Od kiedy przeszła na rentę, zajęła się rękodziełem. Joanna Felińska o swojej pasji

2022-11-20 11:28:28(ost. akt: 2022-11-18 16:01:37)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Joanna Felińska, od kiedy przeszła na rentę, zajęła się rękodziełem. Tworzy z serca i z duszy. Potrafi zrobić niemal wszystko. Jak mówi, ta praca nad małymi arcydziełami jest dla niej przede wszystkim ucieczką przed nowotworem. Nie myśli o chorobie, ale tworzy małe arcydzieła.
Pani Joanna pracowała w wymiarze sprawiedliwości. Kiedy ubiegłej zimy okazało się, że choruje na nowotwór, przeszła na rentę, żeby z nim walczyć. A walka nie była łatwa – chemioterapia, radioterapia, operacja, codzienne przyjmowanie leków, po których często czuje się bardzo źle. Walczyła też z ciągle powracającymi myślami o chorobie. W tych zmaganiach wspierali i dalej wspierają ją jej mąż i dwaj synowie.

— Na początku nie chciałam o tym z nikim rozmawiać, w kontakcie z chorymi należy to uszanować. Trzeba też powiedzieć, że chorzy na raka są dalej tymi samymi ludźmi, którymi byli, nie stają się nagle inni. Bardzo ważne jest to, żeby rozmawiać z nimi normalnie, wtedy gdy chory tego chce, gdy emocjonalnie jest na to gotowy. Chciałabym, żeby nas traktowano normalnie. Ja przeszłam przez to, w pewnym sensie dalej przechodzę, jednocześnie wspierając innych, którzy dopiero zaczynają swoją walkę z tą chorobą lub dalej ją toczą — zapewnia pani Joanna.

Cuda w Wianku

Żeby oderwać myśli od nowotworu, w dobie pandemii, postanowiła wykorzystać swój talent do tworzenia małych i większych ozdób. I tak powstały jej „Cuda w Wianku”, pracownia dekoracji i ozdób — Ta praca jest dla mnie odskocznią, wytchnieniem, terapią i rehabilitacją jednocześnie — mówi.

Smykałkę do rękodzieła zauważyła u siebie już o wiele wcześniej. Nie przywiązywała jednak do tego większej uwagi. Zawsze dbała o to, aby jej dom wyglądał pięknie, własnoręcznie przygotowywała ozdoby świąteczne, prezenty imieninowe, urodzinowe. Zanosiła także do pracy drobne stroiki na stoły. Czasami dekorowała salę na spotkania. — Lubię, jak ładnie wygląda stół, pomieszczenie, jak wszystko jest ze smakiem połączone i tworzy jedną całość — mówi pani Joanna. Teraz ma dużo czasu, więc poświęca go pracy artystycznej. W jej domu jest dużo ozdób, które wykonała sama. Jej zdaniem podstawową zasadą dekoracji wnętrza jest nieprzesadzenie z ozdobami. Ważne jest również to, aby w każdej rzeczy pojawił się podobny element.

Pani Joanna potrafi ze zwykłego konaru znalezionego w lesie wyczarować np. piękny żyrandol. Gdy tworzy, zapomina o chorobie. Myśli o tym, co tym razem uda się jej stworzyć. Oczami dobrze rozwiniętej wyobraźni widzi to, co chce zrobić. Tworzy ozdoby na wiankach, w ozdobnych pudełeczkach, świece ozdobne, bukiety, żyrandole, kompozycje w filiżance.

— Patrząc w sklepie na jakiś zwykły przedmiot, oczami wyobraźni widzę, co można z niego zrobić. Z pozoru zwykłe zamykane pudełeczko, w którym można schować biżuterię, a gdy jego wnętrze wypełnię maleńkimi suszonymi kwiatkami, to można je postawić jako ozdobę np. stołu, szafki — wyjaśnia.
Dba także o to, żeby ogród wyglądał pięknie. Zaprojektowała altankę, którą wykonuje jej mąż. Powinna wkrótce być gotowa. Stoimy na podwórku, a pani Joanna mówi: — Będzie piękna. Już ją widzę. Światła, lampiony, duży stół i można będzie odpoczywać.

Często, gdy jest na spacerze, widzi jakieś konary, gałązki, roślinki i już wie, co z nich zrobi. Zabiera je do domu i przeradzają się w piękną ozdobę. Zaczęła suszyć rośliny i kwiaty, często otrzymane od znajomych, którzy wiedzą o jej działalności. Nie wyrzuca np. starych łyżek drewnianych, bo zawsze można z nich coś zrobić.

— Mam cały zapas różności, gromadzę je w swoim magazynku w pokoju i czekam na pomysł. Zawsze tworzę z nich coś nowego, niespotykanego. Nigdy nie robię dwóch takich samych rzeczy. Wiązanki czy wianki, które wykonuję, są niepowtarzalne — podkreśla pani Joanna. Zawsze po zrobieniu kompozycji odkłada ją na następny dzień. Ogląda „świeżym okiem” i jeśli jej coś jej nie pasuje, to poprawia. Potem robi zdjęcie i wysyła zamawiającemu lub czeka na odbiór osobisty.

Wykonanie ozdoby zaczyna od przygotowania materiałów: kwiatki, liście, gałązki, mech, świerk, wstążeczki. Potem siada i komponuje całość. Większość prac jest robiona na zamówienie.

— Osoba, która zamawia, określa, jaką ozdobę chce, jaki ma być kolor, kształt, na jakiej podstawie ma to być zrobione. Na desce, na kuli, na florecie czy zwykłym wianku. Czasami dostaję zdjęcie do inspiracji.

— Zbliża się 1 listopada, więc teraz najwięcej robię ozdób na pomniki, a zamówienia ciągle napływają. Zdarza się też tak, że dostaję zdjęcie pomnika i sama muszę wymyślić ozdobę. To miłe, bo rzadko się zdarza, że ktoś coś chce poprawić — mówi pani Joanna.

Ozdoby na cmentarz zaczęła robić najpierw na groby rodziny, których jest dużo na nidzickim cmentarzu. — Nie chciałam, żeby wszystkie były jednakowe. Wymyślałam więc różne kompozycje — podkreśla pani Joanna. I dodaje: — W tej pracy potrzebna jest wyobraźnia, cierpliwość, precyzja i czas. I ja to mam. Ta praca to radość dla mojej duszy. Cieszę się, że coś, co robię, podoba się komuś innemu — podkreśla.

Fot. Halina Rozalska

Halina Rozalska



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5