Chciałabym, żeby uczniowie ciepło mnie wspominali

2020-10-12 19:00:00(ost. akt: 2020-10-12 11:56:39)
Sylwia Krupa pochodzi z Ostródy, a do Nidzicy "przygnała ją" miłość. Pracuje w Szkole Podstawowej nr 1 w Nidzicy jako nauczyciel klasy I-III. Jak przyznaje, praca w szkole to jej droga - zajęcie, które mogłaby wykonywać do końca życia.
— Od zawsze chciała Pani zostać nauczycielką? Dlaczego wybór padł właśnie na ten zawód?
— Już od dziecka bawiłam się w szkołę, sadzałam lalki i tłumaczyłam im różne rzeczy. Jednak nie od razu trafiłam do szkoły. Pracowałam w różnych miejscach i pamiętam, że od zawsze zazdrościłam mężowi, który jest leśniczym, że robi to, co naprawdę lubi.
Pochodzę z Ostródy, do Nidzicy przyjechałam „za mężem” (śmiech). Pracowałam w laboratorium w Zembrzusie jako specjalista ds. logistyki. Było fajnie, ale brakowało „tego czegoś”. Po kilku latach laboratorium przeniesiono do Warszawy, a my z mężem przeprowadziliśmy się do leśniczówki Zdrojek. Zdecydowaliśmy, że zapiszemy syna do nidzickiej „Jedynki”. Podjęłam współpracę z Radą Rodziców i tak rozpoczęła się moja przygoda ze szkołą. Pewnego dnia otrzymałam informację, że szkoła poszukuje pomocy nauczyciela. Złożyłam dokumenty i pozytywnie przeszłam proces weryfikacji. W międzyczasie skończyłam studia podyplomowe, a następnie rozpoczęłam pracę jako nauczyciel wspomagający. W zeszłym roku otrzymałam propozycję poprowadzenia klasy. Zgodziłam się. I czuję, że to właśnie moja droga. Praca, którą mogłabym wykonywać do końca życia.

— Nie bała się Pani?
— Pewnie, że się bałam! Wiem, ile zależy od nauczyciela. Dzieci muszą mu zaufać, żeby wszystko poszło w dobrym kierunku.

— Pamięta Pani pierwszy dzień pracy w szkole? Swoje myśli, uczucia, obserwacje...?
— Pamiętam, że od pierwszego dnia zależało mi na tym, żeby dzieci mnie polubiły. To ważne, bo wtedy chętniej przychodzą do szkoły, a co za tym idzie- chętniej się uczą. Ważne, żeby czas spędzany w szkole był przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem.

— A jak po kilku latach czuje się Pani w szkole? Nie ma momentów zwątpienia?
— Czuję się dobrze, chętnie wstaję i idę do pracy. Często zastanawiam się: ,,czym dzisiaj mnie moje dzieci zaskoczą”? To praca, która sprawia ogromną satysfakcję. Dzieci uczą cierpliwości, jeżeli nie pokaże im się właściwej drogi będą postępować intuicyjnie.

— We wrześniu uczniowie wrócili do szkół po prawie półrocznej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Jak Pani wspomina ten czas?
—To był trudny okres. Przede wszystkim bardzo brakowało mi uczniów, niby nauka toczyła się dalej, ale to nie było to samo. Część dzieci nie miała możliwości nauki online. Łączyłam się z nimi na messengerze, wysyłałam linki, karty pracy. Muszę przyznać, że dużo pomogli rodzice. To wspaniali ludzie, którzy bardzo chętnie współpracują. Miałam z nimi naprawdę dobry kontakt. Ale moim zdaniem czas pandemii kiepsko wpłynął na uczniów. Bardzo ucieszył mnie fakt, że wracamy do nauki stacjonarnej.

— Powiedziała Pani wcześniej o uczniach ,,moje dzieci". Czy rzeczywiście tak Pani je traktuje?
— Powiem szczerze, że staram się traktować uczniów jak własne dzieciaczki. W zeszłym tygodniu miałam hospitację pana dyrektora i po zajęciach usłyszałam, że mam świetny kontakt z dziećmi, że widać, że się mnie nie boją i bardzo mnie lubią. To było miłe.
Cudownie jest też obserwować przemiany dzieci. Na przykład mam w klasie grzeczną, skromną dziewczynkę, która pewnego dnia zapytała: ,,pani Sylwio czy mogę coś przeczytać?". Wtedy wyszła na środek klasy i przeczytała napisany przez siebie wiersz. Byłam przeszczęśliwa, wszyscy biliśmy jej brawo. Albo chłopiec, który przyszedł po wakacjach i zakomunikował, że nauczył się języka japońskiego. I zaczął w tym języku mówić. To uskrzydla. Mam naprawdę dużo indywidualności w klasie. Mogę z nimi porozmawiać na każdy temat. Ostatnio jeden z uczniów nazwał mnie "czarownicą". Kiedy zapytałam dlaczego, w odpowiedzi usłyszałam: ,,bo pani wszystko wie, zna pani odpowiedź na każde pytanie" (śmiech).

— Jest pani wychowawczynią klasy III, w czerwcu uczniowie "pójdą dalej". Jak chciałaby, żeby Panią zapamiętali?
— To moja pierwsza klasa, którą prowadzę jako wychowawca. Miło mi, jak uczniowie spotykają mnie w mieście, mówią "dzień dobry", z daleka machają na powitanie. Ostatnio, będąc w Ostródzie, spotkałam swoja nauczycielkę historii z liceum. Nie zmieniła się, mimo że minęło już 20 lat. Przywitałyśmy się, uśmiechnęła się, pomyślałam wtedy ,,jaka to ciepła osoba". I właśnie tak chciałabym, żeby moje dzieciaczki mnie wspominały. Ciepło. Współpracujemy, ufamy sobie, dzieci wiedzą, że zawsze mogą do mnie przyjść, porozmawiać, że mogą na mnie liczyć. Jestem ich przyjacielem, a nie kimś, kogo mają się bać.

— Co lubi Pani robić w wolnym czasie "po szkole"?
— Mieszkam w lesie, uwielbiam swój dom, ogródek, odpoczywać, spędzać czas z rodziną, przyjaciółmi. I cały rok czekam na sezon grzybowy!

Zuzanna Leszczyńska


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5