Goździk, rajstopy i życzenia

2021-03-08 13:00:00(ost. akt: 2021-03-08 08:42:34)
Jadiga Głowacka

Jadiga Głowacka

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

NASZA ROZMOWA|| O tym jak dawniej obchodzono Święto Kobiet rozmawiamy z seniorką Jadwigą Głowacką, długoletnią kierowniczką księgarni w Nidzicy. — My nazywałyśmy to święto Świętem Złamanego Goździka — mówi pani Jadwiga.
Jadwiga Głowacka przez 42 lata była kierowniczką księgarni w Nidzicy, należącej dawniej do przedsiębiorstwa Dom Książki, a obecnie Książnica Polska. Z sentymentem wspomina te lata.

Mile wspomina również uroczystości z okazji Dnia Kobiet.

Do tej pory wspólnie z koleżankami i kolegami z Uniwersytetu III Wieku obchodzą to święto. Pani Jadzia z tej okazji napisała toast, który śpiewany jest na rozpoczęcie uroczystości.

Dzień Kobiet, Dzień Kobiet
Niech żyją na zdrowie
Dzisiaj mamy święto dam
Niech żyją nam.
Blondynki, szatynki,
Seniorki, dziewczynki.
Niech radośnie dzień spędzają
Uniwersytet kochają.

Co roku z tej okazji zespoły wokalny "Być razem" i taneczny "Dancing Babki" przygotowywały program artystyczny. Było ciasto, słodycze i dobra zabawa.

Jej autorstwa jest także wierszyk, który napisała na tegoroczne świętowanie:
Ósmego marca, marcowy wiatr
Z odświętną miną tu do nas wpadł.
Wpadł do kwiaciarni przed ósmą już
I kupił bukiet z tysiąca róż.
Wszyscy zdumieni patrzyli nań.
Dla kogóż kwiaty?
Dla wszystkich pań.

Niestety, w tym roku plany członków Nidzickiego Uniwersytetu III Wieku pokrzyżował koronawirus. Tym bardziej miło jest powspominać dawne czasy, gdy Dzień Kobiet był obchodzony powszechnie we wszystkich zakładach pracy. Panie świętowały w swoich miejscach pracy, a panowie w swoich.

— Dopiero po tych trochę "zakrapianych" uroczystościach zakładowych mężowie wracali do domów. Żony zwykle wracały wcześniej i zastanawiały się czy mąż będzie pamiętał. Owszem pamiętał, ale zazwyczaj przychodził do domu ze złamanym nieco zwiędłym już goździkiem, który gdzieś tam przeleżał od rana, albo kupiony był w ostatniej chwili, a po drodze łodyga się złamała, bo panowie tak szczerze i "trunkowo" obchodzili święto w pracy, że powoli wracali do domu. Dlatego nazywałyśmy to święto Świętem Złamanego Goździka — wyjaśnia pani Jadwiga. Goździka, ponieważ najczęściej panie dostawały tego właśnie kwiatka, czasami był to tulipan.

Do tego obdarowywano je praktycznymi upominkami. — Były to rzeczy, których w sklepach nie można było dostać. Najpopularniejsze były rajstopy, drobne przedmioty kuchenne, szklanki, kieliszki. Ja do tej pory mam komplet kuchenny składający się ze szpikulca i łopatki — mówi ze śmiechem. Najfajniejsze było to, że kobieta musiała podpisać listę, że taki prezencik dostała.

Tego typu spotkania odbywały się w zakładach pracy w świetlicach, stołówkach, czasami przy muzyce. Stoły były zastawione jedzeniem, ciastem. Śpiewano paniom sto lat i składano życzenia. Często mamy były zapraszane do przedszkola, gdzie dzieci przygotowywały uroczyste akademie dla pań.
Pani Jadwiga pracowała w księgarni. Na uroczystości była zapraszana przez firmę Dom Książki.

— Uroczystości były zazwyczaj organizowane w lokalach. Było ciasto, kawa i drobne upominki, czasami koperta z pieniędzmi.

Bardzo często wyjeżdżaliśmy na kilkudniowe wycieczki integracyjne. Mieszkaliśmy w hotelach, zwiedzaliśmy. Do dzisiaj pamiętam trzydniowy wyjazd do Warszawy. Zwiedzaliśmy miasto i byliśmy na "Podwieczorku przy mikrofonie". Był to program radiowy, który rozśmieszał do łez. Premiery odbywały się w hotelu Bristol. I na takiej premierze właśnie byłam — wspomina Jadwiga Głowacka.

Nasza rozmówczyni pamięta również programy sołtysa Kierdziołka, czyli Jerzego Ofierskiego, który ze swoimi monologami jeździł po Polsce. Można było ich wysłuchać także w radiu.

— Sołtys Kierdziołek swoje monologi zaczynał od słynnego "Cie choroba" i opowiadał o życiu na wsi. Opowiadał też o Dniu Kobiet. Parafrazując sołtysa, to chłopi już od rana spotykali się w gospodzie wiejskiej i radzili jakby tu uczcić święto swoich kobiet. Każdy zamawiał butelkę. Popijali tak długo aż ich kobiety przyszły po nich z opatrunkami. I było po święcie — mówi pani Jadzia.

Mąż pani Jadzi nigdy nie zapominał o święcie. Zawsze przynosił kwiatka i prezent. — Nie było wspólnych wyjść na kolację do lokalu. Świętowaliśmy w domu. Od męża dostawałam perfumy, bombonierkę. Teraz zięć Krzysztof zawsze pamięta o mnie i przychodzi z życzeniami, drugi zięć Jovan też wysyła mi życzenia — mówi pani Jadzia.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5