wśród nich zeznania świadków tamtych zdarzeń. Niestety, ojciec, syn i córka nadal spoczywają w lesie, gdyż krewnych póki co nie odnalazłam.

— Głównie jednak trafiają do Ciebie nieśmiertelniki?

— Tak. Większość moich poszukiwań dotyczy żołnierskich nieśmiertelników. Nieśmiertelnik to noszony na szyi dowód tożsamości. Wybite na nim było imię, nazwisko, wyznanie, nr ewidencyjny żołnierza, miasto WKU, rok urodzenia oraz pierwsza litera powiatu, w którym mieszkał żołnierz.

Jeśli nieśmiertelnik jest czytelny, to poszukiwania krewnych trwają zwykle kilka dni. Zdarzyło się raz odnalezienie rodziny żołnierza z I wojny światowej- Leonarda Górzyńskiego, który jako mieszkaniec Prus Wschodnich wciągnięty został do niemieckiej armii. Mieszkał w województwie warmińsko-mazurskim.

—Czy można to nazwać twoim hobby? Czy inaczej traktujesz swoje poszukiwania?
Otóż nie. Szperanie w ludzkim życiu, rozdrapywanie często bolesnych wspomnień, dawanie ludziom nadziei na odnalezienie grobu bliskiej osoby nie powinno być nazywane mianem hobby.

Hobby, to zbieranie znaczków. Zamykasz klaser i nie zaglądasz do niego tygodniami.

Moje poszukiwania wypełniają całą życiową przestrzeń. Gdy nie szukam, odpisuję na emaile, odbieram telefony, jeżdżę w Polskę na spotkania z już odnalezionymi rodzinami... Nie umiem tego nazwać. Niewątpliwie nie jest to hobby, a stały element mojego życia.

— Poszukiwania są bardzo pracochłonne. Jak sobie z tym radzisz?

— Myślę nad sformalizowaniem moich działań. Mam już logo dla mojej strony. Jest to łapana w dłonie biało-czerwona kropla krwi... Chyba założę stowarzyszenie. Popracuję nad tym zimą, gdy będę miała nieco więcej wolnego czasu.

Co z tego mam? Prowadzenie poszukiwań dokumentów, grobów lub żyjących krewnych żołnierzy pozwala mi zmierzyć się z okrutną historią Polski.
Poznałam setki ludzi, słyszałam ich opowieści. Spotkałam się z nimi poza Facebookiem... nie da się opisać ani mojej radości, ani ich wzruszenia. Są to emocje i obrazy, które zostaną we mnie do końca życia.

Poszukiwania są bardzo czasochłonne, ale nie żałuję ani minuty. Każdy w życiu powinien zrobić coś dla innych... bezinteresownie, z serca... Wiem, że gdyby to mój krewny zaginął, to byłabym wdzięczna za każdą pomoc. Ludzie szukają przez pokolenia... dziadek szukał ojca.... teraz szuka go prawnuk... Ludzie umierają, a historia jest żywa. I ją właśnie chcę ocalić od zapomnienia.
roz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5