Pokłoń się niebu i łąkom, i chmurom... o Krystynie Krahelskiej - bohaterce Powstania Warszawskiego - cz. 2

2020-12-27 16:00:00(ost. akt: 2020-12-23 13:26:03)
Portret Krystyny Krahelskiej

Portret Krystyny Krahelskiej

Autor zdjęcia: Biblioteka Gminna w Sosnowicy

Po ogłoszeniu godziny „W” rozpoczęła się walka. Krystyna ratowała rannych kolegów, m. in. „Zygmuntowskiego”, „Mistrza”. Raz jeszcze zawróciła, by dołączyć do plutonu. I wtedy dosięgnęła ją ”Danutę” seria z dachu Straży Pożarnej. Trzy kule w płuca. Nie krwawiła. Leżała twarzą do ziemi, wśród kwiatów i warzyw. Tak wspominała: —Tuż przy mnie padła „Danuta”, trafiona przez strzelca wyborowego z dachu Straży Pożarnej. Podpełzłam do niej, podpełzł też „Wrzos”. Chcieliśmy z „Wrzosem" opatrzyć ją na miejscu. Leżąc przy niej, udało nam się ją obrócić i założyć pierwszy prowizoryczny opatrunek.
Osadziwszy „Stare Ptaki” (jak z czułością zwała Rodziców) w bezpiecznym gościnnym dworze Krassowskich, Krystyna będzie od polowy 1940 roku dzieliła czas między Warszawą a Puławami, gdzie dzięki babkom Czarnockim zakotwiczyła się w Instytucie Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego. Dom pań Czarnockich zasłynął jako czołowy punkt kontaktowy AK, zawsze otwarty dla potrzebujących. Tam podejmuje działalność w konspiracyjnym ruchu oporu. W Służbie Zwycięstwu Polski, Związku Walki Zbrojnej, Batalionach Chłopskich, Armii Krajowej. W tym czasie przebywa Mama moja Henryka z Wierzbickich w pobliskim Baranowie u swoich stryjów Jadwigi (z Lipkowskich i Krassowskich) i Tadeusza Wierzbickich, wszyscy należą do AK, mają kontakt też z Krystyną.

Wśród dokumentów Krystyny, jakie ocalały jest przez nią nakreślony Krzyż Virtuti Militari i przepisany tekst przysięgi. „Wobec Boga Najwyższego przysięgam przed samą Ojczyzną w moim sumieniu- nie przed jej przedstawicielem- iż najwyższą cnotą jest Miłość Ojczyzny i że Jej poświęcam życie i wszystkie zdolności i czyny. Odpowiedź: „Twierdzą nam będzie każdy próg i każde serce”. Była kurierką, działała w misjach wywiadowczych, z ramienia „Wachlarza”, wydzielonego Oddziału Dywersyjnego Armii Krajowej. W czerwcu 1942 roku wyruszyła w rodzinne strony, wiozła cenne mapy dla Nowogródzkich oddziałów AK. Była w Mazurkach, 24 czerwca w dzień Kupały, św. Jana. Do brata lotnika napisała list donosząc: „Że lasy dalekie są błękitne i na łąkach płowieją stogi, a rzeka obejmuje chłodem jak zapomnienie. (...) Że pole jest (…) zielone, płowe w kilku odcieniach, żółte od łubinu i ciągnące się bielą i miodem od gryki. Że jesiony naprzeciw ślepych okien domu są jak zawsze, kędzierzawe i szumiące, a lipy pełne zapachu".

A wokół dworu, który budowali z taką miłością i nadzieją „wszystko chwastem zarasta, siwy i gorzki piołun. Brat, który wraz z kolegami przez Litwę, Łotwę i Estonię dociera do Finlandii, Szwecji a stamtąd do Anglii. Ich historia to odrębny rozdział historii. Bohdan Krahelski służąc w dywizjonach polskich i brytyjskich Royal Air Force dosłużył się stopnia kapitana. Przez Szwecję do Anglii biegły listy Krystyny i jej wiersze modlitwy:
„Matko Boska dziadowa, ojcowa, którą brat mój na piersi nosi//Całą siłą siostrzanej miłości za bratem moim Cię proszę://Daj mu siłę myśli, krzepkość ramion, daj mu ptaków wędrownych lekkość, powróć stery maszyny, szlak nieba, ziemię małą u stóp i daleką.//Daj mu wrócić na niebo. Matko z kwadratami na powierzchni płatów,
Sercu srebrnej maszyny – ptaka, lotnikowi, mojemu bratu”.

