Z dnia na dzień rzuciłam etatową pracę, by realizować swoje marzenia!

2020-05-03 16:30:00(ost. akt: 2020-05-03 16:19:43)
Edyta Choińska ma 34 lata i pochodzi z Nidzicy. Pewnego dnia postanowiła rzucić etatową pracę, by realizować marzenia, nie mając nic prócz doświadczenia na koncie. Zwiedziła 21 krajów, na kilka lat osiadła w Barcelonie, jednak już planuje przeprowadzkę do Berlina. Dopiero w wieku 65 lat widzi siebie w domku nad morzem, gdzie chciałaby pisać książki o swoich podróżach...
—Jak zaczęła się Twoja przygoda z podróżowaniem?

—Już jako dziecko podróżowałam z moją mamą, która była wielokrotnie kierownikiem lub wychowawcą różnych kolonii. Dzięki niej po raz pierwszy zobaczyłam Śnieżkę, Bieszczady, Wisłę czy Solinę. Mam wiele fantastycznych wspomnień z dzieciństwa. Mój pierwszy wyjazd za granicę to też wypad rodzinny. Pojechaliśmy do Afryki.



—Brzmi egzotycznie...

—O tak, rzeczywiście! Jednak należy pamiętać, że Afryka to nie tylko Kongo, ale też chociażby Egipt, Maroko, Tunezja. Ale owszem, brzmi egzotycznie. Mając 14-15 lat byłam na wyciecze w Tunezji. To było ogromne zderzenie kulturowe, inny język, przepiękne widoki. Ten wyjazd otworzył mi oczy na to, jak różnorodny jest świat.

—Pamiętasz swoje pierwsze wycieczki?

—Mam w pamięci pierwsze wyjazdy nad Jezioro Omulew, Kownatki, do Olsztyna. Jednak najbardziej zapadły mi w sercu kolonie, które spędziłam w Pieckach, niedaleko Mrągowa. Miałam wtedy 11 lat, zjechały się dzieciaki z całych Mazur, spędzaliśmy tam kilka tygodni. Była piękna pogoda, wspaniałe widoki. Z nostalgią wspominam kolonijny chrzest, strumyczek, wycieczki do stadniny koni i wspaniały koncert Czesława Niemena, na którym wówczas byłam. To piękne miejsce i piękne czasy. Do Piecek wróciłam po latach, i było mi bardzo smutno jak zobaczyłam, że miejsce ze wspomnień dzieciństwa stało się tak bardzo zaniedbane.



—Pewnego dnia podjęłaś bardzo odważną decyzję... rzuciłaś pracę i przeprowadziłaś się do Barcelony...

—Od czasów studenckich pracowałam na etacie w wielu firmach. W 2014 roku zabrakło mi jednak podróży, które odbywałam wcześniej i pewnego wrześniowego dnia…po prostu postanowiłam rzucić etatową pracę, by zacząć realizować marzenia... nie mając nic prócz doświadczenia na koncie. Założyłam własną działalność gospodarczą, spakowałam się i z dnia na dzień przeprowadziłam się do Warszawy. Od przyjaciela dostałam książkę z dedykacją "Wczoraj Nidzica, dzisiaj Warszawa, jutro - cały świat". Pomyślałam wtedy - jasne, cały świat. To był rok 2015 i jeszcze wtedy nie spodziewałam się, że moje życie "wywróci się do góry nogami". Z Warszawy pojechałam do Niemiec, po czym zawalczyłam o możliwość wyjazdu na 3 miesiące do Barcelony. Pojechałam... i zostałam. W Barcelonie mieszkam od 4 lat.



—Co Cię najbardziej urzekło w Barcelonie?

—Absolutnie rozkochałam się w naturze, ludziach, ich otwartości, stylu życia. Ludzie wychodzą do parku, rozkładają koce, siadają, rozmawiają, opalają się. Obok inni grają w siatkówkę. To mnie niesamowicie zainspirowało. Moja przestrzeń to było absolutne multi-culti, otaczali mnie ludzie z całego świata, mówiący w różnych językach, a jednak każdy każdego rozumiał. Do Barcelony pojechałam "w ciemno". Nikogo nie znałam, nie miałam mieszkania, o które w Hiszpanii wcale nie jest łatwo. Miałam dużo szczęścia, bo udało mi się znaleźć pokój w malowniczej dzielnicy, niedaleko wzgórz. Poznałam nowych przyjaciół, a także obecnego partnera i stwierdziłam, że Barcelona to na dzień dzisiejszy moje miejsce na świecie.




