Zaczęła pisać, żeby wyrzucić z siebie emocje

2022-03-27 16:30:00(ost. akt: 2022-03-27 16:28:26)
Sylwia Branowska

Sylwia Branowska

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

zGŁĘBIone to tytuł drugiego tomiku poezji autorstwa nidziczanki Sylwii Branowskiej, która, będąc w gimnazjum, zaczęła pisać wiersze. Obecnie przygotowuje się do wydania trzeciego już tomiku poetyckiego.
Nidziczanka Sylwia Branowska pierwsze wiersze napisała, gdy była uczennicą gimnazjum w Jedynce.

— Byłam w III klasie, kiedy zaczęłam swoje emocje przelewać na papier. Musiałam wyrzucić z siebie emocje, które mną wtedy targały. A były one bardzo różne. I pozytywne, i negatywne. Łatwiej było mi o nich napisać w wierszach, niż komuś o nich opowiedzieć — wspomina pani Sylwia. Poza tym bardzo była już wtedy zafascynowana poezją, zwłaszcza utworami Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Jako formę wyrażenia siebie wybrała poezję, ponieważ jest łatwiejsza w przekazie. — Nie potrzebuje dokładnych opisów, wymyślania fabuły. Potrzebuje mniej słów do opisania emocji. Wystarczy zestawić ze sobą odpowiednie słowa, nadać im symboliczne znaczenie i to już wystarczy do opowiedzenia o tym, co się przeżywa — tłumaczy.


Opowiadały one głównie o wewnętrznych rozterkach życiowych, lękach, obawach. Były też relacją z różnych przeżyć. Oprócz wierszy o swoich emocjach pisała także o Bogu. Część utworów przepadła bezpowrotnie, bo je spaliła. Jej gimnazjalne wiersze nie były stroficzne, ale były rymowane.

— Stosowałam rymy bardzo proste, jak to mówią częstochowskie — śmieje się. Nie przejmowała się tym, ponieważ pisała je tylko dla siebie. Miała zeszyt "poetycki", w którym je zapisywała. Nikomu ich nie pokazywała.

Później rozpoczęła naukę w liceum w Zespole Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Nidzicy. Był to czas nauki, poznawania tajników poezji i większej liczby wybitnych poetów. Języka polskiego uczyła ją pani Alina Czajka. Czas w szkole szybko minął. Była to też przerwa w pisaniu.

Po skończeniu liceum odnalazła w notatkach swój dawny wiersz i wróciła do pisania bogatsza o wiedzę z zakresu poetyki. Zaczęła pisać w czasie trudnym dla siebie, bo zachorowała jej mama.

— Kiedy mama zmarła, powstały wiersze, które były moją osobistą formą przeżywania żałoby. Było wtedy tak dużo emocji, przeżyć, żalu, że musiałam je wszystkie wyrzucić z siebie. Była to także rozmowa z mamą. Mogłam w wierszu napisać o niej i do niej. Były niczym treny. Pisałam w nich również o Bogu, o wierze, która pozwoliła mi przetrwać tę żałobę. Możliwość wypowiedzenia się w wierszach dawała mi także ulgę w przeżywaniu mojego smutku i żalu, pocieszenie, ukojenie serca. Poza tym w ten sposób zachowałam pamięć o mojej mamie — mówi Sylwia Branowska.

Z czasem postanowiła swoje wiersze pokazać przyjaciołom. Ciekawa była jak zostaną one ocenione.

— Mówiono mi, że są dobre, uniwersalne, że wielu z nich odnalazło swoje własne emocje, przeżycia. To była dla mnie satysfakcja, radość. Uwierzyłam w siebie — mówi.

I znowu wróciła do pisania. Okazało się, że nie sprawia jej to już problemów. — Był to czas pandemii. Zrobiłam przegląd samej siebie. Wzięłam do ręki długopis i słowa same się znalazły — wspomina.

Wiersze pisze odręcznie. Nawet kupiła zeszyt, w którym postanowiła zapisywać swoje utwory, ale nie jest to takie łatwe, bo pomysł na wiersz wpada jej do głowy o różnych porach dnia i w różnych miejscach.

— Bywa, że w pociągu coś mi się skojarzy. Wtedy wyjmuję kartkę, a jak nie mam nic do pisania, to zapisuję wiersz w telefonie. Bywa, że w nocy wstaję, żeby napisać szybko to, co mi się ułożyło w głowie. Biorę najczęściej kartkę z kalendarza ściennego i piszę. Bywa, że czasami nie mogę odczytać tego, co napisałam — śmieje się pani Sylwia.


Jak mówi, musi szybko zapisywać, żeby myśl nie uciekła. Wystarczy, że skojarzy jej się jakieś słowo, zdanie czy zdarzenie i już układa cały wiersz. Jako przykład podaje zestawienie "okrągły stół" znany z historii, cytowany w telewizji.

— Staje się on tematem wiersza o domu, o kochającej się rodzinie, o życiu. Wyciągam ze słów nowe skojarzenia, nowe znaczenia i dzięki temu wprowadzam inną symbolikę do swoich wierszy. Czasami specjalnie wyszukuję słowa, którym można nadać nowe znaczenie — mówi autorka.

