Chcę wrócić do domu

2019-05-26 16:00:00(ost. akt: 2019-05-23 07:40:45)
Rodzinny spór w Kozłowie trwa od lat. Niestety, nic nie wskazuje na to, by miał się zakończyć. W sądzie toczy się walka o odebranie darowizny sprzed 29 lat. Odcięty prąd to tylko wierzchołek góry lodowej.
Janina i Jan Łąccy 29 lat temu przekazali w formie darowizny dom swojej córce. W akcie notarialnym mieli zapisaną dożywotnią i nieodpłatną służebność osobistą polegającą na prawnym korzystaniu z pomieszczeń na parterze budynku. Państwo Łąccy mieszkali na dole, a ich córka wraz z mężem na górze.

— Podjęliśmy taką decyzję wspólnie z mężem. Oddaliśmy dom i gospodarstwo w zamian za dożywotnią opiekę — wspomina Janina Łącka. Trudna sytuacja 90-letniej dziś kobiety rozpoczęła się ponad dziesięć lat temu, po śmierci męża. — Córka z mężem zamykali bramę na klucz tak, że nie mogłam wejść ani wyjść na podwórko — mówi ze łzami w oczach pani Janina. Z opowieści kobiety wynika, że 5 lat temu córka odebrała jej jeden pokój na parterze.

— Od tego czasu córka porozumiewa się ze mną tylko w sposób pisemny. Nie rozmawiamy. W pismach nie mówi do mnie "mamo", tylko "pani". W kwietniu, gdy było jeszcze zimno otworzyli wszystkie okna w piwnicy, tuż pode mną i wymontowali drzwi na klatce schodowej tak, żeby na mnie wiało. Wyłączali mi prąd, a bezpiecznik zamykali na kłódkę. Tak samo było z piwnicą, zamknięta, tak że nie mogłam podłożyć do pieca— mówi kobieta. W maju, ze względu na problemy zdrowotne, pani Janina została przetransportowana do szpitala w Olsztynie. Po operacji, przebywała dwa miesiące w domu opieki. Kiedy wróciła do domu ani córka, ani zięć nie zapytali jak się czuje. Dostała od nich tylko kartkę, że zalega miesiąc z opłatami.

— Zanim mama zachorowała płaciła im tyle, ile chcieli. Moim zdaniem były to za duże kwoty. Nikomu rachunków pokazać nie chcieli. Drukowali tylko kartkę, na której sami wpisywali kwoty — mówi syn pani Janiny, Zbigniew Łącki. Czara goryczy przelała się, gdy we wrześniu córka i zięć całkowicie odłączyli Janinie Łąckiej prąd. Z relacji kobiety wynika, że nie zgodzili się także na podłączenie prądu od mieszkającego po sąsiedzku syna ani na założenie licznika energii.
— Zamiast zaprosić mnie na Wigilię, pozbawili mnie prądu — mówi z żalem kobieta. Syn pani Janiny wraz z żoną, u których od kilku miesięcy mieszkania 90-latka, nie mogą w to uwierzyć. — Jak można coś takiego zrobić własnej matce? Jak ona ma się poruszać po ciemku? Nie działa telewizor, nie działa lodówka. Tak się nie da żyć.

Mama popadła w depresję i całymi dniami wpatrywała się w okno. W swój dom, który stoi tuż obok naszego. Teraz oddziela go siatka, którą zamontowała moja siostra — mówi syn pani Janiny. Jego żona dodaje, że problem był nawet z zabraniem ubrań pani Janiny, kiedy trafiła do szpitala.
— Kiedy próbowaliśmy wejść do domu po ubrania, sprzątnąć, musieliśmy prosić o pomoc policję. Kiedyś mama zacięła się w domu. Musiałem wejść przez okno, żeby ją stamtąd wydostać. Moja siostra z mężem zamiast pomóc, chodzili dookoła domu i mnie fotografowali — mówi pan Zbigniew.

Odmienną wersję wydarzeń przedstawiają natomiast córka i zięć pani Janiny, którzy uważają, że działania podejmowane przez mamę i rodzeństwo mają doprowadzić do odebrania im domu. — Rodzice przekazali gospodarstwo na rzecz Skarbu Państwa w zamian za emeryturę, nam przekazali dom. Kiedy otrzymaliśmy darowiznę, budynek był w stanie surowym. Na wszystko musieliśmy ciężko zapracować. Założyliśmy na dachu solary, między innymi po to, żeby mamie było cieplej.

Opłaciliśmy podatki, kilka lat spłacaliśmy kredyt, w zamian słyszeliśmy tylko upokarzające odpowiedzi od mamy: ,,chcesz mieć wygodę to płać". Ponadto w akcie notarialnym nie ma nic o dożywotnim "służeniu" mamie — mówi Alina Kosobucka, córka pani Janiny. Pani Alina dodaje, że konflikt rodzinny rozpoczął się od momentu, kiedy mama pozwoliła na zamieszkanie w pokoju z osobnym wejściem swojemu synowi Stanisławowi.

