Za parę złotych można się dobrze ubrać

2021-09-25 16:00:00(ost. akt: 2021-09-22 18:44:44)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Pani Julia od 3 lat jest właścicielką Perełki, szmateksu w Nidzicy. Otworzyła ten sklep, ponieważ razem z narzeczonym chcieli stworzyć "fundusz wakacyjny". Poza tym od młodości lubiła robić zakupy w takich sklepach.
Szmateksy to bardzo popularne sklepy z tanią odzieżą. Od dawna funkcjonują na polskim rynku. Cieszą się dużym powodzeniem wśród klientów.

Były takie czasy, że markowe ubrania można było kupić tylko tam. Wydawać by się mogło, że w lumpeksach kupują tylko najbiedniejsi. Jednak tak nie jest.

Zakupy w nich robią także bogatsi, tylko często się do tego nie przyznają. Dobre szmateksy cieszą się powodzeniem, bo można w nich wyszukać prawdziwe perełki. Ubrania niezniszczone, czasami jeszcze z metkami i firmowe.

Jednym z takich szmateksów w Nidzicy jest sklep Perełka.
Pani Julia, właścicielka Perełki, mimo iż ma stałą pracę, szukała pomysłu na dodatkowy zarobek. Razem z narzeczonym zastanawiali się nad tym w co można by zainwestować. Wpadli na pomysł, żeby otworzyć szmateks.

— Pomyśleliśmy, że dzięki temu będziemy mieli fundusz wakacyjny — mówi pani Julia.

Dlaczego właśnie szmateks?
— O wyborze zadecydowało to, że od młodości lubię szperać w lumpeksach. Studiowałam w Gdańsku. Znałam tam wszystkie lepsze lumpeksy. Często do nich zaglądałam i kupowałam ubrania. Głównie dlatego, że można było w nich kupić oryginalne rzeczy, których nie ma w sieciówkach, ubrania lepszej jakości. Lubiłam szperać w ubraniach i wybierać. Poza tym było o wiele taniej niż w normalnych sklepach, a można było wyszukać prawdziwe perełki— wspomina pani Julia.

3 lata temu pojawiła się okazja, żeby założyć własną działalność. —  Był dostępny lokal. Znalazłam dostawcę z Anglii i założyłam szmateks. Ubrania te pochodzą bezpośrednio od ludzi, którzy oddają niepotrzebne im rzeczy. W dostawach trafiają się nie tylko ubrania, ale także artykuły gospodarstwa domowego, kosmetyki — mówi pani Julia.

Do "Perełki" trafiają też ekskluzywne rzeczy. — Markowe nowe ubrania, niektóre z metkami, torebki znanych firm angielskich. Raz w workach znalazłam złotą biżuterię — wspomina pani Julia.  

Po otrzymaniu dostawy nowego towaru, trzeba go przesortować.

— To żmudna praca. Każdy worek należy rozpakować, sprawdzić co w nim jest. Poukładać rodzajami ubrań, kolorami. Wybrać te, które od razu pójdą do sprzedaży i te, które muszą jeszcze poczekać. Towar na półkach jest wymieniany co dwa tygodnie na nowy. Na każdy nowo wystawiony towar zostawiamy jakieś perełki— mówi pani Julia.

Ceny nowego towaru są trochę wyższe, ale w miarę upływu czasu spadają. Mimo że ceny dochodzą nawet do 3 złotych, to nie wszystko da się sprzedać.

— Wówczas musimy się go pozbyć. Często sprzedajemy go na kilogramy, praktycznie za bezcen. Jeśli ktoś nas poprosi to dajemy za darmo. Część od początku nie nadaje się do użytkowania, więc sprzedajemy np. na czyściwo dla mechaników. Część musimy po prostu wyrzucić — wyjaśnia właścicielka.


Co wyróżnia "Perełkę”? — Staramy się, aby ubrania wyglądały jak w normalnym sklepie, wisiały na wieszakach. Są kategoryzowane, wiszą ułożone kolorystycznie. Dbamy o to, żeby wyglądały ładnie. W sklepie wszystko jest poukładane, jest porządek. Na wieszakach jest odzież wyceniona wyselekcjonowana. Dbamy o to, aby ceny nie były wygórowane, ponieważ klienci, którzy do nas przychodzą szukają ubrań w niskich cenach. Najdroższy towar, jaki sprzedaliśmy to markowe torebki i buty — mówi pani Julia.


Reszta jest niewyceniona. Są np. spodnie, bluzki po 14, 15 zł. Ceny przez tydzień utrzymują się na tym samym poziomie. Kolejny tydzień to wyprzedaż. Codziennie ceny są niższe.
Do sklepu przychodzą bardzo różni klienci. Przede wszystkim ci, którzy szukają dobrych ubrań w niskiej cenie.

— Są tacy, którzy jak przyjdą i jak zobaczą taki ład i porządek w sklepie, to boją się szukać, żeby tego porządku nie zburzyć. Są też tacy, którzy wolą szperać w koszach — mówi pani Julia.

Część klientów przychodzi w dniu wystawienia nowego towaru, a część w ostatni dzień wyprzedaży.

— Przybywają nowi klienci. Mamy też stałych klientów. Są tacy, którzy maja smykałkę do wyszukiwania fajnych rzeczy. Rozejrzą się po sklepie i już wiedzą gdzie maja szukać. Natomiast tym, którzy nie są "szperaczami" doradzamy. Wyszukujemy im rzeczy, które będą na nich pasować — podkreśla pani Julia. I dodaje, że najczęściej taki klient do nich wraca.

— Bardzo chętnie tu przychodzę, bo jest czysto, wszystko poukładane. Wiadomo, gdzie czego trzeba szukać. Jak nie w szmateksie — mówi klientka. 

— Ja czuję się tu bardzo dobrze. Zawsze znajdę coś oryginalnego i ciekawego dla siebie — dodaje inna. — My od zawsze tu kupujemy. Ubrania są dobrej jakości, miłe panie potrafią doradzić i coś wybrać. Nie musimy płacić wielkich sum, żeby kupić coś fajnego. Za parę złotych można się tu dobrze ubrać — mówią małżonkowie.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5