Cechą charakterystyczną jej wierszy jest brak tytułów. Intrygujący jest tytuł drugiego tomiku - zGŁĘBIone, czyli wiersze z głębi duszy człowieka.

W jej wierszach można odnaleźć bieżącą rzeczywistość, tęsknoty płynące z głębi serca każdego człowieka, pragnienie bycia z kimś na dobre i na złe, spojrzenie na świat przez pryzmat Boga i wiary.

— Staram się w wierszach pisać o emocjach, które są charakterystyczne dla każdego człowieka, ale indywidualnie przeżywane. Tak, żeby każdy mógł odnaleźć w nich coś dla siebie — mówi pani Sylwia.

Dzięki namowom przyjaciół postanowiła zebrać swoje wiersze i przygotować je druku. Sama ułożyła kolejność utworów w tomiki, sama opracowała okładki w obu wydaniach. Wysłała do wydawnictwa i zostały one przyjęte do druku. Pierwszy tomik zatytułowała Droga życia, drugi — zGŁĘBIone, a trzeci już się przygotowuje do druku.

— Na razie jestem na etapie wyboru wierszy i ich przepisywania w komputerze, czego bardzo nie lubię. Muszę jeszcze znaleźć odpowiedni tytuł i okładkę. — mówi Sylwia Branowska.
Halina Rozalska

SYLWIA BRANOWSKA - WIERSZE

************
Gdzieś tam pod lasem
ale i w centrum miasta.
W domku na drzewie
i w willi z basenem.
Mieszka tęsknota
za drugim człowiekiem.

Spojrzenie z zatroskaniem,
dotyk łagodności,
zasłuchanie z zaciekawieniem,
milczenie z miłością.
Ktoś to wszystko
włożył między bajki.

Szkoda.
Tęsknota jeszcze
przy nadziei.

***********
Dziękuję
Ci cicha obecności.
Dziękuję
za spojrzenie
bratniej miłości,
za słowa
krzepiące,ciszę
wymowną.
Dłoń
przyjacielską.

Dziękuję
za worek marzeń
jeszcze do zdobycia,
kilometry
wspólnych dróg,
radość
bez końca, powagę
bez przesady.
Dziękuję Ci
dobra obecności.

*************
Mama — jedno słowo,
a tyle znaczeń.
Najważniejsza
z ziemskich niewiast
i przyjaciół.

Mama — proste słowo,
a tyle tłumaczeń.
Ona
beze mnie
mogłaby żyć.

Ja
bez niej już nie,
bo tylko ona
mogła mnie dać
całemu światu.

Mama — moja
motywacja,
inspiracja.
Wciąż ambitna
i pozytywna.

*************

Dziękuję
za spacer po lesie,
choć nie przypomina
już tego z dawnych lat.

Dziękuję
za niewymuszony uśmiech,
odważny pstryczek w nos,
szukanie dobra nawet w złu.

Dziękuję
za cierpliwe słuchanie,
niezwariowane pomysły,
niecierpliwe czekanie.

Dziękuję
za pokonywanie krętych dróg,
odkrywanie nowych miejsc,
pokłady dobroci.
Dziękuję.

*********
Być sobą
gdy inni
radzą Ci
być kimś innym.

Być sobą
poza czyimś schematem
patrzenia.

Być sobą
co rano
i wieczór,
patrząc z dumą
w lustro.

Być sobą.
Nie być
kimś innym.
Być
sobą.
Na zawsze.

********
Jestem
nad Tobą?
Jestem
pod Tobą?
Nie jestem.
Jestem
obok Ciebie, byś się nie bał.
Jestem
dla Ciebie,
by Ci służyć.
Jestem przed Tobą,
by Cię prowadzić.
Jestem
za Tobą,
by Cię chronić

*********
Na pierwszy rzut oka
taki niepozorny.
Zdawać by się mogło,
że mało ważny,
nieistotny,
mijany
co dnia.
Spotkany
może raz w życiu.

Człowiek
obok Ciebie.
Blisko.

Jedyny,
niepowtarzalny,
niezastąpiony,
o twarzy
ubogiego,
bezdomnego,
cierpiącego,
smutnego,
milczącego.
Cud.

Człowiek
obok Ciebie
w drodze do nieba.


*********
Stałam na wzgórzu niepewności.
W oddali widziałam
spieszących się ludzi na pociąg
nadziei.

W dłoniach ściskali
różańce, krzyże,
jednocześnie niosąc
na barkach
swój cały świat.

Ze zdumieniem
przecierałam oczy
na widok bohaterów
w zbrojach
ufności w Bożą Opatrzność.

Pociąg wypełniony po brzegi
nieludzkim przerażeniem
ruszył w daleką podróż
do zbudowanego miłością
upragnionego pokoju.

******
Pozór
wiary, miłości,
pokoju i radości,
to tylko pozór
życia.
Pragnij więcej,
ale najpierw
dla kogoś
niepozornego
obok Ciebie
dzięki komu
i Ty,
staniesz się
pełen
wiary, miłości
pokoju i radości.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5