Turystów przegoniła pogoda i drożyzna

2022-07-19 20:45:02(ost. akt: 2022-07-19 15:18:06)
Kajaki spływ Łyna

Kajaki spływ Łyna

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Sezon w pełni, a na Warmii i Mazurach pustki. Turystów jest dużo mniej niż rok czy dwa lata temu. Przyczyn jest kilka. Inflacja i galopujące ceny sprawiły, że dla wielu Polaków wakacje stały się luksusem. Swoje dołożyła też pogoda.
Po bardzo dobrym ubiegłorocznym sezonie były apetyty, że tegoroczny sezon będzie równie udany. Jak wynika z danych GUS, w ubiegłym roku w regionie liczba udzielonych noclegów (chodzi o zarejestrowaną bazę) wyniosła 2,6 mln — to o 200 tys. więcej niż w 2020 roku, kiedy mieliśmy lockdowny, obostrzenia w związku z koronawirusem. Jednak chyba nic dwa razy się nie zdarza, bo dziś nad mazurskimi jeziorami pustki — turystów jest dużo mniej niż rok temu.

— Katastrofa — krótko kwituję sytuację Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek. — Poprzednie dwa sezony były bardzo dobre. Takich sezonów już chyba nie będziemy mieli. Obecny sezon, a przynajmniej jego początek, jest tragiczny. Mamy zaledwie 35-40 proc. rezerwacji. Liczę, że przełom lipca i sierpnia przyniesie poprawę rezerwacji, a tym samym gości będzie więcej, ale też te rezerwacje w tym roku są znacznie krótsze. O ile wcześniej zwykle był to tydzień, tak teraz są pobyty dwudniowe lub trzydniowe. Dużo mniejszy ruch jest też w restauracjach, bo część osób przywozi ze sobą gotowe dania czy przyrządza posiłki na grillu.
Brak turystów źle wróży całej branży, ale też kłopoty mogą mieć samorządy mazurskie, których budżety zasilają wpływy z turystyki.
— Żyjemy z turystów. Naszym przemysłem jest turystyka — podkreśla burmistrz Mikołajek, dodając, że podobna sytuacja, jak nad jeziorami, jest też nad morzem i w górach.

— Wspólnie z kolegami ze Stowarzyszenia Wielkie Jeziora Mazurskie szacujemy, że jest 30-40 proc. mniej turystów niż rok temu — mówi Zbigniew Włodkowski, burmistrz Orzysza. — Widać to również w Orzyszu, na imprezach czy na polach namiotowych. Rozmawiam z przedsiębiorcami, narzekają.
Co jest powodem, że turystów jest mniej?
— Na pewno drożyzna, inflacja, drogie paliwo — uważa burmistrz Włodkowski. — Jak się rozmawia z ludźmi, to mówią, że w pierwszej kolejności węgiel na zimę, a dopiero potem wypoczynek.

Galopujące ceny i wojna w Ukrainie sprawiły, że dla wielu Polaków wakacje stały się luksusem, co pokazują wszystkie badania. Z sondażu United Surveys wynika, że ponad połowa rodaków nie planuje wyjazdów w te wakacje. Jak wynika z kolei z badania firmy GfK, pod wpływem rosnących cen 57 proc. Polaków zmieniło wakacyjne plany, z czego 21 proc. w ogóle zrezygnowało z wyjazdu. A decyzje o ograniczaniu wydatków urlopowych wynikają z rekordowej inflacji i cen usług turystycznych, paliwa czy żywności — wskazywali ankietowani.

Bo dziś ceny wakacji w Polsce są nawet o 54 proc. wyższe niż w zagranicznych kurortach. Ceny w Polsce i w innych krajach wziął pod pod lupę rankomat.pl. Jak wynika z tej analizy, siedem noclegów ze śniadaniem w trzygwiazdkowym hotelu w Turcji kosztuje 1 481 zł — to ponad połowę taniej niż w Mrągowie czy Ustce. Mniej niż w Polsce zapłacimy za tygodniowe wakacje w Grecji, Włoszech czy Chorwacji. Tygodniowy pobyt w hiszpańskim hotelu kosztuje nieco ponad 3 000 zł, czyli tyle samo, co w Ustce, Mrągowie czy Szczyrku.

Nieco taniej jest w kwaterach prywatnych, ale pokój w pensjonacie czy u osoby prywatnej w Polsce jest i tak droższy niż tego typu nocleg za granicą. Znacznie więcej zapłaci się także za wyżywienie, a nawet dojazd na miejsce.

