Została policjantką, bo chce pomagać innym

2020-06-14 17:00:00(ost. akt: 2020-06-14 14:41:47)
Marta Szczepkowka nowa dzielnicowa Nidzica

Marta Szczepkowka nowa dzielnicowa Nidzica

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

NASZA ROZMOWA|| Marta Szczepkowska od 1 czerwca pełni funkcję dzielnicowej rejonu pierwszego. — Cieszę się z tego awansu, bo bedę mogła być bliżej mieszkańców, aby im pomagać — mówi pani sierżant, która w policji pracuje od 4,5 roku.
— Objęcie funkcji dzielnicowej jest dla Pani awansem?
— Tak, jest dużym wyróżnieniem. Cieszę się, że moja dotychczasowa praca w policji została doceniona. Przełożeni dali mi szansę. Musieli dostrzec, że na tym stanowisku będę się spełniała, realizowała, pomagała mieszkańcom. Dzielnicowy jest policjantem pierwszego kontaktu, który powinien być blisko ludzi i im pomagać, reagować na ich problemy większe lub mniejsze.

— Objęła Pani rejon pierwszy. Czy to duży rejon?
— Dosyć duży. Główne ulice tego rejonu  to Olsztyńska, Działdowska, Konopnickiej, Kolejowa, w sumie około 5000 mieszkańców.

— Od czego chciałaby Pani rozpocząć swoją pracę dzielnicowej?
— Przede wszystkim od poznania mieszkańców swojego rejonu, żeby mnie rozpoznawali. Czasami mieszkańcy nie mają możliwości przyjścia do komendy i zgłoszenia swojego problemu. Chciałabym, aby nikt nie krępował się podejść do mnie na ulicy i tak po prostu powiedzieć, że chciałby ze mną porozmawiać, zgłosić jakiś problem. Czasami jest tak, że ludzie potrzebują tylko zwykłej rozmowy, bo nie mają z kim porozmawiać. Myślę, że dotyczy to zwłaszcza osób starszych. Czy po prostu powiedzieć: „Pani Marto, mamy problem, czy mogłaby Pani pomóc?”

— W jaki sposób chce Pani nawiązać kontakt z mieszkańcami swojego rejonu?
— Mam nadzieję, że ten wywiad mi pomoże. Wybieram się również na "moje" ulice, spróbuję porozmawiać z napotkanymi mieszkańcami, przedstawić się i powiedzieć, że jestem tu po to, aby im pomagać. Chciałabym, aby mieszkańcy mojego rejonu zgłaszali mi swoje problemy, informowali o konfliktach np. sąsiedzkich. A chyba głównie o takich sytuacjach, w których dzieje się komuś krzywda, bo żeby pomóc muszę znać problem.

— Uważa Pani, że to najbardziej „palący” problem?
— Czasami jest tak, że tragedie trwają latami, są zamknięte w czterech ścianach i pokrzywdzone osoby nie chcą o tym nikomu mówić. Ale przychodzi taki moment, że nie da się już wytrzymać i trzeba o tym komuś powiedzieć. I chciałabym, abym to ja była tą osobą. Na pewno w takiej sytuacji pomogę, chociażby poprzez skierowanie sprawy do odpowiedniej instytucji.

— A w mniej dramatycznych sytuacjach też gotowa jest Pani pomagać?
— Oczywiście. Jeśli ktoś mieszka sam, nie ma w Nidzicy rodziny i jest chory, potrzebuje pomocy. Wówczas też się tą sprawą zajmę, a jeżeli wymagane działanie nie będzie w mojej kompetencji to zgłoszę problem pracownikom Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej lub pokieruję sprawę do właściwej instytucji.

— Jakie są podstawowe obowiązki dzielnicowego?
— Utrzymywanie kontaktu z mieszkańcami, rozpoznanie terenu – mam tu na myśli uzyskiwanie informacji o swoim rejonie i jego mieszkańcach na temat stosunków społecznych, konfliktów sąsiedzkich, zdarzeń mających wpływa na stan bezpieczeństwa i porządku publicznego, czy planowanych wszelkiego rodzaju imprezach. Kolejnym zadaniem jest działalność profilaktyczna, a mianowicie spotkania z dziećmi w szkołach i społecznością lokalną, na których poruszana jest tematyka szeroko rozumianego bezpieczeństwa.

— Bycie dzielnicową to Pani nowe stanowisko. Gdzie Pani zaczynała pracę w policji?
— Zaczynałam w Oddziałach Prewencji Policji w Olsztynie, co bardzo miło wspominam. Zajmowaliśmy się bardzo różnymi sprawami. Od zabezpieczania meczy, przyjazdów kibiców na mecze po jeżdżenie na interwencje, wspieranie innych służb. Pracowałam tam 1,5 roku.

