Ze starym Druhem

2020-11-12 19:00:00(ost. akt: 2020-11-10 15:11:57)

Autor zdjęcia: Michał Piotr Moszczyński

Dla roczników z lat 50-60-tych XX w. był można powiedzieć, aparatem który spopularyzował fotografię. Uczynił ją dostępną dla mas, a nazwa chwytliwa, kojarząca się z równie masowym harcerstwem – to oczywiście Druh.
Czarno-białe zdjęcie, wykonane przy pomniku na nidzickim wzgórzu zamkowym, jest oczywiście rozpoznawalne dla wszystkich mieszkańców. Zostało wykonane „komunijnym” aparatem „Druh”, równo w dziesięć lat od rozpoczęcia jego produkcji.

Wtedy w 1956 r. trafiają pierwsze egzemplarze na rynek. Do zakończenia produkcji, wykonano ich aż 1.100 tys. sztuk. Aparat z założenia masowy, adresowany został dla mniej zaawansowanych użytkowników i mniejszych zasobnych finansowych, niż bardziej zaawansowana lustrzanka dwuobiektywowa „Start”.

Mają wspólną cechę, jaką jest ich średnio formatowa błona zwojowa, znana jako „Typ 120” lub „6x6”, od formatu rejestrowanego zdjęcia na kliszy w centymetrach. Dla Druha przewidziano specjalne dwie metalowe podłużne blaszki, wciskane po bokach wkładki, które pozwalały zredukować obszar roboczy do formatu 4,5x6 cm, dzięki czemu można było zrobić zamiast 12, 16 zdjęć. Ale, nie dołączono do ich przechowywania specjalnego futerału czy pojemnika i ulegały one szybko zagubieniu. Stąd też, bardzo mało do dziś, ich się zachowało.

Mimo że były produkowane początkowo przez Warszawskie Zakłady Foto-Optyczne (WZFO), to wbrew popularnemu przekonaniu ich konstrukcja nie była rodzima. Co odróżnia go od wspomnianego aparatu „START”.

Historia Druha, zaczyna się w sąsiednich Niemczech Wschodnich, znanych jako NRD. Tam, w leżącym niedaleko Drezna, Freital, w 1951 r. zdolny konstruktor Karl Pouva, wprowadził na rynek aparat, któremu użyczył nazwiska, znany stąd pod nazwą POUVA START. Z modyfikacjami był produkowany w liczbie ok. 1.700 tys. egzemplarzy, do roku 1972, kiedy zlikwidowano jego firmę (założoną w 1939 r.). Na licencji oprócz Polski wytwarzano go, m.in. na Węgrzech, czy nawet specjalne wersje przeznaczone na rynek południowoamerykański pod nazwą ORWO.

Podstawową jego cechą było to samo bakelitowe, poręczne pudełko, zaopatrzone w ślimakowy, chowany w korpus obiektyw, dzięki czemu można było go przenosić nawet w kieszeni. Spełniał więc wówczas taką sama rolę jak współczesne kompakty. Wyceluj i naciśnij spust. Soczewki obiektywu umieszczone, dwa elementy w dwu grupach, a więc ustawione w układzie peryskop.

Pierwszy jego wzór powstał już w 1865 r., opracowany przez Carla von Steinheila. Taki układ, choć prosty, eliminował dystorsję czy komę. Pozostawała aberracja chromatyczna oraz sferyczna. Ogniskowa 65 mm. Ustawienie ostrości stałe, tzw. „Fix Focus”. W praktyce, zależnie od jakości obiektywów od ok. 0,7 m. w bardziej starannie wykonanych soczewkach, do nieskończoności. Większy wybór był przy możliwości ustawienia tarczowej przysłony, tu dwie opcje f:16 i f:8. Początkowo oznaczane jako „SONNE” oraz „TRÜB”. Ale powodowało to pomyłki stąd zmieniono oznaczenia. Czas czy jak kto woli migawka centralna, także tarczowa, oferowana w 2 ustawieniach „ZEIT” (czyli „B” – Bulb w Druhu) i „M” - Moment.

W praktyce dla tej prostej migawki sprężynowej czas „M” ma ok. 1/30 s. Obu ustawień dokonuje się na przedzie obiektywu. Spust migawki umożliwiał wkręcenie w niego wężyka spustowego, koniecznego zwłaszcza przy używaniu trybu „B”. To zaś dawało możliwość podłączenia zewnętrznego mechanicznego samowyzwalacza, którego aparat był pozbawiony.

