Dziennik w czasach zarazy

2020-03-29 10:00:00(ost. akt: 2020-03-26 09:19:12)
fot.1

fot.1

Autor zdjęcia: Archiwum rodzinne

Nidziczanin Michał Piskorz mieszka w Norwegii, gdzie także dotarł koronawirus. — Mieszkam na wsi, pracuję w przedszkolu, które zostało zamknięte. Postanowiłem pisać dziennik ziemianina, żeby nie zwariować w tym trudnym czasie — mówi
Dzień 4
Kolejny dzień w bańce zwanej kwarantanną. Rozpocząłem od praktycznych zadań. Praktycznych znaczy dla większości osób sprzątanie i ogarnienie metrów kwadratowych należących do banku, na których przyszło nam żyć w 2020. Jako że pracuje w przedszkolu, przygotowuję sobie różne plany, według których będę pracował z dziećmi po tej wymuszonej przerwie.

Zaglądam do fachowej literatury, żeby wiedzieć więcej, albo żeby może spojrzeć na to, co już wiem z innej perspektywy. Pomaga bardzo. Zacząłem też czytać książkę o pewnym misjonarzu, który na początku XX wieku ryzykował życie, żeby opowiadać ludziom o Jezusie. Ryzykował, bo wierzył w to, co robił.
Czy ktoś z nas ryzykowałby życie z własnej woli dla jakiejś idei, w która wierzymy?

Pytanie, na które każdy może odpowiedzieć sobie sam, szczególnie teraz, gdy widzimy, że nie będziemy się przechadzać wiecznie po tej planecie…
Zewsząd dochodzą różne wieści i świadomie podjąłem decyzję o nieuczestniczeniu w tym wyścigu zbrojeń na najbardziej apokaliptyczne wieści ze świata. Co nie oznacza, że jestem ignorantem, ale postanowiłem dopuszczać do siebie informacje, które tak naprawdę mają wpływ na mnie tu i teraz, czyli co dzieje się w okolicy.

Spędzam ten czas z moją ukochana córką i mimo że mam ręce pełne roboty i staram się co chwilę wymyślać jakieś ciekawe zajęcia, to wiem, że czuję czasem zmęczenie tym, że scenariusz dnia odbywa się tylko środku. Wczoraj mieliśmy tor przeszkód, układanie puzzli, rozwiązywanie zadań (Lea chodzi do zerówki, więc jak najbardziej ma teraz czas na ćwiczenie choćby pisania), robienie muzyki na iPadzie, gry planszowe i oczywiście zabawy lalkami. Dzień Lei jest wypełniony zabawą bez względu na to, czy stoi za tym jakiś ukryty pedagogiczny koncept czy też po prostu przyjemne spędzenie czasu.

Dzień 5
Kolejny dzień naszej domowej «posiadówki» rozpocząłem, rzucając spojrzenie przez okno. Odsłaniając zasłony w sypialni, nie spodziewaliśmy się tak pięknego dnia. «Patrz tata jak pięknie» - krzyknęła Lea i przez chwilę zapomniałem, że jesteśmy w pewnym stopniu uziemieni na czas pandemii.

Słońce od samego rana próbowało poprawić nam nastrój i tak właśnie się stało. Tuż po śniadaniu postanowiliśmy wyjść na świeże powietrze i spędzić czas w naturze, która nigdy nie zawodzi. Mieszkamy na wsi, więc dookoła same lasy, największa rzeka Norwegii Glomma z pięknymi widokami oraz rzut przysłowiowym beretem od fiordu. Wiem jako pedagog, że ważne jest, żeby dzieci mogły współdecydować i aby mogły wybierać same, jak chcą spędzić czas wolny.

Lea wybrała pobliskie jezioro i już po 5 minutach w aucie przenieśliśmy się na «nasze Mazury». Lyseren to jezioro przypominające nam do złudzenia wody Warmii i Mazur. Komfort bycia tam bez ludzi i spędzanie czasu sam na sam przy rozmowach o ptakach, które słyszymy, wodzie błyszczącej jak kryształ, czy drzewach, które wydają odgłosy, tańcząc jak im wiatr zagra. To niesamowite uczucie !! Uczucie wolności, które nam ogranicza i komplikuje wirus w życiu codziennym - to bezcenna lekcja. Niby zwykły spacer z córką na łonie natury, a jednak dał nam obojgu tak dużo. Czy można być prawdziwie wolnym w czasie ograniczonej przestrzeni do życia ?

Myślę, że tak, gdyż wolność jest tylko i wyłącznie w naszej głowie ! Nadal uczestniczymy aktywnie w zwalczaniu rozprzestrzeniania się wirusa nie chodząc nigdzie w publiczne miejsca, ani nie spotykając się z rodzina czy przyjaciółmi. Ten czas pokazuje nam jak możemy wykorzystać, to co mamy nie rozglądając się na boki i nie marudząc na otaczającą nas rzeczywistość. Kreatywność być może być pobudzana, gdy się nudzimy, więc życzę wszystkim trochę nudy w tym mocno podkolorowanym świecie plastikowych marzeń.

Dzień 6
Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam być sam. Nie znaczy to, że izoluję się od ludzi i szukam tylko i wyłącznie samotności, jednak przebywanie z innymi ludźmi wymaga trochę zaangażowania. Szczególnie, gdy ma się dzieci. Nie możemy poświęcić czasu na to, co chcemy tu i teraz.

Być może ktoś pomyśli teraz ale jak to ? Nie zrozumcie mnie źle, to fantastyczne wychowywać dzieci i moc spędzić z nimi czas. Patrzeć na to jak uczą się nowych rzeczy, jak rozwiązują swoje «najważniejsze we wszechświecie» problemy i jak dzielą się z nami swoimi spostrzeżeniami. To ciągle niezgłębiona wiedza i proces niekończącego się rozwoju jak być dobra mama czy tata.

W dzisiejszych czasach mamy nieograniczone możliwości rozwoju i tylko od nas samych dorosłych zależy, czy pójdziemy drogą rozwoju czy może zatrzymamy się na tym, co wiemy albo na powielaniu błędów w wychowaniu naszych pociech. Można skorzystać z wiedzy tych, którzy zajmują się na co dzień praca z dzieciakami, albo poczytać książki, które mogą pomóc nam spojrzeć na naszą rolę jako rodzica z innej perspektywy.

Nie mówię o postawie posiadania magicznej formuły na wychowanie dzieci, ale raczej pragnie zaznaczyć, że całkiem nieświadomie możemy popełniać błędy, które mogą kształtować nasze dzieci. Sam często łapię się na tym, że mógłbym zachować się inaczej, albo powiedzieć to, czy tamto w zupełnie inny sposób, ale jestem tylko człowiekiem poszukującym klucza do lepszych rozwiązań. Nie jesteśmy nieomylni, a już na pewno poszukując będziemy czasami wpadać w zarośla.

To, co myślisz dziś jutro może stać się twoją rzeczywistością. Życzę nam wszystkim spojrzenia na siebie trochę z innej perspektywy, z perspektywy człowieka, który może zacząć robić rzeczy trochę inaczej.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5