O rodzicach pisała Danowi w grudniu 1942: „Te moje dwie „Pociechy”- Taty-to jakaś ostoja, do której się wraca z wietrznych, własnych dróg i z których startuje się dalej, wiedząc, że o ich miłość i ich postawę wewnętrzną niezależnie od krzywej losu, można się zawsze oprzeć”. Lecz ono opierali się także o nią. W kwietniu 1943 roku Krysia doniosła bratu: My z Tatem jesteśmy we Włodawie w szpitalu(….) wskutek pobicia przez bolszewicką bandę. Napaść bandy na dwór w Pieszej Woli, by obrabować mieszkańców i zabrać ukrytą broń (do czego bohaterscy obrońcy nie dopuścili) skończyła się siedmiomiesięcznym pobytem Jana Krahelskiego w szpitalu pod najczulszą opieką córki.
Wiosną 1943 roku pisała bratu: „Kwitną już trwałe łubiny (dzikie) i żarnowce- jest tak jak kiedyś, w domu na Zielone Święta... Pamiętasz-(…) A więc, zawsze i wszędzie: tęsknota za domem, tym mazurkowskim, i przyroda niczym przyjazna i życzliwa istota, najlepsze lekarstwo na wszystkie załamania i smutki”. Cieszy ją „smużka Bugu, między kwitnącą amarantem firletek i złotem jaskrów zielenią doliny” i dzikie wino obrastające ganeczki, jak w Nowogródku i Krzemieńcu.

W październiku 1943 roku ojciec wyszedł ze szpitala. Krysia w nim została jako sanitariuszka. Z relacji Marzeny Grochowskiej, której opowiadano, że nocami wychodziła z jednym z lekarzy, by udzielać pomocy partyzantom i ukrywającym się Żydom.
Boże Narodzenie roku 1942 w Pieszej Woli.

Krystyna siedzi przy pianinie, słucha jej szesnastoletni Tadeusz Drewnowski, żołnierz Armii Krajowej- będzie walczył w Powstaniu, a po wojnie będzie wybitnym historykiem literatury wspomina tę chwilę, gdy Krysia pochylona nad klawiaturą „uporczywie powtarzając akordy i frazy , komponowała słowa i melodie i wyśpiewywała na głos tę piosenkę, która stać się miała jedną z najpopularniejszych piosenek żołnierskich nie tylko czasu okupacji”. „Hej chłopcy, bagnet na broń”. Oprócz tej pieśni powstał „Kujawiak partyzancki”, „Kołysanka o zakopanej broni”. Zrodziła się z opowieści o tym jak Witek Krassowski z Kolegami harcerzami zbierał na pobojowiskach Września 1939 roku broń i ukrywał ją:
„Smutna rzeka , księżyc po niej pływa,//Nad nią ciemne dłonie chyli klon,//Śpij dziecino, nic się nie odzywa,//Śpi w mogiłach zakopana broń.(….)//Smutna rzeka , księżyc po niej spłynął,//Ciemna noc na liściach kładzie dłoń, //Śpij dziecino, śpij, żołnierski synu,// Już niedługo obudzimy broń!

Historię okupacji w Pieszej Woli opisała też w swoich niepublikowanych pamiętnikach stryjenka Jasi i Witka Krassowskich- Zofia z Krassowskich Lipkowska, gospodarująca majątkiem do niej należącym Ludwiczyn, obok Pieszej Woli. Była poetką podlaską, po wojnie mieszkała w Lidzbarku Warmińskim, wspólnie z córką Jadwigą i jej mężem Tadeuszem Wierzbickimi. Ciocia Jadzia Wierzbicka to wspaniała nauczycielka, wiele jej zawdzięczam. Wszyscy byli potomkami Franciszka Krassowskiego, właściciela Pieszej Woli, dowódcy Powstania Styczniowego w rejonie Włodawy, który zmarł na zesłaniu w 1869 roku w Irkucku, na Syberii.

