Tofik jest tak smutny, że serce pęka

2022-04-09 19:00:00(ost. akt: 2022-04-21 10:51:07)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

— Tofik jest tak smutny, że aż serce pęka na widok jego przygaszonej miny i bardzo smutnych, niemal płaczących psich oczu. Tyle lat przebywa w schronisku i nikt go nie chce, a on niesamowicie chce być kochany, mieć swój bezpieczny kąt i życzliwych ludzi koło siebie — mówi wolontariusz Daniel.
Tofik to 7- letni pies, który znajduje się w schronisku "Podaj Łapę" na Tatarach i szuka dobrego domu. W schronisku jest już od 2016 roku. Miał wtedy 2 lata. Był małym, psotnym pieskiem, ale nikt go nie chciał. Do naszego schroniska trafił z Grodziczna.

— Nie wiem co było tego powodem, czy porzucenie, czy może się zgubił. Ja znam go od około 2 lat, kiedy razem z żoną i synem zostaliśmy oficjalnymi wolontariuszami w schronisku "Podaj Łapę". Spędzamy z Tofikiem dużo czasu, opiekujemy się nim, bawimy się.

Jeszcze do niedawna był radosny, wesoły, witał nas merdaniem ogona. Od jakiegoś czasu, nie wiadomo dlaczego, stał się smutny, apatyczny. Gdy wchodziliśmy do wiaty, w której przebywa, od razu reagował, skakał z radości, a teraz nie reaguje.

Pozostałe 2 psy szczekają, cieszą się, kręcą się, przeskakują przez Tofika, robią harmider,


autor zdjęcia: Wolontariuszki z Działdowa

a on siedzi nieruchomo, ma spuszczoną głowę i widać tylko smutne psie oczka i patrzy, jakby mówił do siebie: nie, to nie do mnie idą, nie po mnie, to niemożliwe, że ktoś mnie zabierze. Serce się kraje jak na niego patrzymy.

Ożywia się dopiero wtedy, gdy wyraźnie widzi, że to do niego właśnie przyszliśmy — mówi pan Daniel.

Widać z oczu Tofika, ogromną beznadzieję, widać, że tęskni za człowiekiem i pragnie prawdziwego własnego domu.

— Ale nikt go nie chce, a on staje się coraz bardziej smutny. Na początku stycznia zainteresowanie psem zgłosiła pani mieszkająca w Szwecji, lecz na tym się skończyło. Obiecała, że się nim zajmie, wyleczy go ze wszystkich smutków. Niestety, nie odezwała się do schroniska.

— Tofik nadal czeka na adopcję, jest coraz bardziej nieszczęśliwy i jest z nim coraz gorzej. My robimy wszystko, żeby go pocieszyć i znaleźć mu dobrego człowieka — zapewnia wolontariusz.

Dlaczego warto go adoptować?

Tofik to pies w kwiecie wieku, ma zaledwie 7 lat. Jest bardzo spokojny, nie jest agresywny, ładnie, grzecznie chodzi na smyczy, nie wyrywa się, nie szarpie, jest bezpieczny dla dzieci.

— To pies bardzo ufny w stosunku do każdego człowieka, nawet takiego, którego widzi po raz pierwszy. Bardzo potrzebuje kontaktu z człowiekiem. Jest wielkim przytulasem. Ma niezwykle delikatną sierść, jest puchaty jak królik. Same ręce chętnie się w jego sierści zanurzają, żeby go podrapać, przytulić do siebie — opowiada pan Daniel.

Ma jednak jeden mankament, który można także nazwać umiejętnością. Otóż potrafi wspinać się po siatce, nawet dwumetrowej i ucieka.

— Przekonaliśmy się o tym sami podczas jednego ze spotkań z Tofikiem. Jak zwykle wypuściliśmy psy z boksów. Tofik również wybiegł. Zaczęła się wspólna zabawa z pieskami. Po chwili zorientowałem się, że go nie ma. Zaczęliśmy szukać. W pewnym momencie zauważyłem, że on już pokonał 2 kolejne siatki ogrodzenia i szykował się do pokonania następnej siatki.

Na szczęście, w ostatniej chwili udało się go zatrzymać. Od tamtej pory Tofik prowadzany jest na smyczy.

Dlaczego chciał uciec ze schroniska, nie wiemy. Może miał dość przebywania w zamknięciu. Chciał zwiać na wolność i na własną łapę poszukać domu? — zastanawia się pan Daniel.

Dlatego po adopcji powinien przebywać w mieszkaniu, a jeśli trafiłby do domku jednorodzinnego, to nie można go zostawiać samego na podwórku.

— Wydawać by się mogło, że wypuszczając go wolno na podwórko dajemy mu szczęście, ale może się okazać, że on ucieknie. Nie wiemy dlaczego to robi. Może tylko dlatego, że po prostu lubi wspinaczkę — mówi wolontariusz.

