Chciałbym przytulić córeczkę...

2019-02-01 19:00:00(ost. akt: 2019-02-01 14:11:25)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Marek ma 35 lat. Po wypadku jest sparaliżowany od stóp do głowy i tylko intensywna rehabilitacja może dać mu szansę na powrót do zdrowia. Jego największym marzeniem jest wziąć na ręce i przytulić córkę, która urodziła się już po wypadku.
Czasem wystarczy jedna chwila, by w gruzach legły nasze plany i marzenia. Jeden moment, w którym nasze życie zmienia się diametralnie. Nie mamy możliwości, żeby to przewidzieć i przygotować się. Tak stało się w przypadku Marka. W ubiegłym roku uległ wypadkowi, który zmienił jego życie.

Marek Radziewicz ma 35 lat, pochodzi z Nidzicy. Od kilku lat wraz z narzeczoną Natalią mieszkają w Olsztynie. Mieli wiele wspólnych planów i marzeń. Chcieli się pobrać, mieć dzieci i stworzyć im pełną milłści rodzinę. Nic nie zapowiadało tragedii... 14 lutego 2018 roku Marek jak zwykle rano wyszedł do pracy. W wyniku obsunięcia Marek został całkowicie przysypany ziemią. Zanim go odkopano, minęło ponad pół godziny. Miał liczne złamania kręgosłupa w odcinku szyjnym z uszkodzeniem rdzenia na poziomie C6/C7, złamanie kręgosłupa w odcinku piersiowym i ostrą niewydolność oddechową.

— Choć Walentynki uważane są za święto miłości, to dzień ten stał się najtragiczniejszym w naszym życiu — mówi Natalia Kamińska, narzeczona Marka. — Nasze życie, podobnie jak kręgosłup Marka, rozpadło się na kawałki… Strach o jego życie, godziny spędzone na szpitalnym korytarzu i przy jego łóżku.W tych trudnych chwilach okazało się, że jestem w ciąży.

Radość mieszała się z niepokojem. Powiedzieć, że było trudno, to jakby nic nie powiedzieć. Wszystkie nasze plany, marzenia zastąpiła jedna myśl — jak przetrwać ten koszmarny czas. Jak my sobie teraz z tym wszystkim poradzimy? Wiedziałam, że nie mogę się teraz poddać. Nie da się przygotować do bycia herosem, a życie właśnie tego ode mnie oczekiwało. Marek na mnie liczył i... dziecko, które miało się wkrótce narodzić.

Po wypadku przewieziono Marka do specjalistycznego szpitala, gdzie lekarze stoczyli walkę o jego życie. Marek przeszedł operację, a w roztrzaskany kręgosłup wstawiono śruby stabilizujące, półtora tygodnia spędził pod respiratorem… Przeżył cudem, ale w wyniku odniesionych obrażeń jest sparaliżowany od stóp do głowy i tylko intensywna rehabilitacja daje szansę na powrót do zdrowia. Pod koniec czerwca został wypisany ze szpitala. Od tego momentu walczę o jego powrót do sprawności.

W tej chwili całkowicie sparaliżowany, wymaga pomocy Natalii we wszystkich, nawet najprostszych czynnościach.
— Kto tego nie przeżył, nie może sobie nawet wyobrazić co się czuje w momencie, kiedy człowiek uświadamia sobie, że całe życie przewraca się do góry nogami — mówi Marek. — Kiedy człowiek jest zdrowy, nie dostrzega tego co ma i jak ogromnym szczęściarzem jest, że jest zdrowy. W obliczu tragedii różne myśli przychodzą człowiekowi do głowy. Pragnie się żyć, bo przecież jeszcze tyle planów i marzeń mieliśmy z Natalką...

Tyle miejsc jest do zobaczenia, poznania, tyle fajnych rzeczy chciałoby się jeszcze zrobić. Jedna chwila i wszystko to zmienia się w walkę o sprawność, o życie. Świadomość, że człowiek może nigdy już nie stanąć na swoich nogach, nie móc samodzielnie zjeść czy przytulić ukochanej osoby, jest nie do zniesienia. Depresja, załamanie i różne złe myśli przychodzą do głowy. I gdyby nie obecność i wsparcie Natalki, nie wiem czy miałbym siły, by walczyć.

W sierpniu 2018 roku na świecie pojawiła się Wiktoria. W tym trudnym czasie jest iskierką nadziei... Jest światełkiem w tunelu. To ona dodaje sił rodzicom: Natalii w opiece nad narzeczonym, a Markowi przywraca wiarę, że ma dla kogo żyć.

— Mamy teraz jedno wielkie marzenie: żeby Marek odzyskał choć część utraconej władzy w nogach i rękach — mówi ze łzami w oczach Natalia. — Żeby mógł podnieść i przytulić córeczkę. O niczym innym teraz nie marzy. Nasza mała księżniczka rośnie każdego dnia, a on chciałby mi pomóc w opiece nad nią, ale nie może, bo wymaga takiej samej opieki, jak ona. Trudno nam się z tym pogodzić, chcemy walczyć o jak największą sprawność. Potrzebna jest ciągła rehabilitacja.

Koszt jednego dnia pobytu na rehabilitacji to 700 złotych. Marek ma zasiłek rehabilitacyjny, ja przebywam na zasiłku macierzyńskim. Mieszkamy na stancji. Nie mamy pieniędzy na dobry sprzęt i rehabilitację. Nie dostaliśmy nawet zasiłku 500+ na dziecko, bo nasz dochód przekracza limit, a nikogo nie interesuje, ile kosztują leki i rehabilitacja.

Obecnie Marek z rodziną przebywa na turnusie rehabilitacyjnym w Bydgoszczy. W lutym minie rok od tragicznego wypadku. Wiele razy wraca myślami do tamtych chwil, które zmieniły jego życie. Czy utraconą sprawność da się odzyskać? W całości pewnie nie, ale rehabilitacja potrafi działać cuda. Szczególnie intensywna i regularna. Lekarze mówią, że jest na to szansa.

— Kiedy widzę, jak Marek spogląda z miłością na naszą córkę, to wiem, że nie poddam się i będę walczyć o jego sprawność — tłumaczy Natalia. — Wiem, że chciałby ją wziąć na ręce, przytulić, pobawić się a nie może. Nie mamy takich środków, by zapewnić Markowi rehabilitację dlatego proszę o pomoc. Liczy się każda złotówka.

Bez ludzi o dobrych sercach nie damy rady. Mówią, że dobro zawsze wraca, jeśli nie dziś, jutro, to za rok czy pięć... ale wraca. Jesteśmy młodymi ludźmi, pracowaliśmy, mieliśmy marzenia. Przyszło nam zmierzyć się z tragedią, nie chcemy się poddać. Nie marzymy już o egzotycznych podróżach czy pięknym domu. Chcemy, żeby Marek mógł sam zjeść, ubrać się, wykonać podstawowe czynności. Pomóżcie nam. Mała Wiktoria tak bardzo potrzebuje taty...

Joanna Karzyńska
j.karzynska@gazetaolsztynska.pl


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5