Kasia Dziurska: Odnalazłam życiową równowagę

2021-08-29 16:00:00(ost. akt: 2021-08-25 14:58:16)

Autor zdjęcia: Daniel Koper/ Wyd. Słowne

Zanim zachorowałam, nigdy nie słyszałam o SIBO. Gastrolodzy i dietetycy mówią o niej zaledwie od kilku lat – mówi Kasia Dziurska, sportsmenka, trenerka personalna i motywatorka, która promuje swoją najnowszą książkę „SIBO. Jak z nim żyć, jak je leczyć”.
— Po jednym z sukcesów sportowych napisała pani na swoim profilu społecznościowym: nie bójcie się marzyć. Idźcie po swoje. Kto panią tego nauczył?
— To rodzice od małego wpoili mi, by robić zawsze to, co kocham i nie bać się, gdy trzeba będzie zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Jest takie słynne powiedzenie, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. To moja mama, kiedy miałam cztery lata, zaprowadziła mnie na zajęcia z tańca. I od tego wszystko się zaczęło. Uczyłam się w klasach sportowych, chodziłam na zajęcia taneczne, byłam w zespole cheerleaders. Potem przyszła kariera sportowa. Tak naprawdę do trzydziestki zajmowałam się sportem zawodowo, brałam udział w mistrzostwach. Teraz aktywność nadal jest obecna w moim życiu, i będzie, choć już w innej formie. Można powiedzieć, że jestem na sportowej emeryturze.

— Choroba pojawiła się w pani życiu w zupełnie nieoczekiwanym momencie. Odnosiła pani sukcesy w fitnessie sylwetkowym, tańczyła w ósmej edycji „Tańca z gwiazdami”, gdzie dotarła pani aż do finału. Jak długo zajęło pani przyznanie się do choroby?
— Tak naprawdę na początku nie przeszło mi przez myśl, by mówić o chorobie publicznie. Byłam sportowcem. Pomagałam ludziom prowadząc ich przez dietę i treningi. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego choroba dotknęła właśnie mnie. Byłam przecież okazem zdrowia! Motywowałam innych do zdrowego i aktywnego trybu życia. Startując w zawodach byłam pod profesjonalną opieką trenera, również pod kątem diety. Los chciał, że to jednak ja zachorowałam. Zanim jednak przyznałam się, że choruję na hashimoto i SIBO, minęło trochę czasu. Po raz pierwszy otwarcie powiedziałam o dwóch moich chorobach w książce „Moje życie z hashimoto i SIBO”. To narzeczony Emilian wspierał mnie w mojej decyzji i zachęcał, bym przyznała się, że choruję. Po dwóch latach powstała kolejna książka „SIBO. Jak z nim żyć, jak je leczyć”.

— W książce pisze pani: „Choroba zmieniła nie tylko moje podejście do rywalizacji i przyhamowała perfekcjonistyczne zapędy. Wpłynęła także na moje życie osobiste. Dzięki kryzysowi zdrowotnemu nasz związek dojrzał”. Każdy kryzys w naszym życiu można przekuć na coś dobrego?
— Myślę, że tak. Choroba wymusiła zmianę. Do momentu jej pojawienia się, żyłam w ciągłym pędzie. Startowałam w zawodach, realizowałam kolejne projekty, wyznaczałam kolejne cele zawodowe. Tak naprawdę moje choroby pokazały, że można żyć inaczej, ale również wartościowo. Mieć więcej czasu dla rodziny, znajomych, przyjaciół. Zwolnienie tempa było dla mnie szalenie trudne, ponieważ od najmłodszych lat byłam perfekcjonistką. Choroba uświadomiła mi, że nie trzeba być zawsze idealnym, najlepszym. Musiałam przewartościować swoje życie. Absolutnie tego nie żałuję. Odnalazłam życiową równowagę.

— Ale to nie jest tak, że SIBO to znak naszych czasów? W nasze życie wpisany jest stres i to on jest największym winowajcą?
— Niestety stres jest przyczyną wielu chorób. U mnie przyczynił się do choroby tarczycy. Nie do końca jeszcze wiem, czy miał bezpośredni związek z SIBO, ale jednak problemy z perystaltyką również są związane ze schorzeniami tarczycy. Dziś odkrywamy, że problemy zdrowotne są często następstwem życia w ciągłym stresie, niedoczasie. U mnie dochodziła presja związana z przygotowaniami do zawodów, startami. Dochodziły problemy osobiste. Ciągłe przeprowadzki. Śmierć mojej mamy. Wiele czynników miało wpływ na moją sytuację zdrowotną.