Niestety, w Polsce nie był one znane. Podobnie jak i sam aparat, który można było co najwyżej otrzymać w prezencie od rodziny z NRD. Wersja wschodnioniemiecka miała na przodzie obiektywu nazwę „Duplar 1:8”. Wersja Polska ma „Bilar”. Pierwsza wersja miała celownik składany z 2 ramek. Model opracowany dla produkowanego w Polsce Druha, miał już celownik z wizjerem optycznym. Wzorowano tu się na zmodyfikowanym modelu Pouva Start z 1955 r. Druh doczekał się wkrótce jeszcze kolejnej modyfikacji. Dołożono możliwość synchronizacji z lampą błyskową, której gniazdo umieszczono na przodzie obiektywu. Stopkę pod lampę, wykonaną z aluminium umieszczono centralnie na wizjerze. Na stopce umieszczono skrót „WZFO”. Czas migawki 1/50s. Ta zmodyfikowana i najpopularniejsza wersja znana jest jako „DRUH SYNCHRO”.

I tu można by było zarówno zakończyć lub wręcz przeciwnie, bardziej szczegółowo zająć się resztą parametrów technicznych, gdyby nie jedno ale. I to zasadnicze „ale”. Materiał z którego powstał ten i podobne skrzynkowe aparaty to bakelit. To on, nadał z jednej strony styl i przyczynił się do masowości produkcji. Niestety w Polsce jest on zapomniany, a przez to i niedoceniany. Używany jest praktycznie tylko w wyrobach przemysłowych. Jeśli gdzieś jeszcze funkcjonuje, to dzięki swoim właściwościom jako element wyrobów technicznych, których praca odbywa się w środowisku wymagającym izolacji elektrycznej czy termicznej. Stąd będzie obecny w transformatorach czy elementach chroniących przed kontaktem z gorącymi częściami silników. Żywica fenolowo-formaldehydowa ma też nadal zastosowanie w chociażby płytkach drukowanych, gdzie oba te zjawiska izolacji elektrycznej i termicznej zachodzą jednocześnie.

Jest jednocześnie pierwszym całkowicie sztucznym, syntetycznym materiałem. Opatentowany w USA, przez belgijskiego chemika Leo Hendrika Baekelanda, w 1907 r. Który rejestruje swoją firmę „Bakelite GmbH” w Erkner pod Berlinem 25-05-1910 r. Prowadzi tam też, dalsze nad jego udoskonaleniem, badania. Te pierwsze zastosowania w przemyśle, mają wkrótce okazje do jego ogromnej ekspansji. Na którą składa się przede wszystkim wybuch I Wojny Światowej i związane z tym zapotrzebowanie na sprzęt wojskowy, w skład którego wchodzą deficytowe materiały. Pojawia się na okładzinach bagnetów, w zastępstwie deficytowego drewna. Prosta i tania produkcji też jest jego atutem, gdy zapotrzebowanie na części nagle sięga milionów sztuk.

Kolejny krok, w jego historii, warty uwagi to targi w 1925 r. Wówczas otwarto we Francji, w Paryżu, Światową Wystawę, pod nazwą - Exposition Internationale des Arts Décoratifs et Industriels Modernes (Międzynarodowa Ekspozycja Sztuk Nowoczesnych Przemysłowych i Dekoracyjnych). Ta przydługa nazwa, doczekała się po latach, za sprawą książki Bevisa Hilliera skróconej wersji Art Deco. Skrót ten, stał się wkrótce synonimem całego stylu, nie tylko w sztuce, wzornictwie przemysłowym, w tym motoryzacyjnym ale i w architekturze. Wywarł on wpływ jak można się już domyśleć, także i na fotografię.

W 1927 r. wygasają prawa patentowe i co za tym idzie w Niemczech powstają lawinowo odlewnie wykorzystujące jego możliwości tłoczenia. Łatwość formowania wtryskowego w formach, dawała z jednej strony szeroką inwencję przy projektowaniu kształtu obiektu, przy jednoczesnym obniżeniu jego kosztów produkcji. A więc po raz pierwszy można produkować znacznie więcej produktów, niż przy odlewach dajmy na to z brązu, mosiądzu itp. czy wyrobów stolarskich – gdzie wymagające dłuższego procesu produkcyjnego drewniane obudowy odbiorników radiowych, szybciej dały się produkować z bakelitu, czyniąc radia bardziej dostępnymi.

Ciąg technologiczny produkcji pozostaje niejako ten sam, a masa zostaje utwardzona jako dowolna końcowa forma. Bez różnicy czy będzie to gniazdko elektryczne, przycisk do papieru, aparat telefoniczny. Materiał daje się barwić, (sam bakelit ma tendencje do ciemienia), więc z miejsca znajduje nowe przestrzenie swojego zastosowania jakim jest biżuteria. Udając to kamienne szlachetne, lub nabierając barw bursztynu odnajdujemy go w oprawkach piór wiecznych, czy pod postacią imitacji kości słoniowej sprzedawany jest jako „Ivorine”. W tej wersji, spotyka się go w zestawach stołowych sztućców, rodzimej firmy „Gerlach”. Wszystko zależy więc jedynie od koncepcji projektanta.

