Setne urodziny pani Romy Kozińskiej

2022-07-08 08:00:00(ost. akt: 2022-07-07 22:00:59)

Autor zdjęcia: burmistrz Nidzicy/FB

7 lipca setne urodziny obchodziła nidziczanka Romania Kozińska pochodząca z Wołynia.
Burmistrz Jacek Kosmala, zastępca Zbigniew Targowski oraz kierownik USC Agnieszka Felińska złożyli pani Romie serdeczne życzenia oraz przekazali jubilatce kwiaty i list gratulacyjny od premiera.


Przypominamy wywiad z panią Romą Kozińską, który ukazał się w Gazecie Nidzickiej 4 lata temu.

Roma Kozińska


Pani Romka ma niemal 96 lat. Zaczęła pisać swój pamiętnik.

Był maj 1945 roku. Państwo Kozińscy z maleńką córeczką wysiedli na dworcu w Nidzicy, który był bardzo zniszczony. Podjęli decyzję, że pójdą do Kozłowa, bo tam można było dostać gospodarstwo rolne. Dostali 15 ha ziemi. Zamieszkali w nowym domu, obok którego była stajnia.


— Nie było natomiast żadnych maszyn, nawet najprostszych, nie było koni — wspomina pani Romana. Ale życie toczyło się dalej. Razem z mężem Janem zabrali się do ciężkiej pracy.

— Mąż był bardzo sposobny, sam zaczął robić podstawowe narzędzia pracy i jakoś dało się żyć, choć było bardzo biednie — mówi pani Roma. Udało się zebrać 3 stogi siana, które sprzedali w Działdowie. To był początek, potem składali każdy grosz i udało się kupić konia.

— Za samogon kupiliśmy krowę, potem jałówkę od sąsiadki. Mąż znalazł brony na polu pod Sławką Wielką i je przyciągnął do domu. Było czym uprawiać pole — wspomina 96-latka.

Stopniowo było coraz lepiej. Było mleko, mieli worek pszenicy jeszcze z Wołynia, więc można było upiec chleb. — Byliśmy bardzo pracowici i nie baliśmy się ciężkiej pracy. Mieliśmy trzy córki i trzeba było zapewnić im jedzenie, ubranie — mówi pani Roma.

Powoli dorabiali się i rozwijali swoje gospodarstwo. Po 15 latach gospodarowania żyło się im dobrze. — Mój mąż bardzo lubił konie i dbał o nie. Mieliśmy najładniejsze konie we wsi. Wszyscy wypożyczali je na wesela — opowiada pani Romana.

Gospodarstwo prowadzili do 1967 roku. Córki wyjechały na studia, a oni postanowili sprzedać gospodarstwo, bo nie dawali już rady. Razem z córką kupili dom i razem zamieszkali w Nidzicy.

— Córka z rodziną na dole, a my z mężem na górze. Poszliśmy do pracy — mówi pani Romana. Ona pracowała w Elewatorze, a mąż w Izolacji. — Nigdy tej decyzji nie żałowałam. Bardzo się cieszę, że tak zarządziliśmy. Nie żałuję, że przyszliśmy do Nidzicy i poszliśmy do pracy. Ja mam emeryturę, mam swój pieniądz, własne mieszkanie — dodaje.

Pani Romana czuje się bardzo dobrze, sama wszystko przy sobie zrobi, sama gotuje.

— Sprzątam, przygotowuję jedzenie, zięciowi nagotuję pierogów ruskich, bo je bardzo lubi. Córka mi pomaga, myje okna, pierze. Ale jak córka z mężem pojadą na dłużej, to ja idę do ogródka i robię. Kiedyś dwa kosze dużej marchwi i buraczki zerwałam, cebulkę opieliłam. Jak córka wróciła, to na mnie nakrzyczała, bo po dwóch zawałach nie wolno mi się schylać. Ale ja to lubię robić, nie mogę żyć bez pracy — mówi kobieta.

Pani Romana cieszy się, że ma bardzo dobrego zięcia, który ją szanuje. Dlatego często gotuje dla niego bigos, robi galaretę. — On mi wtedy pomaga, przyjdzie do mnie, rozmawia ze mną — mówi.