— Sytuacji nie ułatwiał też fakt, że SIBO nie było u nas znane? Tak naprawdę to pani zaczęła mówić głośno o tej chorobie.
— Tak, była u nas nieznana. Kiedy zachorowałam trzy lata temu, absolutnie po raz pierwszy dowiedziałam się o tej chorobie. SIBO to skrót od ang. small intestinal bacterial overgrowth, czyli oficjalnie zespół rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego. O tej chorobie wtedy nikt nie mówił. O SIBO nie można było przeczytać na portalach zdrowotnych. Za to SIBO pojawiało się coraz częściej u sportowców. I tak naprawdę to moja znajoma, którą też dotknęło to schorzenie, uświadomiła mi, z czym się zmagam, a nie lekarz czy Internet. To ona pierwsza powiedziała mi o diagnostyce, którą powinnam wykonać, czyli o teście oddechowym wodorowo-metanowym. Potem doradziła mi wizytę u lekarza. Zanim jednak trafiłam do specjalisty, który miał na ten temat pojęcie, który nie odprawił mnie z kwitkiem, minęło trochę czasu. Straciłam kilka miesięcy, zanim znalazłam kompetentną osobą, która była w stanie mi pomóc, ulżyć w bólu.

— Pani wspomina, że w końcu trafiła do właściwego lekarza. Jednak SIBO wciąż jest mało znane, także wśród lekarzy?
— Utytułowana specjalistka, z wieloletnim doświadczeniem, u której szukałam pomocy w prywatnej klinice, nie rozpoznała u mnie SIBO. Co więcej, moje pytanie o to, czy nie jest to czasem ta choroba, całkowicie zignorowała. Nie przekonał jej nawet wynik testu, który przyniosłam, a który świadczył o tym, że jestem chora. Pani kazała mi łykać espumisan i z takim zaleceniem wyszłam z prywatnej wizyty. Kolejne miesiące spędziłam więc szukając pomocy u innych specjalistów, co nie było łatwe. W mojej pierwszej książce temat SIBO pojawił się jeszcze fragmentarycznie. Druga jest poświęcona tej chorobie. Są wypowiedzi specjalistów, którzy dokładnie tłumaczą na czym polega. SIBO nie ogranicza się do problemów gastrycznych. Pojawiają się inne dolegliwości, przybywa powikłań, które obniżają jakość życia. SIBO wpływa na psychikę, a co za tym idzie na relacje międzyludzkie. Rozpoczynając walkę z SIBO musimy przeorganizować swoje życie.

— Pani w walce z chorobą pomogła wytrwałość sportowca.
— Na pewno tak. Rzeczywiście przydatna okazała się determinacja w dążeniu do celu. Jeśli ktoś podejrzewa u siebie SIBO musi uzbroić się z cierpliwość. Po rozpoznaniu ważny jest reżim w przestrzeganiu diety, jest to zalecana przez lekarzy dieta low-FODMAP, która w moim przypadku bardzo się sprawdziła. Ważne, by była to dieta niskofermentująca, czyli ograniczająca podaż węglowodanów, które dokarmiają bakterie w nadmiarze zasiedlające jelito cienkie. Tutaj mój charakter sportowca okazał się bardzo przydatny, bo nie miałam problemów w przestrzeganiu diety. A nie było łatwo, bo w czasie wakacyjnym na wyjazdy musiałam zabierać ze sobą swój garnek, naczynia i wszystko, by samodzielnie przygotowywać posiłki. Udało się.