I teraz także Witek jest inspiratorem narodzin nowej pieśni. Prosił Krystynę aby ją napisała dla jego oddziału- Batalionu Sztabowego, który otrzymał kryptonim „Baszta”. Harcmistrz Witek Krassowski ps. „Andrzej Czarny”, zwany „Czarnym Komendantem”, o którym wspominano, że cały swój wolny czas poświęcił konspiracji. Utalentowany, inteligentny, odznaczający się zdolnościami organizacyjnymi szybko wyrobił się jako młody, ceniony dowódca. A miał wtedy 17 lat. Pojawili się z Krystyną i siostrą Jasią w konspiracyjnym mieszkaniu na Żoliborzu, przy ulicy Stefana Czarnieckiego, powitani przez Bergera „Hardego”, który znał Krystynę, okrzykiem:- To warszawska Syrena! Był luty 1943 roku.

Bohdan Grzymała- Siedlecki opisał ten wieczór jako ”niezapomniany". Kilkudziesięciu harcerzy słuchało w zachwycie pieśni śpiewanych przez Krystynę Krahelską ps.”Danuta” i Janinę Krassowską ps. „Jagienka”. Jak barwisty pas słucki rozwijała się opowieść - od „Bogurodzicy”, poprzez Powstanie Listopadowe i „Warszawiankę”- „Hej, kto Polak na bagnety!”, Powstanie Styczniowe i pieśń „Hej strzelcy wraz nad nami Orzeł Biały”, którą śpiewali dziadowie Krystyny, Jasi , Witka i z pewnością innych młodych, przyszłych powstańców, Legiony Piłsudskiego i „O mój rozmarynie…”, śpiewanym przez ojca Krystyny aż po „Kujawiaka „, której autorką była Krystyna. I dopiero na końcu zaśpiewały marsz „Baszty, który zabrzmiał niby zwycięska pobudka:
„Hej chłopcy, bagnet na broń!//Długa droga, daleka przed nami,// Mocne serca , a w ręku karabin,//Granaty w dłoniach i bagnet na broni.

A potem dziewczęta tak długo musiały powtarzać słowa piosenki, aż wszyscy nauczyliśmy się ich na pamięć. Z ulicy Stefana Czarnieckiego poszedł ten „Basztowy” marsz w świat Polski Podziemnej, stając się własnością wszystkich oddziałów walczącej Warszawy, jak i lasów, i puszcz, gdzie szli chłopcy ku nowej ”zwycięskiej Polsce, co była w nas i przed nami, w równym rytmie marszu”.

Będą śpiewali pieśń Krystyny żołnierze Harcerskiego Batalionu Armii Krajowej „Zośka”, w którym walczy i ginie kuzynka Jasi i Witka - Zofia Krassowska ps ”Zośka Duża”. Będą śpiewali 8 sierpnia, walcząc na Woli. Pisze w „Pamiętnikach żołnierza „Zośki” Bogdan Deczkowski „Laudański”: ” W marszu czuję się wspaniale. Patrzę, zwarte czwórki plutonu, na uśmiechnięte twarze kolegów, na biało-czerwone opaski na ramionach kolegów. Rytmicznie uderzają podkute buty o bruk w takt piosenki:” Hej chłopcy, bagnet na broń! Jak długo musieliśmy czekać, aby się wreszcie spełniły te słowa.

Krystyna Krahelska wywiozła rodziców do bezpiecznego Krakowa. W listach wysyłanych spod Wawelu do Jasi Krassowskiej narzekała: „ I marzę (…) dać nurka na chwilę w nurt życia, co płynie a nie stoi”. „Jeszcze coś zrobić na świecie trzeba”. W maju 1944 wyrwała się do Warszawy. Zamieszkała u Basi Poniatowskiej. Ojcu napisała: „Tatusiu- tu jest życie- nie wegetacja,(…)nie bezkrwista ciepła papka, ale gorące życie”. Jeszcze matce ofiarowała wiersz, z którym Janina nie rozstała się do końca życia:
„Matko, Matko….// O drzewach ci opowiem, że kwitną tam, gdzie Ty jesteś…”

Jeszcze napisała ostatni list: ”bardzo tęsknię za Wami, moje Stare, bezdomne Ptaki. Niech was opieka Boska chroni od złego. Myślą ani na chwilę nie odbiegam od Dana, a przybiegam często do Was”.

