Dwa podpalenia w Napiwodzie w ciągu jednej nocy

2019-11-01 16:00:00(ost. akt: 2019-10-31 18:41:24)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Z wtorku na środę (22/23 października) w Napiwodzie doszło do dwóch pożarów. Spłonęły trzy auta osobowe i podpalona została budowana w czynie społecznym altanka. Mieszkańcy boją się o swoje bezpieczeństwo.
Nie wiadomo, czy oba pożary miały miejsce w tym samym czasie, czy najpierw sprawca lub sprawcy podpalili samochody, czy próbowali spalić altankę.

Nie ulega jednak wątpliwości, że informacja o podpaleniu samochodów dotarła do służb ratunkowych wcześnie rano 23 października, a o próbie spalenia altanki o około godz.15.

Andrzej Kowalski, właściciel spalonych aut, mieszka w Nidzicy, a gospodarstwo rodzinne ma w Napiwodzie.

— W środę rano obudziła mnie żona, która przez telefon została poinformowana o pożarze. Zebrałem się szybko i pojechałem do Napiwody. Była mgła, więc nie pędziłem. Jechałem ostrożnie. Gdy dojechałem na miejsce było już po wszystkim. Auta były całkowicie spalone — opowiada pan Andrzej.

Jak mówi, były to 2 samochody terenowe i jeden dostawczy. — Dwa samochody land rover discovery trzymałem z sentymentu — mówi.

Od sąsiadów dowiedział się, że zauważyli oni pożar dopiero wtedy, gdy zaczęły strzelać płonące opony. Wtedy zadzwonili do straży pożarnej.


Jak mówi pan Andrzej, to nie był pierwszy pożar w jego gospodarstwie. — Miałem aż 6 pożarów w ciągu kilku ostatnich lat. Jednej nocy spaliło się siano, a następnej słoma. 4 lata temu spalił się ciągnik, budynek gospodarczy. Z dymem poszły motory, skuter, piły, wykaszarki. Sprawcy do podpalenia użyli paliwa z moich ciągników. Straty wyniosły około 60.000 zł. Śledztwo zostało umorzone — mówi Andrzej Kowalski.

Do tej pory był spokój. I znowu pożar. — Uważam, że było to podpalenie, bo w każdym samochodzie z osobna ogień był podłożony — mówi pan Andrzej.

Dodaje, że boi się kolejnych podpaleń. — Dlatego konie stoją luzem w niezamkniętej stajni, żeby w każdej chwili mogły wybiec, a kombajn zbożowy trzymam u kolegi — dodaje pan Andrzej.


Tego samego dnia, gdy spłonęły samochody pana Andrzeja, nieznany sprawca, podpalił altankę, którą mieszkańcy budowali w czynie społecznym.

— Ja dowiedziałem się o tym od Mariusza Rykowskiego, który bardzo dużo i ciężko pracuje przy budowie altanki — mówi sołtys Napiwody Leszek Pepłowski.

Pan Mariusz, jak zwykle około godz. 15 przyszedł na plac, żeby kontynuować prace budowlane. I zauważył, że duża część tylnej ściany altanki jest podpalona. Od razu została zawiadomiona policja, która przeprowadziła oględziny na miejscu, zabezpieczyła ślady.

— Zastanawialiśmy się komu mogło zależeć na tym, aby ta niedokończona jeszcze altanka została spalona. Mieszkańcy postanowili zbudować ją z pieniędzy z funduszu sołeckiego. Mieliśmy na to tylko 9.500 złotych. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to za mało. Dlatego mieszkańcy zdecydowali, że wszystkie prace związane z budową zostaną wykonane w czynie społecznym, a pieniądze z funduszu pójdą na zakup niezbędnych materiałów — mówi sołtys Napiwody Leszek Pepłowski. Udało im się pozyskać drewno za darmo od zakładu drzewnego, który znajduje się w Napiwodzie.

Do pracy np.przy impregnacji drewna przyszli prawie wszyscy mieszkańcy. — Stawiali się na placu budowy całymi rodzinami. Dzieci też pomagały. Wiedzieliśmy, że robimy to dla siebie — mówi sołtys. Efekty ich pracy było widać gołym okiem. I nagle... ktoś przyszedł i podpalił.

— Ale my się nie poddajemy, nie odpuszczamy. Pracę musimy dokończyć. Dlatego już następnego dnia po podpaleniu ruszyliśmy z robotą — mówi Leszek Pepłowski.

Sołtys zaczął się zastanawiać nad tym, czy próba podpalenia altanki ma coś wspólnego z próbą podpalenia jego posesji. Otóż, latem ktoś podpalił świerki, które rosną przy posesji Leszka Pepłowskiego.

— To był chyba cud, że nie spaliły się drzewa od strony wewnętrznej mojej posesji, a tylko te, które rosły od strony zewnętrznej, prawie 45 metrów. Ktoś również prawdopodobnie podpalił drzewka od strony cmentarza i kaweł mojego lasu — mówi sołtys.

Mieszkańcy Napiwody są wstrząśnięci tym, co się wydarzyło. Wierzyć się nie chce, że ktoś chciał zniszczyć ich ciężką pracę. Czują się zagrożeni. Nie śpią w nocy, nie gaszą świateł w domach i oświetlenia posesji.

— Boją się, że każdego z nich może spotkać to samo, co pana Andrzeja. Chcielibyśmy wzmożonych patroli policji na terenie naszej miejscowości — mówi sołtys Leszek Pepłowski. Zapewnia, że nie mają pojęcia, kto może być podpalaczem. Mieszkańcy proszą o pomoc w ujęciu sprawcy.

Na to co się stało zareagował także burmistrz Nidzicy Jacek Kosmala, który na swoim profilu FB napisał: Na takie akty bezmyślnego wandalizmu, jaki miał miejsce w Napiwodzie, w naszej gminie nigdy nie będzie przyzwolenia. Nie dość, że spłonął majątek jednego z mieszkańców Napiwody, to jeszcze poważnie ucierpiała altana, którą mieszkańcy w czynie społecznym wspólnie budowali. Mam nadzieję, że sprawcę uda się szybko ustalić, a kara jaką za ten czyn zapłaci będzie adekwatna. Dlatego w imieniu mieszkańców Napiwody proszę o każdy sygnał, który pomoże ustalić sprawcę"
— W sprawie podpaleń toczy się postępowanie — mówi oficer prasowy nidzickiej policji Alicja Pepłowska.

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Wer #2812810 | 188.147.*.* 1 lis 2019 19:40

    Czas żeby policja się wzięła do roboty a nie tylko umorzenia.

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  2. jest podpalacz ? #2815243 | 178.235.*.* 6 lis 2019 20:13

    podpalacz się znalazł jest z Napiwody jest nim ,,,,,,,,,,

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5