— Podziwiam panią, bo nie wiem, czy wszyscy mają w sobie taką determinację. Jak się nie poddawać?
— Wydaje mi się, że każdy, kto ma takie dolegliwości, jakie ja miałam, zrobiłby wszystko, by chociaż jeden dzień poczuć się trochę lepiej. W swoim życiu nie miałam problemów z tym, by dostosowywać się do diety, utrzymywać określoną wagę. Tym razem jednak moje ciało zaczęło odmawiać mi posłuszeństwa. Wiedziałam, że chciałam poczuć się lepiej i to mnie motywowało w mojej walce. Chciałam w końcu wstać rano bez bólu, bez obrzmiałego, wzdętego brzucha, napuchniętego ciała. Moja zawziętość spowodowała, że dziś jestem w tym miejscu. Uśmiecham się i mój brzuch w końcu wygląda tak, jak chcę. Cieszę się też, że dziś moje książki pomagają innym. Bo właśnie po to powstały. Miały znaczenie terapeutyczne nie tylko dla mnie. Otrzymuję wiele informacji od osób, które mówią mi, że to właśnie dzięki mnie mogły się tak wiele dowiedzieć o chorobie.

— Dzięki pani dowiadujemy się też o ekspertach z pasją, którzy pomagają w tej chorobie. Pani miała to szczęście, że spotkała na swojej drodze w końcu właściwych ludzi. Nie bez powodu w książce znalazła się rozmowa z dr Weroniką Walęcik-Kot, która jest ekspertką od SIBO. Jest też m.in. wywiad z Pauliną Ihnatowicz, dietetyk czy Pauliną Danielak, psychoterapeutką. Jest tam więcej ekspertów, których nie wymieniłam. To oni trzymali za panią kciuki?
— Te wszystkie wymienione osoby są profesjonalistami w swojej dziedzinie. To dr Weronika Walęcik-Kot i Paulina Ihnatowicz były ekspertkami, które prowadziły mnie w trakcie leczenia. Kolejni specjaliści pojawiali się później na mojej drodze i dzięki nim zdobywałam kolejną wiedzę. Pojawia się na przykład wątek SIBO u dzieci, również bardzo mało znany. SIBO może dotknąć każdego z nas. Może to być dziecko, osoba młoda, starsza. Kobieta, mężczyzna. Ludzie uprawiający sport lub ci mniej aktywni. W mojej książce każdy znajdzie temat dla siebie. Jest rozmowa z m.in. psychologiem, dietetykiem, w tym również tym zajmującym się leczeniem dzieci, osteopatą.

— Jak bardzo choroba zmieniła pani życie?
— Dalej jestem osobą zdeterminowaną, perfekcjonistką. Jednak pozwalam sobie być mniej perfekcyjna, spokojniejsza. Nie chcę ponownie przechodzić tego, co przeszłam. SIBO to niełatwy przeciwnik. Jednak można go pokonać konsekwencją w działaniu i świadomym, zdrowym życiem. Wiem, że dziś ważniejszy jest odpoczynek i slow life, niż życie w wiecznym pędzie.

— Bywa pani w Nidzicy, rodzinnym mieście?
— Tak, mieszka tam mój tata, więc razem z moim narzeczonym jeździmy tam regularnie. Mam tam przyjaciół. Niestety droga jest wciąż w remoncie, więc każda wyprawa wymaga trochę czasu. Co nie zmienia jednak faktu, że zawsze z przyjemnością odwiedzam moje rodzinne strony.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
k.jankow@naszolsztyniak.pl

Kasia Dziurska – sportsmenka, trenerka personalna i motywatorka, mistrzyni świata Fitness Figure Classic, wicemistrzyni świata Bikini Fitness, mistrzyni Europy Ms Shape, wielokrotna mistrzyni Polski i zdobywczyni Pucharu Polski Ms Shape. Mistrzyni Anglii, wicemistrzyni Arnold Classic Europe w Fitness Gimnastycznym. W 2018 r. wytańczyła drugie miejsce w ósmej edycji „Dancing with the Stars. Tańca z gwiazdami”, a 2019 drugie miejsce w nowym programie TVP „Dance, Dance, Dance” wraz ze swoim narzeczonym, Emilianem. Fitness Motywator Gold Fitness 2015 i Super Motywator 2018. Autorka książek „„Moje życie z hashimoto i SIBO”. i „SIBO. Jak z nim żyć, jak je leczyć” (Wydawnictwo Słowne).

Obrazek w tresci

mat. prasowe Wydawnictwo Słowne

Obrazek w tresci

fot. Daniel Koper/ Wyd. Słowne




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5