Mimo to warto go zaadoptować, bo bardzo zależy mu na kontakcie z człowiekiem.

— Wierzymy, że Tofik znajdzie w końcu swój dobry dom i kochających gospodarzy. Na pewno będzie im wdzięczny — dodaje pan Daniel.

Oczywiście, zaadoptowanie psa wiąże się z wieloma obowiązkami i odpowiedzialnością za zwierzę. Trzeba o niego dbać, zapewnić mu jedzenie, spacery, zabawy. Jak zachoruje trzeba go leczyć, ale przede wszystkim kochać.


Zostali wolontariuszami z dobroci serca

— Bycie wolontariuszem nie jest łatwą sprawą. Dlaczego zdecydował się pan na taką działalność?
— Zaczęliśmy z żoną od dobroci serca. Lubimy zwierzęta, mamy psa adoptowanego z nidzickiego schroniska. Zrobiliśmy to także dla syna, którego wciągnęliśmy w wolontariat. Chcieliśmy mu pokazać, że zwierzętom trzeba pomagać, że należy je kochać, że należy traktować je po ludzku. Teraz syn traktuje to w sposób naturalny, dobrze się przy tym też bawi. Bardzo lubimy wizyty w schronisku. Jest to też aktywny sposób spędzania czasu wolnego.

— Co należy do obowiązków wolontariusza?
— Przede wszystkim przychodzenie do schroniska, wyprowadzanie psów, zajmowanie się nimi. Jak trzeba, to sprzątamy boksy, nalewamy wodę do picia, przynosimy różne smakołyki, zabawki dla piesków. My jesteśmy wolontariuszami oficjalnymi, mamy podpisaną umowę wolontariacką ze schroniskiem. Bywamy w schronisku co tydzień, najczęściej w weekendy.

— Jak reagują psy na człowieka?
— Bardzo różnie. To zależy od psa. Musimy czytać z jego zachowania. Niektóre od razu merdają ogonem, radośnie szczekają, cieszą się. Są też takie, które stoją na sztywnych łapach, mają pionowo postawioną sierść i szczekają groźnie. Wtedy wiemy, że pies nie jest bezpieczny. Ważne jest też to, że psy inaczej reagują na dzieci, które są od nich mniejsze i psy nie czują wobec nich takiego respektu jak do osoby dorosłej. Czasami trzeba też uważać na kontakt dziecka z dużym psem. Może on z radości skoczyć na dziecko i je przewrócić. Po za tym, my dużo wiemy o tym jak zachowują się poszczególne psy, bo opowiadają nam o nich stali pracownicy schroniska, którzy przebywają z psami na co dzień.

— Mówił pan o zabawie z psami. W co się z nimi bawicie?
— Przede wszystkim w "berka", po prostu albo pies biega za nami, albo my za nim, używamy różnych zabawek, które mogą wyszarpywać, psy turlają się po ziemi, a dzieci czasami razem z nimi, bawimy się w aportowanie, co nasi podopieczni bardzo lubią. Jak jest deszczowa, błotna pogoda to zabieramy ze sobą stare spodnie, kalosze, żeby swobodnie z pieskami biegać, tarzać się po ziemi. Najbardziej nasze zwierzaki kochają przytulasy. Kładą się na plecach i czekają na gilganie. Cieszą też ich nowe zabawki. Ostatnio zanieśliśmy pachołki z poprzeczkami. Psy bardzo szybko polubiły przeskakiwanie, mimo że nie od razu im to wychodzi. Może nauczą się różnych sztuczek. Niektóre psy jak dostają nową zabawkę, to ją zakopują, inne przynoszą w pysku i czekają na zabawę, inne w ogóle nie reagują.

— Czy wszystkie psy skore są do zabawy?

— Nie, część z nich nie chce się bawić, woli biegać. Są też psy, które unikają kontaktu z człowiekiem. Jeden z nich w ogóle nie za bardzo chce wychodzić z kojca. Wyjdzie, załatwi swoją potrzebę i natychmiast wraca. Nie bawi się, źle czuje się w towarzystwie człowieka. Siedzi w kącie kojca i nawet nie bawi się z innymi psami. Musiał doznać od ludzi wielkiej krzywdy. Psy są też bardzo ciekawskie. Najpierw obchodzą człowieka wielkim łukiem, przyglądają się mu, obserwują, a potem się zaprzyjaźniają.

— Wspomniał pan, że udaje się znaleźć rodziny dla piesków, ale nie jest to taka prosta sprawa?
— Tak. Udaje się. Czasami jest jednak tak, że są psy, których nikt nie chce mimo naszych usiłowań, jak np. Tofik. Dlatego zrodził się pomysł nowego sposobu promocji.

— Na czym ma on polegać?
— Chcielibyśmy zorganizować sesję zdjęciową naszych włodarzy, radnych, znanych mieszkańców z pieskami. Jeśli zaproszone przez nas osoby się zgodzą, to powiemy co będzie dalej.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5