Podkreśla, że między nimi panuje zgoda, nigdy się nie kłócą, wspierają się i pomagają. Pani Romana całe życie ciężko pracowała, a teraz ma czas na odpoczynek, a najchętniej odpoczywa przy czytaniu.

Jak mówi, przeczytała mnóstwo książek, najchętniej sięga po książki historyczne, zwłaszcza te o Wołyniu. Ogląda też telewizję. Najbardziej interesują ją programy historyczne, czasami ogląda kabarety.

— Za namową wnuczka spisuję historię swojego życia — mówi pokazując swój pamiętnik. — Tu wszystko jest opisane dokładnie — dodaje.

Dba również o zdrowie. Zimą jeździ na rowerze treningowym, żeby rozruszać nogi, które powoli odmawiają posłuszeństwa. Dlatego chodzi bardzo powoli, ale na swoje pięterko wchodzi po schodach sama. Latem dużo spaceruje. Chodzi do pobliskiego sklepu, gdzie robi drobne zakupy, porozmawia ze znajomymi.

— Mam taką radość i chęć życia, że chciałabym dożyć setki — mówi.
Czy ma receptę na długowieczność? Odpowiada, że tak. Przede wszystkim zdrowe odżywianie. W jej rodzinnym domu zawsze przygotowywało się samemu mięsa i wędliny.

— Kiedyś nie było lodówek, więc mama przygotowywała mięso w słoiki. Taki szedł od niego zapach, że od razu chciało się jeść. Podobnie kiełbasa. Zawsze wisiała pod ręką. Ojciec sam wszystko robił. Był bardzo dobrym masarzem. Ja też potrafię to robić. Teraz wędzimy szynki, boczek. No i kieliszek dobrego trunku nie zawadzi — mówi pani Romana.

Dodaje że, żeby długo żyć trzeba być życzliwym, otwartym na ludzi, mieć w sobie radość, zadowolenie z życia i nie należy się denerwować.

W Wigilię Bożego Narodzenia pani Romana wspomina pierwsze powojenne święta i cieszy się, że te czasy dawno minęły.

Boże Narodzenie w grudniu 1945 roku było bardzo biedne. Nie mieli ani przystrojonej choinki, ani prezentów i na stole stało niewiele potraw.

— Mieliśmy kapustę kiszoną, ogórki kiszone, ziemniaki, ryby i śledzie, ale ludzie byli życzliwi i starali się Wigilię spędzić razem. Zaprosił nas do siebie sąsiad, któremu powodziło się trochę lepiej. On był z Mazowsza — wspomina pani Roma.

Kolejny rok był lepszy i święta nieco bogatsze. A po kilku latach była choinka, prezenty, pieczone kurczaki, kaczki, wędzone mięsa, domowego wyrobu wędliny, ciasta i po wołyńsku gołąbki z kiszonej kapusty.

Do tej pory pani Romana przygotowuje je na święta. Po wołyńsku robi również bigos i śledzie. Na Wigilię gotowała zawsze zupę grzybową z suszonych prawdziwków.

— Na koniec gotowania do takiej zupy wkłada się na kilka godzin słonego śledzia, żeby zupa przeszła jego smakiem. Wtedy dopiero jest dobra — mówi 96 - latka.

Na Wigilię tradycyjnie w jej domu podaje się postne potrawy. Pani Romana do tej pory gotuje świąteczny bigos po wołyńsku.

Jak go robi? Oto przepis.

Kapustę kiszoną opłukać, odsączyć i gotować na żeberkach, golonce i biodrówce. Odstawić. Następnie pokroić surowy boczek w kostkę, podsmażyć na brązowo na patelni, a potem przełożyć do garnka i odstawić. To samo zrobić z różnorodnym mięsem, które po przysmażeniu dołożyć do garnka z boczkiem. Następnego dnia wyjąć z kapusty mięso, które się w niej gotowało, bigos podgrzać, pogotować i dodać podsmażone boczek i kiełbasę oraz grzyby suszone i znowu gotować. Dodać przyprawy do smaku.

Pani Romana doczekała się 4 wnuków, 6 wnuczek i 10 prawnuków i 4 prawnuczek.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5