Za sprawą Haliny „Myszki” i Leona „Korczyca" Krahelskich znalazła się w I Dywizjonie Pułku AK „Jeleń”, który powstał z inicjatywy 7 Pułku Ułanów Lubelskich.

29 lipca 1944 roku w mieszkaniu Heleny i Leona Krahelskich (kuzyni Krystyny) zebrało się 44 chłopców. Byli żołnierze 1108 plutonu I Dywizjonu Pułku „Jeleń”. Towarzyszyły im dwie sanitariuszki „Myszka- Halina Krahelska i „Danuta”- Krystyna Krahelska. W dniu tym wynoszono ukrytą tu broń. Przewożą ją w dniu 1 sierpnia rikszą na ulicę Polną 46 z rozkazu dowódcy plutonu 1108 – porucznika Karola Wróblewskiego ps. „Wron”. Zadanie to wykonuje kapral podchorąży „Wrzos” Zbigniew Wrześniowski, osłaniany przez wachmistrza Tadeusza Butlera „Sępa” i sanitariuszkę Halinę Krahelską „Myszkę”. Dwie sekcje miały atakować siedzibę znienawidzonej „gadzinówki” „Nowy Kurier Warszawski”.

W jednej z drużyn znalazła się przy Krystynie „Jagienka" Jasia Krassowska. Po ogłoszeniu godziny „W” rozpoczęła się walka. Krystyna ratowała rannych kolegów, m. in. „Zygmuntowskiego”, „Mistrza”. Raz jeszcze zawróciła, by dołączyć do plutonu. I wtedy dosięgnęła ją ”Danutę” seria z dachu Straży Pożarnej. Trzy kule w płuca. Nie krwawiła. Leżała twarzą do ziemi, wśród kwiatów i warzyw. Tak wspominała „Myszka”. „Jagienka "- Jasia Krassowska próbowała ratować przyjaciółkę. Tak wspominała: - Tuż przy mnie padła „Danuta”, trafiona przez strzelca wyborowego z dachu Straży Pożarnej. Podpełzłam do niej, podpełzł też „Wrzos”. Chcieliśmy z „Wrzosem" opatrzyć ją na miejscu.

Leżąc przy niej, udało nam się ją obrócić i założyć pierwszy prowizoryczny opatrunek. Strzelano do nas. Świadoma niebezpieczeństwa, jakie nam grozi, „Danuta” mówiła: „odejdźcie, odsuńcie, zostawcie mnie”. Chcieliśmy podciągnąć ją bodaj pod osłonę rosnących w pobliżu słoneczników. „Wrzos” uniósł się łokciu i dostał kulę w ucho. Zginął na miejscu. Byłam sama, reszta plutonu gdzieś się rozpierzchła. Nic Jej pomóc nie mogłam”.
Leżała tak do zmierzchu obok „Wrzosa”, który zginął, by ją ratować. Zabrana prze patrol do punktu opatrunkowego przy polnej 34- umarła 2 sierpnia 1944.

Tak zginęła wspaniała polska dziewczyna, tak ginęli młodzi powstańcy, którzy o lepszą i wolną Polskę walczyli. Ileż tysięcy zginęło, ileż tysięcy było rannych z przysięgą na ustach ”Wobec Boga Najwyższego przysięgam przed samą Ojczyzną...”
Tak się złożyło, że po Powstaniu Warszawskim w gruzach legły wszystkie pomniki, poza Syrenką, która kulami strzaskana, a jednak ocalała.

Historię i zdjęcia Krystyny Krahelskiej „Danuty” przybliżam na podstawie książki Barbary Wachowicz pt. „BOHATERKI „Powstańczej Warszawy" (zachęcam do przeczytania), zasobów rodzinnych, opracowań historycznych i publikacji internetowych. Pieśń „Hej chłopcy, bagnet na broń...” rodzice nasi śpiewali, dopóki żyli.

Nie zapominajmy o nich, o tych wszystkich co dla nas walczyli i ginęli. Abyśmy dzisiaj w spokoju mogli radować się z Bożego Narodzenia, z narodzin Jezusa Maleńkiego, zbawcy świata tego.

Jan Domański, mieszkaniec Nidzicy, Boże Narodzenie 2020


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Cześć i Chwała #3028947 | 81.190.*.* 28 gru 2020 11:29

    Bohaterom Ojczyzny

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5