Marzę, by zatańczyć w teledysku

2020-04-30 19:00:00(ost. akt: 2020-04-29 19:21:32)
Magdalena Karcz jest uczennicą liceum ogólnokształcącego w Nidzicy. Jak przyznaje, stara się, by jej oceny były dobre, skupiając się głównie na przedmiotach, które ją naprawdę interesują. Nie ukrywa także, że często od nauki woli salę treningową...
— Jak zaczęła się Twoja przygoda z tańcem?
— Zaczęło się od tego, że moje starsze o kilka lat siostry postanowiły zapisać się na trening tańca w nidzickim zamku, więc dołączyłam do nich. Miałam wtedy 6 lat. Zostałam przydzielona do grupy młodszej, a one do starszych. Na początku nie spodobało mi się, więc dołączyłam do starszej grupy. Tam się odnalazłam i uczęszczałam na zajęcia przez rok. Po tym czasie trener, pan Rafał Ziółkowski przeniósł mnie do grupy zaawansowanej, która należała do klubu sportowego TAN Nidzica. Był to wrzesień. Na pierwsze eliminacje do Mistrzostw Polski pojechałam już w styczniu, a na pierwsze zawody Mistrzostw Świata we Włoszech w maju. To było 10 lat temu, miałam wówczas 8 lat.

— Czym stał się dla Ciebie taniec?
— Czasem zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie bez tańca. Taniec nauczył mnie wrażliwości, determinacji, pewności siebie. Pozwala mi przenieść się w mój własny świat, do którego nie chcę nikogo wpuszczać. Tańcem "wykrzykuję" wszystkie problemy, które mnie dręczą. Na parkiecie mogę pokazać swoją ciężką pracę, wrażliwość, ale również zadziorność i wielką pewność swojego ciała. Bardzo budujące jest dla mnie to, gdy po zakończonym występie podchodzą do mnie rywale czy ich rodzice i gratulują, podziwiają, chcą zrobić zdjęcie czy po prostu porozmawiać i mnie bliżej poznać. To piękne uczucie, jestem szczęśliwa, że mam możliwość tego doświadczać.

— Jaki styl taneczny jest Ci najbliższy?
— Modern jazz i hip-hop. Są to dwa zupełnie inne światy, dzięki którym mogę pokazać dwie różne strony mojej osobowości. Hip hop jest energiczny, pozwala mi wyrazić wolność, młodzieńczą żywiołowość, fantazję oraz być podczas tańca takim wulkanem energii, jakim jestem na co dzień. Z kolei modern jazz jest tańcem spokojnym i lirycznym, pozwala się wyciszyć, opada złość, pojawiają się emocje, których często nie potrafimy wyrazić słowami lub trzymamy je w sobie. Pozwala mi uwolnić swoją skrytą, wielką wrażliwość, co jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ nie ukazuję jej na co dzień, a poprzez taniec mogę się nią podzielić z innymi.

— Jakiej muzyki słuchasz i do jakiej najbardziej lubisz tańczyć?
— Słucham zagranicznego rapu, a rodzaj zależy od nastroju. Zazwyczaj wieczorami, gdy chcę się wyciszyć, pobyć sama ze sobą, odstresować się, włączam sobie kilka ulubionych utworów, a za dnia, gdy potrzebuję motywacji do ciężkich treningów sprawdza się mocny rap z mocnym bitem. Właśnie do takich utworów najczęściej tańczę. Zagraniczny rap, podczas tańca, daje możliwość bardziej złożonej i energicznej choreografii. Dzięki zróżnicowanemu tempu i linii melodycznej daje okazję do tańca freestyle, czyli na zupełnym luzie, bez choreografii.

— Najważniejsze osiągnięcia, które masz na swoim koncie?
— Osiągnięcie, z którego jestem najbardziej dumna to 1. miejsce w solo na Wojewódzkim Turniej Tańca Nowoczesnego Warmia Power z listopada ubiegłego roku. Jest ono dla mnie najważniejsze, ponieważ ciężko walczyłam o to miejsce, rywalizując z ponad setką świetnych tancerzy z większych miast. Tańczyłam styl hip hop, który tańczę w solo dopiero od 3 lat, i którego uczyłam się w większości sama. To już drugi rok z rzędu, kiedy na tym turnieju stałam na najwyższym stopniu podium. Drugim najważniejszym osiągnięciem jest podwójne wicemistrzostwo w Ogólnonarodowym Turnieju w 2017 i 2018 w kategorii disco dance.

— Wolisz taniec solo czy w grupie?
— Zdecydowanie wolę taniec solo. Jestem osobą, która dostrzega każdy błąd w ruchu i chce mieć pełną kontrolę nad występem. Biorę wówczas odpowiedzialność za każdy szczegół i nawet, gdyby miało pójść coś nie tak, to jestem jedyną osobą, która mogłaby popełnić jakikolwiek błąd. Z kolei podczas tańca w grupie nie mam kontroli nad stopniem zaangażowania innych oraz tym, jak się zaprezentują. Bez wahania stawiam więc na indywidualizm.