—W Barcelonie mieszkasz od 4 lat. Osiadłaś tu na stałe?

—Niedługo czeka mnie przeprowadzka do Berlina, a potem zobaczymy gdzie... (śmiech)

—Dlaczego Berlin?

—Z wielu powodów, ale przede wszystkim Berlin jest bliski pod względem kulturowym Barcelonie. A przeprowadzam się głównie ze względów ekonomicznych. Mam swoje plany biznesowe i stąd decyzja o przeprowadzce. Mieszkanie za granicą ma wiele zalet. Nowo poznani znajomi stają się w pewnym sensie rodziną, a dzięki temu można poznać inne kultury, obrzędy, historie. To jest niezwykle interesujące i zachęca mnie do dalszego poznawania.



—Nie myślałaś o powrocie do Polski?

—Nidzicę uważam za swój dom i mówiąc, że jadę "do domu" mam na myśli to miasto. Jednak czuję, że na stałe nie wrócę już do Polski, po latach pobytu zagranicą jest mi do niej daleko kulturowo. Barcelona, Brazylia - to kraje otwarte na ludzi i w takiej otwartości, wolności czuję się dobrze. W Polsce utarł się taki schemat: praca, dzieci, mieszkanie. To nie dla mnie, pomimo że kupiłam mieszkanie w Olsztynie, to chcę doświadczać i żyć podróżami. Podróżnicy tak mają, że nie osiedlają się, wręcz nie potrafią usiedzieć w miejscu. Oczywiście uważam, że Polska jest przepiękna, w Nidzicy jestem tak często, jak tylko mogę. Tu się wychowałam, tu jest moja społeczność, przyjaciele, znajomi, część rodziny. Jednak w Barcelonie czy Berlinie wszyscy cieszą się dniem dzisiejszym, są tu i teraz, nie ma nacisków, presji, panuje otwartość umysłu i są to miejsca bliższe mojemu stylowi życia.

—Czyli nie planujesz "osiąść gdzieś na stałe"?

—Widzę siebie w wieku 65 lat w domku nad morzem, jak pisze książki o swoich podróżach (śmiech). Mieszkanie, które kupiłam wynajmuję, nie mam jeszcze dzieci, nic mnie nie ogranicza i chcę z tego korzystać. Chociaż, jak dzieci moich znajomych podrosną i oni zaczną podróżować, mnie pewnie czeka "siedzenie w pieluchach" (śmiech). Widząc dzisiaj mojego chrześniaka, który niedługo idzie do liceum przyznam, że widzę biegnące lata i daje mi to do myślenia, ale mimo wszystko póki co, nie planuję „osiąść na stałe”.

—Jak na Twój wyjazd zareagowała rodzina, znajomi? Nie byli zdziwieni?

—Na pierwszym roku studiów po raz pierwszy poleciałam do Stanów Zjednoczonych. Już w samolocie poznałam nowych znajomych. W ciągu 2-3 dni wszyscy się znaliśmy, mieliśmy domek na plaży. Wydaje mi się, że młodsi ludzie mają więcej odwagi do podróżowania. Po powrocie do domu powiedziałam: ,,mamo, to nie koniec". Żyłam wtedy amerykańskim snem, chciałam poznawać, doświadczać, uczyć się języków. Znajomi przyzwyczaili się do moich wyjazdów, wiedzą, że drzemie we mnie ,,niespokojny duch". Często pytają: ,,co znów wymyśliłaś?" (śmiech).



—Iloma językami się posługujesz?

—Język angielski to codzienność. Bez niego ani rusz. Znam też niemiecki i dogadam się po hiszpańsku. Moim celem jest doszlifowanie języka hiszpańskiego oraz poznanie portugalskiego w wersji brazylijskiej. Języka angielskiego uczyłam się w szkole, później dokształcałam się w prywatnej szkole. Angielski i niemiecki to języki, które pamiętam z dzieciństwa- z telewizji, piosenek, książek. Słuchałam i powtarzałam. Jeżeli ktoś myśli, że dogada się za granicą bez znajomości języków, to jest w błędzie. Takim osobom odradzam samotne wyprawy, z kimś bądź z biurem podróży- jak najbardziej. Pamiętam rodzinną wycieczkę do Sant Petersburga. W Rosji nie potrafiłam dogadać się absolutnie z nikim! Tam ludzie nie porozumiewają się w języku angielskim. Za to mama dała prawdziwy pokaz swoich umiejętności, a ja czułam się znów jak mała dziewczynka, która trzyma się sukienki mamy. (śmiech)

—Można powiedzieć, że miłość do podróżowania zawdzięczasz poniekąd mamie...