— I przeniosła się Pani do komendy w Nidzicy?
— Tak. Tu pełnię służbę od 3 lat.

— Czym się Pani zajmowała?
— Pełniłam służbę w ogniwie patrolowo – onterwencyjnym.

— Na czym ta praca polegała?
— Byliśmy w dyspozycji dyżurnego. Jeździliśmy na wszelkiego rodzaju interwencje.

— Jakiego typu to były interwencje? Te, które Pani najbardziej zapamiętała?
— Najczęstsze wyjazdy to wyjazdy do interwencji domowych, spożywania alkoholu w miejscach publicznych, zakłócania ładu i porządku, rozbojów, kradzieży. Patrol interwencyjny z reguły jest pierwszy na miejscu tego typu interwencji. Jego zadaniem jest rozpoznanie sytuacji. Często zdarzało się, że zatrzymywaliśmy sprawcę na gorącym uczynku.

— Co według Pani jest najtrudniejsze w służbie patrolowej?
— Najtrudniejsze w naszej służbie jest informowanie bliskich o śmierci kogoś z rodziny. Zdarza się, że czasami to robimy. Osobiście nie jest to dla mnie łatwe, ale jako policjanci musimy zmierzyć się z różnymi sytuacjami. Zazwyczaj pojawiają się łzy, płacz, pytania „dlaczego?”, „co się stało?”, na które odpowiedzi udziela np. prokurator, nie my. Często zdarzało się, że tamowałam krwotok, udzielałam pierwszej pomocy. Myślę, że najdłużej zapamiętuje się te sytuacje, w których ludzie po zakończonej interwencji nam po prostu dziękują. Pamiętam interwencję, w której pomogłam dziewczynce pogryzionej przez psa. Potem dowiedziałam się, że dziewczynka, która mnie obserwowała, powiedziała, że chciałaby zostać policjantką. Takie reakcje bardzo cieszą. Czasami bywają zgłoszenia, że pies sąsiada wybiegł za ogrodzenie, że bezpańskie psy biegają i mówią: zróbcie coś z tym.

— To jeszcze standardowe pytanie. Dlaczego zdecydowała się Pani na bycie policjantką?
—  Tak naprawdę to chciałam być strażaczką. Działałam i nadal działam w OSP. To studia pokierowały mnie ku policji. Od zawsze chciałam pomagać ludziom i uznałam, że służba w policyjnych szeregach pomoże mi to zrealizować. Poza tym jestem osobą bardzo kontaktową, otwartą, o wszystkim można ze mną porozmawiać, nie ma żadnego tabu. Jeśli swoim działaniem uda mi się pomóc chociaż jednej osobie, to jest to dla mnie ważne. Lubię być blisko ludzi.

— Zapytam jeszcze o Pani przygotowanie do tego zawodu.
—  Skończyłam liceum na "górce", zdałam maturę, potem szkołę policyjną w Szczytnie. Z wykształcenia jestem magistrem bezpieczeństwa wewnętrznego.

—  Jak spędza Pani czas wolny?
— Przede wszystkim, to bardzo lubię czytać książki, kryminały, romanse. Staram się czas spędzać aktywnie, jazda na rowerze, długie spacery. Uwielbiam góry, ale częściej jestem nad morzem. Tak naprawdę to jestem taka powsinoga. Wszędzie, gdzie jestem jest mi dobrze. Szybko łapię kontakt z ludźmi, a to jest najważniejsze. W każdym człowieku staram się znaleźć coś dobrego. 

— Pani ulubiona książka, taka, którą zabrałaby Pani na bezludną wyspę?
— Na bezludną wyspę zabrałabym ze sobą książkę Jojo Moyes „Zanim się pojawiłeś”.

—  Lubi Pani gotować?
— Tak, bardzo. Najlepiej wychodzi mi serniczek, a najbardziej mi smakuje mięso wołowe w sosie, zwłaszcza zrobione przez moją mamę. Sama także przygotowuję obiady. Oczywiście, korzystam z przepisów mojej mamy, ale także z książek kucharskich, kulinarnych blogów internetowych.

—  W jaki sposób mieszkańcy pani rejonu mogą się z panią kontaktować?
— Zachęcam do skorzystania z aplikacji „Moja Komenda”, gdzie zamieszczone są niezbędne dane teleadresowe Komendy Powiatowej Policji w Nidzicy, jak i wszystkich dzielnicowych. Każdy, kto chciałby się ze mną skontaktować może to zrobić telefonicznie (89 625 02 50 i 887 876 225) albo za pośrednictwem poczty e-mail wysyłając wiadomość na adres: dzielnicowy.nidzica1@ol.policja.gov.pl.

roz



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5