W tym też czasie, za oceanem w USA, Estman Kodak, wpadł na genialny pomysł, bo powiązać kojarzenie przez konsumenta produktu z firmą. Do tego samo logo już nie wystarczało, a sprzęty były niczym nie wyróżniającym się pomiędzy sobą sprzętami. Firma w 1928 r. zatrudnia dziś byśmy powiedzieli designera, Waltera Dorwina Teague'a. I choć jego wiedza techniczna o budowie aparatów była zapewne żadna, był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Teague projektował i potrafił zaprojektować dosłownie wszystko. Łączył dokładnie to co można nazwać artyzmem z komercją. Projektował dosłownie wszystko. Od okładek prasowych, ilustracji, hal wystawowych, stacji Texaco Gas, wnętrz samolotów Boeing czy kończąc już wyliczanie także wagony kolejowe. Miał więc wszystkie zalety by połączyć produkt inżynierii ze sztuką.

Tworzy wkrótce wiele metalowych elementów na fronty aparatów, tez zaś wypuszcza w różnych kolorach. Wszystko w stylu „Art Deco”. Wpada na pomysł, by do aparatów wprowadzić równie atrakcyjne futerały. W tym modele z zasobnikiem na lusterko, szminkę wszystko to zaowocowało kupnem aparatu już nie jako oddzielnego produktu, ale integralnego, wraz z torebką elementu odzieży. Podlegającego tym samym takim samym zmianom, jak i sama moda, której aparat staje się integralną częścią. Dziś można nadal to zaobserwować, zwłaszcza przy wszelkiego rodzaju etui do popularnych smartfonów.

Wracając do Francji. Tu w 1936 r. dotychczasowa fabryczka elementów elektrotechnicznych M.I.O.M. („Manufaktura d'Isolants i d'Objets Moules”), postanowiła wejść na rynek bakelitowych aparatów. Ich aparat „Lec Junior” ma już znajomą skrzynkową bryłę, w której prostych liniach Art Deco, zakończonych kantami, można dopatrzyć się inspiracji gdzieś w faraońskich świątyniach. Jest to najprościej mówiąc elegancka geometria. Użyty bakelit jest czarny sama zaś obudowa ma ziarniste wykończenie, ułatwiające pewne trzymanie kamery. Używa popularnego i najbardziej nadającego się do kopii stykowych formatu 6x9 cm.

Przesuw błony będzie taki sam jak w późniejszych modelach innych producentów. Wyjątkiem jest to, że ma stały obiektyw Duxor Series IVa, jednak ustawianie czasów i przesłony jest umieszczone na jego przedzie. Wizjer optyczny typu galilejskiego, jak w późniejszym Druhu (i innych). Wkrótce zyskuje swoją popularność jako idealny aparat na wiejskie pikniki. Bakelit umieszczony w koszu z wiktuałami, znosi wszystko, zarówno czerwone wino czy tłuste francuskie sery. Nie pozostawiają na nim żadnego śladu, dając się łatwo z nich wyczyścić. Ma tylko jedną wadę – jest materiałem kruchym, podatnym na uszkodzenia mechaniczne.

Teague i amerykańscy inżynierowie, nie przeoczyli tego modelu. Biorąc na deski kreślarskie projekt, usprawniono obraz obiektywu, poprzez umieszczenie go w wysuwanym ślimakowo tubusie (stąd nazwa Kodak Bullet). Ale najważniejszą część, która przyczyniła się do jego sprzedaży to oczywiście jego design. Na przyjęte wzornictwo korpusu, wpłynął już wyraźnie, przyjęty w późnych latach 30-tych „Art Moderne”.

Kształty w odróżnieniu od „Art Deco”, są bardziej, zaokrąglone, zakrzywione, powierzchnia gładka i jakby błyszcząca od wypolerowania. Na tym wszystkim, widoczne są charakterystyczne dla tego stylu długie poziome linie. Ten właśnie model stał się podstawą do opracowania własnego aparatu przez Karl Pouve. Zachował jego prosty otwierany wizjer, ale zmodyfikował gwint obiektywu. Dla aparatów bakelitowych niekwestionowanym królem, został „Kodak Bantam Special”. Najbardziej chyba aerodynamiczny, z doskonałą symetrią i błyszczącym aluminium, wzorcowy dla całego stylu. Zaprojektowany przez oczywiście samego Waltera Dorwina Teague.

Na zakończenie zostały dołączone przykładowe fotki, wykonane omawianymi aparatami. Nie trzeba do końca sugerować się głębią kolorów, gdyż zeskanowane zostały prostym skanerem. Zdjęcia są wykonane zarówno podczas słonecznej pogody, jak też dla porównania podczas gwałtownej burzy. Jest oczywiście „Pouva Start” z 1951 i dla porównania jeszcze poniemiecki, wciąż działający włącznik bakelitowy, z ówczesnego Neidenburg’a.

Michał Piotr Moszczyński


Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: moszczynski

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. niesmiertelny #3005541 | 10.10.*.* 13 lis 2020 09:20

    lans lachociagow

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-7) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5