—Dobry rodzic to podstawa. Rodzice są przecież idolami dla swoich dzieci. Jeżeli fajnie wychowują, będą inspirowali do wielu rzeczy. Pamiętam, jak w szkole podstawowej były organizowane kilkudniowe wycieczki. Jedną z nich była kilkudniowa wycieczka do Zakopanego, podczas której mieliśmy zobaczyć Tatry. Miałam wtedy 14 lat. Mama powiedziała mi, że zanim zobaczę Tatry muszę zobaczyć wiele innych gór, żeby docenić ich piękno. I nie pojechałam. Byłam natomiast w Bieszczadach, w Beskidach, a Tatry zobaczyłam dopiero mając 20 kilka lat. I wtedy zrozumiałam, co mama miała na myśli. Z górami trzeba się oswoić, trzeba odkrywać je pomału. Mama nigdy nie powiedziała mi, że się boi, chociaż wiedziałam, że w głębi duszy cała drżała, gdy jechałam do Indii czy przeprowadzałam się do Barcelony. Naprawdę wiele jej zawdzięczam.

—Ile krajów odwiedziłaś?

—Kiedyś próbowałam to wszystko zliczyć, i jeśli wziąć pod uwagę wypad do Andory, gdzie wybraliśmy się w grudniu, żeby zobaczyć śnieg, to 21 krajów.

—Podróżujesz sama czy z kimś?

—Jak byłam sama podróżowałam sama (śmiech), teraz oczywiście jeżdżę z moim partnerem.

—Pobyt w jakich miejscach najbardziej zapadł Ci w pamięć? Dlaczego?

—Kilka razy byłam już w Brazylii. Uwielbiam ten kraj i wybieram się tam ponownie zaraz po zakończeniu pandemii. Wycieczka do Amazonii, zobaczenie z bliska różowych delfinów, przeżycie Sylwestra na plaży Copacabana w Rio de Janeiro to były niezapomniane przeżycia.

Ale zwykłe miejsca okazały się tymi, które najbardziej zapadły mi w pamięć, jak na przykład dzień spędzony na farmie należącej do kościoła. Było tam mnóstwo egzotyki, biegały strusie, konie swobodnie chodziły i zaczepiały, ktoś opowiadał o wężu boa błąkającym się po okolicy. Jak się okazało, na farmie pracują osoby, które wychodzą z systemu więziennictwa. Zajmują się oni całą farmą, uczą się odpowiedzialności, dbają o zwierzęta, a to ułatwia im powrót do normalnego życia i pomaga w znalezieniu pracy.

Ciekawy był też wypad do Rosji, podczas którego trafiliśmy na majowe świętowanie zakończenia II wojny światowej. Na ulicach maszerowało wojsko, jeździły czołgi, powiem szczerze, że aż momentami się bałam (śmiech). Ale to było ciekawe doświadczenie, zobaczyć zakończenie II wojny z zupełnie innej perspektywy.

Wspaniały był także wyjazd do Indii, gdzie zostaliśmy zaproszeni na hinduski ślub do mojej przyjaciółki. Długo zastanawiałam się czy jechać.

Pamiętam, jak siedziałam z mamą przy stole i mówiłam, że ,,nie wiem czy pojadę", mama zaczęła się śmiać i odpowiedziała: ,,jasne, ty już tam jesteś!". Trochę ograniczały nas finanse, ale w końcu zdecydowaliśmy się lecieć. Trzeba być odważnym!

Hinduskie wesele to było coś niesamowitego - pan młody, który wjeżdża na koniu, cały obwieszony pieniędzmi - magia, jak z filmu! Taka podróż była moim marzeniem. W Indiach upały sięgające 46-48 st. C, do tego ogromny smog, nie było widać słońca, i bardzo pikantne jedzenie. To może najmniej przyjemne wspomnienia z Indii, ale za to różnice kulturowe, bogata historia bijąca z odwiedzanych miejsc wywarła na mnie wrażenie.

Z Indii wybraliśmy się do Nepalu. Nawet mi się nie śniło, że będę kiedyś oglądać wschód słońca nad Annapurną! To był tak wyjątkowy moment, że nie będę ukrywać, ale wzruszyłam się.

Nepalczycy dodatkowo wspaniale traktują ludzi, reagują na nas uśmiechem, życzliwością. W Nepalu rozkochałam się totalnie. To przepiękny kraj, w którym można odbyć piesze wycieczki w góry, albo popływać kajakiem po dżungli. Te podróże, pod względem kulturowym, wiele wniosły w moje życie.

