Pracownicy UWM będą protestować. Chodzi o pieniądze

Uczelnie od lat zmagają się z brakiem odpowiedniego dofinansowania, co przekłada się na jakość kształcenia. Brakuje pieniędzy na materiały naukowe, a wysokość stypendiów naukowych pozostawia wiele do życzenia. Według protestujących rząd planuje wielomiliardowe zwiększenie wydatków, jednak szkolnictwo wyższe i nauka nie są priorytetowe.

Inną przyczyną protestów jest brak spełnienia obietnicy rządu: — Są dwa powody protestu. Pierwszy dotyczy podwyżek obiecanych przez rząd nie zostały one zrealizowane. Obietnica dotyczyła podniesienia wynagrodzeń dla pracowników szkół wyższych w latach 2019-2020 o 30 proc.

Do 2020 roku podniesiono pensje o 13-14 proc. — mówi Jacek Michalak, prezes Związku nauczycielstwa Polskiego UWM. — Dlatego naszym postulatem jest spełnienie tej obietnicy, czyli podniesienie wynagrodzenia o kolejne 17 proc. Chodzi nam przede wszystkim o zwiększenie wynikającego z przepisów prawa minimalnego wynagrodzenia zasadniczego profesora, od którego zależy wynagrodzenie zasadnicze pozostałych pracowników zatrudnionych na uczelni, przede wszystkim wynagrodzeń pracowników nie będących nauczycielami akademickimi (pracowników wsparcia). Wysokość ich pensji jest uzależniona od wartości pensji profesora, która jest kwotą bazową.

Drugim powodem jest to, by nakłady na naukę były sukcesywnie zwiększane. Zagwarantuje to rozwój polskiej nauki i lepszą jakość kształcenia studentów i doktorantów. Brak odpowiedniego dofinansowania przekłada się na poziom kształcenia, które w przyszłości może przysporzyć wielu problemów gospodarce. Środki przeznaczane na naukę nie są kosztami, tylko inwestycją w naszą przyszłość. Za granicą średnio przeznacza się 3 proc. budżetu państwa na naukę, w Polsce jest to znacznie niższa kwota (poniżej 2 proc.).