— Brat ma problem z alkoholem. Awanturował się, bił tatę, wyzywał mamę, w piwnicy była pornografia. Mama zamykała się na klucz, a brat nie mając dostępu do łazienki załatwiał się w piwnicy i na podwórku. Kradzieże, niszczenie mienia były na porządku dziennym. Brat nie wywiązywał się z umowy najmu, więc napisałam wypowiedzenie. Mama się na to nie zgodziła — wspomina Alina Kosobucka. Po wyprowadzce brata nadszarpniętych relacji w rodzinie nie udało się już naprawić. — Mam 67 lat, od 21 roku życia byliśmy cały czas przy rodzicach. Robiłam mamie obiady, sprzątałam, byłam jak służąca, mama rządziła, o wszystko była wojna — mówi Alina Kosobucka.

Państwo Kosobuccy od 2014 roku zaczęli domagać się, by Janina Łącka partycypowała w opłatach za media. — Przeszliśmy na emeryturę, a nasze dochody nie były wysokie. Ja dostaję 1500 zł, mąż 800 zł. W grudniu 2014r. za okres 29.10-3.12 dostaliśmy rachunek za prąd w wysokości 539,46 zł, bo mama podgrzewała się piecykiem elektrycznym. Nie stać nas było na płacenie takich kwot, dlatego poprosiliśmy, żeby mama zaczęła dokładać się do rachunków za media, z których wszyscy korzystamy — wspomina pani Alina.

Jej mąż dodaje, że podłączenie piecyka groziło zwarciem instalacji. — My tu siedzimy na kablach. Dlatego nie da się zrobić oddzielnego licznika dla mamy. Piwnicę owszem zamykałem, bo teściowa wstała kiedyś w nocy i podkręciła temperaturę na piecu do 100 stopni. Groziło to wybuchem. W straży powiedziano mi, że gdyby coś się stało, to ja zostałbym obciążony. Często mieliśmy też awarię instalacji elektrycznej. Po ostatniej awarii iskra przeszła przez budynek i spaliła przyłącze prądu do domu. Tu chodzi o bezpieczeństwo — mówi Sławomir Kosobucki.

Małżeństwo podkreśla, że jeżeli mama ureguluje zaległy rachunek za prąd to nie widzą problemu, żeby jej go ponownie podłączyć. — Gdyby mama rzeczywiście, tak jak mówi, chciała wrócić do domu to zapłaciłaby. Przecież ma klucze, może tu przyjść, kiedy chce. Mama ma trudny charakter, ma nawet wyrok z zeszłego roku za awanturowanie się i wybicie nam szyby. Jest podburzana przez moje rodzeństwo. Kobieta, która ma 90 lat staje przed sądem i nas pozywa. My za niezapłacone rachunki sprawy jej nie założyliśmy — mówi Alina Kosobucka.

Pan Sławomir dodaje, że gdyby cokolwiek się stało boi się teraz nawet udzielić teściowej pierwszej pomocy, żeby nie zostać o coś oskarżonym. — Albo nas wykupią i zrzekniemy się darowizny, albo my zapłacimy za mieszkanie na dole. Teściowa zdążyła mi już zawał zafundować. Chcemy raz na zawsze zamknąć ten temat — mówi Sławomir Kosobucki. Pani Alina dodaje, że syn chce ich zabrać do Irlandii. — Mamy tego dość. Rodzina to teraz dla mnie bardzo odległe słowo — dodaje.

Komenda Powiatowa Policji w Nidzicy potwierdza, że w 2018 roku pod wskazanym przez nas adresem zostały przeprowadzone 4 interwencje. Dwie pierwsze zakończyły się pouczeniem stron o przysługujących im uprawnieniom.

— Pod koniec września 2018 w trakcie kolejnej interwencji w sprawie uniemożliwienia korzystania pani Janinie z energii elektrycznej, sporządzono stosowną dokumentację, a także pouczono o sposobie rozwiązania konfliktu poprzez dochodzenia swoich spraw na drodze sądowej. Kilka dni po tym zdarzeniu, w trakcie wizyty pointerwencyjnej, dzielnicowy, wdrożył procedurę Niebieskiej Karty w tej rodzinie, która prowadzona jest do dnia dzisiejszego — poinformowała asp. szt. Izabela Demska- oficer prasowy KPP Nidzica.

zl



Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. najlepiej na swoim #2739448 | 176.221.*.* 28 maj 2019 21:28

    Nie jedna teściowa już życie komuś umilała, te po 90 też potrafią kąsać jak żmije. Oczywiście tu sytuacja może być zupełnie inna, ale prawdę znają same zainteresowane. Może jakiś mediator by pomógł, skoro to wszystko poszło aż tak daleko.

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5