— Taniec wymaga wyrzeczeń?
— Przeczytałam kiedyś takie zdanie- "taniec to ból, który trzeba pokochać". Muszę przyznać, że będąc nastolatką muszę poświęcić dwa razy więcej czasu na treningi, niż "za dzieciaka". Całodniowe warsztaty, niekiedy w innym mieście, często przed ważnymi turniejami. Do tego zajęcia odbywające się w soboty i niedziele. Ciężkie treningi wiązały się również z kontuzjami. Pamiętam sytuację, kiedy tydzień przed turniejem skręciłam kostkę, a kilka miesięcy później, dzień przed kolejnymi zawodami odnowiłam skręcenie. Przed występem używałam zamrażacza, żeby podczas tańca, jak najmniej odczuwać ból. Było to o tyle trudniejsze, że mój taniec zawierał elementy akrobatyki, co jeszcze mocniej obciążało kontuzjowaną kostkę. Bywały dni, kiedy wszystko bolało. Ale dzięki takim poświęceniom, widząc jakie efekty przynoszą, ten sukces smakuje jeszcze lepiej, i wiem że było warto.

— Co czujesz, o czym myślisz, kiedy tańczysz?
— Podczas tańca czuję się na na tyle wolna, że nie myślę absolutnie o niczym. Mój umysł jest całkowicie wolny od wszystkich stresów i problemów, o których myślę na co dzień. Dlatego kocham ten moment, gdy jestem bezgranicznie oddana czemuś, co stanowi dla mnie najlepszą odskocznię od codzienności. W mojej głowie panuje wtedy zupełny spokój, a cały świat przestaje istnieć - jestem tylko ja i taniec.

— Mówiłaś, że w tańcu możesz wyładować złość i negatywne emocje. Co Cię złości?

— Łatwiejsze pytanie byłoby co mnie NIE złości, ale wydaje mi się, że najczęściej są to po prostu ludzie. Często przewija się fałsz, hipokryzja, brak empatii czy jakiegokolwiek zrozumienia. Zdarza się, że coś w życiu złego się stanie, dlatego wolę to wszystko przetańczyć i uciec, chociaż na chwilę.

— I wtedy zaczynasz tańczyć?
— Tak. Zamykam się wtedy w czterech ścianach, a wszystkie smutki, stres oraz emocje, które chowam w sobie, uwalniam podczas tańca. Lubię wówczas po prostu oddać się niekontrolowanie rytmowi muzyki i zaszaleć, by poczuć się wolna od wszystkiego, co złe.

— Łączysz taniec z fotografią. Na czym to polega?
— Często z moją przyjaciółką robimy sobie małe, amatorskie sesje fotograficzne i postanowiłam, że wykorzystam ruch taneczny do zdjęcia. Polega to na tym, że albo zaczynam tańczyć tak, jak mnie fantazja poniesie, i każde zdjęcie jest inne, intrygujące albo ustalam sobie jeden konkretny ruch, który chcę, by został uchwycony i wykonuję go do tej pory, aż zdjęcie będzie idealne. Trzeba przy tym zachowywać dobrą mimikę twarzy, nie jest to łatwe, ale robię to wszystko amatorsko, więc jeszcze nie miałam okazji, by się profesjonalnie wykazać.

— Dużo trenujesz?
— Moim zdaniem trenuję odpowiednio. Od 2 do 4 godzin dziennie, czasem zdarzy się więcej, gdy mam dobry humor. Oczywiście wchodzi w to również trening siłowy-jedną z wielu moich mniejszych zajawek jest podnoszenie ciężarów, robię swoje małe, duże rekordy w tej dziedzinie.

— A co z treningami w dobie pandemii koronawirusa?
— Pandemia koronawirusa nie przeszkodziła mi w treningach. Mieszkam na końcu miasta w domku, ze swoim sporym podwórkiem, dlatego mogę sobie pozwolić na to, by jeszcze więcej i ciężej trenować, nie wychodząc przy tym do ludzi.

— Masz swojego idola, wzór do naśladowania, ulubionego tancerza?
— Nie mam idola, wzorów, staram się, by wszystko, co chcę przekazać w tańcu było w stu procentach moje, niekopiowane bądź wzorowane. Sama układam choreografię, dobieram muzykę.

— Wiążesz swoją przyszłość z tańcem?
— Na pewno chciałabym nadal doskonalić swoje umiejętności w innym mieście, bądź kraju. Od dziecka marzyłam, by zatańczyć w teledysku. Może kiedyś uda się to spełnić, może kiedyś ktoś zauważy mnie i podejmie współpracę. Nigdy nie wiadomo, co życie nam przyniesie. Mam nadzieję, że nic mi nie przeszkodzi, by taniec był moim sposobem na zarabianie pieniędzy, zachowując przy tym pasję.

zl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5