Chaos, który tam panuje, jazda samochodem po górskich serpentynach, wyprzedzanie tirów na zakrętach, kamienie tworzące drogi, brak w wielu miejscach asfaltu na krajowych drogach. To były momenty zaskakujące i wcale się nie dziwię, że można przeczytać o tragediach, takich jak autobusy spadające w przepaść. Momentami naprawdę miałam obawy, czy my dojedziemy do celu. Nie polecam też samotnych wypraw do Indii kobietom. Mogą czuć się delikatnie mówiąc niekomfortowo, samotnie spacerując niektórymi ulicami New Dehli.

—Przygotowujesz się do podróży czy raczej stawiasz na spontaniczne wyjazdy?

—Czasami zdarzały się spontaniczne wypady, chociażby do Asturii w Hiszpanii, Santander- miasta typowo hiszpańskiego, Lizbony w Portugalii. Wcześniej nie byłam w tych miejscach, ale czułam się pewnie, bo znałam język i miałam telefon z internetem w kieszeni. Jednak do typowych wypraw, jak chociażby do Indii, Nepalu, Brazylii czy Stanów Zjednoczonych trzeba się wcześniej odpowiednio przygotować. W przyszłym roku planuję zwiedzić Kambodżę i Bali. Lubię podróżować tanio. Polecam zamiast jechać na Majówkę nad morze, polecieć na Majorkę czy do Barcelony. Można znaleźć loty za 200 zł w obie strony. Ja biorę ze sobą plecak i kilka niezbędnych rzeczy: klapki, spodenki, bieliznę, buty. Resztę można dokupić na miejscu, często bardzo tanio, jak na przykład w Brazylii czy Nepalu.

—Prowadzisz bloga kreatywnepodroze.pl/. Skąd taki pomysł?
—Pisanie bloga to dla mnie przyjemność. Miał być głównie dla najbliższych, żeby wiedzieli, gdzie jestem i co robię. Z czasem strona zaczęła się rozwijać, zaprzyjaźniłam się z innymi blogerami, jestem zafascynowana, jak cudowne zdjęcia robią ludzie. Opisuję głównie swoje przeżycia, emocje, ale zaczęłam myśleć o założeniu angielskiej strony z poradami, by polecać fajne i nieturystyczne miejsca na przykład w Barcelonie. Często piszą do mnie ludzie z takimi pytaniami, więc fajnie byłoby napisać dla nich takie posty.

—W kilku zdaniach, czym dla Ciebie są podróże?
—Odkrywaniem siebie, innych kultur, pasji, poznawaniem innych ludzi i języków. Kiedyś mój profesor powiedział, że podróże uczą- ale mądrych, głupich natomiast ogłupiają. I dało mi to do myślenia. Podróże są w zasięgu ręki. Ja zaczęłam podróżować na „pełen etat” przed 30stymi urodzinami, a wtedy nie miałam wiele w portfelu, ale miałam odwagę, wsparcie najbliższych i pomysł (śmiech). Do odważnych świat należy!


Komentarze (10) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Wiktoria #2915717 | 94.254.*.* 4 maj 2020 17:21

    Brawa za odwagę, by złamać schemat i za rozwój niesamowitej pasji! Wszystkim miłośnikom podróży i nie tylko polecam bloga kreatywnepodroze.pl! Najważniejsze w życiu, to robić i dzielić się tym, co się naprawdę kocha! Z własnego doświadczenia wiem, że świadome podróżowanie kształci najbardziej. Polecam! Świetny wywiad, Edyta :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  2. Nie pracuje ? #2915667 | 95.41.*.* 4 maj 2020 16:01

    A ka$a z kąt ???????

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. kariny, seby #2915560 | 89.228.*.* 4 maj 2020 13:09

      dzesiki, zal dupe sciska, trzeba sie uczyc matoly

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-7) odpowiedz na ten komentarz

    2. Pastuszek #2915441 | 37.248.*.* 4 maj 2020 09:12

      Bełkocik. Teraz ta paniusia leży i kwiczy, bo się skończyło.

      Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. man #2915357 | 81.190.*.* 3 maj 2020 23:05

        też lubię podróżować, poznawać innych ludzi, gadać o życiu. dotychczas byłem w 19 krajach Europy (niektóre kilka razy) i 3 razy w USA (w sumie 3,5 roku). jednak od 10 lat nigdzie nie byliśmy z powodu powiększającej się rodziny. gdy dzieci wystarczająco urosną (tak, aby nie były uciążliwe dla otoczenia) znowu zaczniemy jeździć

        Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        Pokaż wszystkie komentarze (10)
        2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5