Według tych wyliczeń spośród najczęściej wybieranych miast przez rodzimych urlopowiczów najwięcej za tygodniowe zakwaterowanie zapłacą wypoczywający w Mrągowie. Koszt 7 noclegów (w tym wliczone w cenę śniadanie) dla dwóch osób w trzygwiazdkowym hotelu wynosi 3 323 zł. Tuż za Mazurami, na drugim miejscu plasuje się Karpacz. Tydzień zakwaterowania w trzygwiazdkowym to wydatek rzędu 3 205 zł. Podium zamyka Szczyrk z kosztem 3 154 zł za tydzień. Ustka jest niewiele tańsza – siedem noclegów kosztuje 3 133 zł, a w Zakopanem i Solinie w tym roku można znaleźć tygodniowe zakwaterowanie w hotelu trzygwiazdkowym dla dwóch osób za mniej niż 3 000 zł.

Najtańszą opcją noclegową podczas tegorocznych wakacji jest pole namiotowe. Bezpośredni kontakt z naturą i siedmiodniowy nocleg dla dwóch osób, pod gołym niebem najwięcej kosztuje na południu kraju. Pole namiotowe w Zakopanem i Szczyrku to koszt 280 zł. O 20 zł taniej jest w Mrągowie – 260 zł – a w Ustce o 28 zł – 252 zł. W Karpaczu i Solinie 7 dni pod namiotem możemy spędzić za kolejno 215 zł i 210 zł.

Cena wyżywienia dla dwóch osób podczas tygodniowych wakacji w Polsce to koszt ponad 1 000 zł. Eksperci rankomat.pl sprawdzili ceny dwudaniowego posiłku (zupa, drugie danie, napój) w restauracjach średniej klasy. Najwięcej za stołowanie się w restauracji przez tydzień turyści zapłacą w Ustce – 1 456 zł.

Niewiele mniej, bo 1 452 zł w Mrągowie, a 1 410 zł w Szczyrku. Nawet w Hiszpanii, najdroższym wśród analizowanych kierunków, można stołować się w cenach niższych niż w Polsce. Za siedem dwudaniowych obiadów (zupa, drugie danie, napój) w restauracji średniej klasy dla dwóch osób turyści zapłacą tam 987 zł. Nieco taniej jest w Grecji (889 zł) oraz we Włoszech i Turcji (po 756 zł).
Czy tę drożyznę tłumaczy wysoka inflacja? W dużej mierze tak, ale też jedną z głównych przyczyn wysokich cen na Mazurach jest po prostu krótki sezon.
I jest to węzeł gordyjski, którego od lat nie potrafimy rozwiązać. Jak wyciągnąć sezon? Pomysłów nie brakuje, a chyba najprostszy od lat forsuje burmistrz Giżycka Wojciech Iwaszkiewicz. Samorządowiec od dawna próbuje przekonać decydentów do pomysłu wakacji od 1 czerwca do 30 września. Jak tłumaczy, chodzi o rozwiązanie na wzór ferii zimowych. Żeby zrobić wakacje w różnych regionach w różnych terminach. Dzięki temu lepiej byłaby wykorzystana baza, nie byłoby tłoku, ceny niższe, a branża turystyczna mogłaby funkcjonować przez pięć, sześć miesięcy.

Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku dysponuje danymi na temat obłożenia w hotelach i pensjonatach, gościńcach w powiecie. Z dotychczasowych informacji wynikało, że średnie obłożenie w obiektach wahało się w przedziale 68-73 proc.

— Biorąc pod uwagę, że jesteśmy w szczytowym okresie sezonu turystycznego na Mazurach, to nie są wyniki, z których ktokolwiek powinien być zadowolony. Choć pojawiają się też głosy, że jeżeli na tym się skończy, to jeszcze nie będzie tragedii — mówi dr Robert Kempa, dyrektor giżyckiego Centrum. — Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że w tym roku jeszcze bardziej zagra konkurencja zagraniczna. Argumenty są proste: pogoda i cena. A pogoda na Mazurach wiadomo, jaka jest.
Jednak to nawet nie półmetek wakacji. Może sytuacja się poprawi, turyści przyjadą?

— To wszystko zależy od pogody — jeżeli będzie słonecznie, to ludzie przyjadą nawet na weekend — twierdzi burmistrz Włodkowski.

Andrzej Mielnicki



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5