Wraca moda na nakręcane zegarki

2021-10-17 16:00:00(ost. akt: 2021-10-17 11:17:28)
Zbigniew Tyszka -zegarmistrz z Nidzicy

Zbigniew Tyszka -zegarmistrz z Nidzicy

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Zbigniew Tyszka od 32 lat naprawia zegarki i zegary. Chciał być elektronikiem, ale przypadek sprawił, że został zegarmistrzem. Przyznaje jednak, że jego zacięcie elektroniczne przydaje mu się w czasach ekspansji nowoczesnych zegarków.
Pan Zbigniew twierdzi, że zegarmistrz to ginący zawód. W Nidzicy jest ich tylko dwóch, a w wielu miejscowościach nie ma ich w ogóle.

— Wielu zegarmistrzów zrezygnowało z prowadzenia zakładu, bo nie jest to zbyt opłacalne. Młodzi nie chcą się tego zawodu uczyć — wyjaśnia.

Pan Zbyszek do nauki zawodu zegarmistrza trafił przez przypadek.

— Postanowiłem kontynuować naukę w liceum, ale dowiedziałem się, że pan Bedra, bardzo dobry zegarmistrz, szuka ucznia. Pewne koligacje rodzinne sprawiły, że poszedłem na naukę zawodu do zakładu zegarmistrzowskiego pana Bedry. Od razu dał mi do naprawy 2 zegarki, w tym jeden ścienny. Podpowiadał mi, co mam zrobić. I przy jego pomocy ja je naprawiłem, mimo że nigdy tego nie robiłem — wspomina.

Spodobało mu się, że od razu dostał konkretną pracę do wykonania i został na praktyce. Zapisał się do 3-letniej szkoły zawodowej. Tyle samo trwała praktyczna nauka zawodu. Jak mówi, podczas praktyki nie było czasu na nudę.

— Przychodziłem do zakładu, na biurku leżał zegarek i słyszałem: napraw to. I naprawiałem. Instrukcję jak to zrobić dostawałem od mistrza — mówi Zbigniew Tyszka.

Od samego początku praktyki musiałem wykonywać naprawy różnych zegarków: na rękę, na ścianę, duże i małe, budziki, kryształowe, radzieckie kukułki.

— Te "kukułki" były najtrudniejsze do naprawy — mówi.

Był to czas, w którym bardzo dużo ludzi przynosiło zegarki do naprawy. To w zakładzie pana Bedry nauczył się swojego fachu.


Po skończeniu nauki Zbigniew Tyszka sam zaczął pracować jako zegarmistrz. Zaczęły pojawiać się pierwsze zegarki elektroniczne. Jednak powszechnie wówczas używano zegarków nakręcanych. Najwięcej było radzieckich.

— Ich naprawa nie była trudna. Mechanizm był dosyć prosty. Najczęściej naprawy polegały na czyszczeniu zegarków, naprawianiu osi balansowych, sprężyn, które pękały. Wystarczyło wtedy niewiele narzędzi. Miałem zawsze pod ręką lupę nakładaną na jedno oko, wkrętaki, pęsety, młoteczki, szczypce i oliwiarkę. I to wystarczyło, żeby naprawić każdy zegarek — mówi pan Zbigniew.

Przyszedł czas, kiedy zegarki elektroniczne zaczęły wypierać te nakręcane. I tu przydała się pasja pana Zbyszka do elektroniki.

Te nowoczesne zegarki psują się częściej niż tradycyjne. Ich naprawa jest trudniejsza i wymaga o wiele więcej narzędzi. Nie wystarczały już te proste, które miał.

— Teraz mam 20 rodzajów wkrętaków, 5 rodzajów pęset, 3 lupy o różnym stopniu przybliżania, maszynki do otwierania i zamykania zegarków i elektroniczną sprawdzarkę. Bez tych urządzeń nie da się otworzyć zegarka, żeby dostać się do mechanizmu. Inne są potrzebne, żeby go po naprawie zamknąć. Ręcznie nie da się tego zrobić. Mam też specjalny ołówek służący do czyszczenia styków — tłumaczy.


Niezbędna jest także sprawdzarka elektroniczna, zwłaszcza w przypadku, gdy po wymianie baterii zegarek nadal nie działa.

— Kładę go wówczas na sprawdzarkę i odczytuję parametry zegarka, a jest ich koło 20. Widzę na wyświetlaczu czy bateria jest naładowana dostatecznie, czy silniczek chodzi i po kolei pozostałe parametry. Daje mi to wiedzę, co może być zepsute. Wiem gdzie trzeba szukać awarii — tłumaczy.

Następnie musi przy pomocy urządzenia otworzyć zegarek, sprawdzić i wymieć uszkodzoną część lub wymienić cały mechanizm — dodaje.

Im bardziej skomplikowany zegarek, tym trudniejsza jest jego naprawa. Czasami nie ma innego wyjścia jak wymiana całego mechanizmu.

— Staram się jednak naprawić to, co się da lub wymienić tylko zepsutą część. Naprawa jest wówczas tańsza — tłumaczy.

Nawet wymiana paska lub bransoletki jest trudniejsza. Kiedyś było 2 lub 3 rodzaje pasków i bransolet, więc z ich dopasowaniem nie było problemu.

— Teraz jest ich mnóstwo i coraz więcej narzędzi potrzebnych do zmiany lub skrócenia paska czy bransoletki — mówi.

Wraca moda na tradycyjne nakręcane zegarki. Klienci przynoszą do naprawy wyciągnięte z szaf, szuflad zegarki po rodzicach, dziadkach i chcą je naprawić.

— I naprawiam. Części do nich jest coraz mniej, ale ja je mam. Nie wyrzucałem tego co zostało, tylko przechowałem — mówi pan Zbyszek.

Coraz więcej przyjmuje również do naprawy starych zegarów ściennych, zdarzają się nawet takie z kukułką i w obudowie kryształowej.

—Te stawiane są najczęściej na kominkach. Bardzo dużo osób wraca do starych, dobrych, sprawdzonych zegarów — dodaje.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5