Praca ich dowartościowuje

2022-12-16 18:30:00(ost. akt: 2022-12-16 17:06:07)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Spółdzielnia socjalna "Nie jesteś sam" działa od 10 lat. Była to pierwsza tego typu spółdzielnia w powiecie nidzickim. Powstała, żeby dać zatrudnienie osobom niepełnosprawnym. Obecnie pracuje w niej 7 osób, w tym 5 z niepełnosprawnościami.
Urszula Wójcik jest prezesem spółdzielni socjalnej "Nie jesteś sam". Na prezesa wybrali ją członkowie spółdzielni. Pracuje w niej 7 osób, w tym 5 osób niepełnosprawnych.

Gdy zakładało spółdzielnię w 2012 roku miała ona na celu dać pracę osobom z niepełnosprawnościami, którzy nie mogli jej znaleźć na wolnym rynku.

I tak jest nadal. Pracujące osoby mają co miesiąc wypłacane pensje. — Jest to dla nas bardzo dobre. Mamy swoje pieniądze, które możemy sami wydać. Nie musimy prosić rodziny, żeby nam dawała "kieszonkowe" — mówią.
Podkreślają, że praca ich dowartościowuje.
—Wstydziłam się wychodzić do sklepu po zakupy, a teraz nie mam z tym problemu. Jestem bardzo zadowolona z tej pracy. Jest miło i sympatycznie. Nauczyłam się tu bardzo dużo. Pani Ula nam pokazuje, wszystko tłumaczy, co mamy zrobić. Pani Ula jest bardzo dobrą i kochaną szefową. Na razie w domu jeszcze nie gotowałam — mówi Ewa.

Są także dumni z tego, że mogą pracować i z tego powodu czują się potrzebni. Poza tym mają konkretne zajęcie i wiele się nauczyli.

Ewa głównie zajmuje się obieraniem warzyw, krojeniem oraz smażeniem naleśników. Jest w tym specjalistką, czasami idzie do sklepu, jak zabraknie jakiegoś towaru.

Piotr natomiast jest specjalistą od robienia surówek i sałatek. Pomagają również zawodowym kucharkom w przygotowywaniu wszystkich dań.
Czuwa nad nimi prezes Urszula Wójcik. Piotr podkreśla, że w pracy najważniejsza jest atmosfera.

— Można pożartować, pośmiać się, porozmawiać. Jak mamy dużo zamówień, to zakasujemy rękawy i pracujemy — dodaje Piotr.
Zanim danie zostanie skończone, próbuje go pani Ula.

— To ona nauczyła nas, że nie należy przesadzać z solą i innymi przyprawami, bo danie może być niejadalne. Lepiej jest je doprawić niż "odprawić". Doświadczyłem tego osobiście, Przesoliłem surówkę z czerwonej kapusty. Udało się ją uratować poprzez dodanie kapusty, ale od tamtej pory zawsze uważam ile przypraw dodaję. Muszę się jeszcze dużo nauczyć. Najważniejsze jest to, że wody nie przypalam — mówi Piotr.

Uważa, że najlepsza jest surówka z marchewki w bardzo różnych zestawieniach.

Część pracowników trafiła do pracy w kuchni po szkoleniach na warsztatach terapii zajęciowej. Nauczyli się tam współpracy, byli przygotowani do pracy zespołowej.

— Ja musiałam nauczyć ich gotować. Byli bardzo chętni do pracy i szybko się uczyli. Oni dają z siebie wszystko, chcą pokazać, że potrafią robić to wszystko, co pełnosprawni kucharze — mówi pani Ula.

Początki nie były łatwe, dlatego pani prezes doszkalała się z zakresu współpracy z osobami niepełnosprawnymi, robiła kursy pedagogiczne, żeby lepiej z nimi współpracować.

— Dało to wymierne efekty. Ułatwiło mi to pracę z nimi. Teraz już sobie nie wyobrażam pracy z innymi kucharzami — mówi pani prezes. Obecnie w czasie przedświątecznym zajmują się przygotowywaniem potraw bożonarodzeniowych.

Swoją działalność w 2012 roku spółdzielnia zaczęła od przygotowywania głównie pierogów, bo była to pierogarnia. Początki były dosyć trudne. Była to pierwsza tego typu spółdzielnia w Nidzicy.

Trzeba było znaleźć odbiorców pysznych pierogów. Nie było to łatwe.

Po 2 latach funkcjonowania sytuacja w spółdzielni nie była najlepsza. Wtedy na prezesa została wybrana Urszula Wójcik.

Jak mówi, zastanawiała się co trzeba zrobić, żeby ich jedzenie znalazło więcej zwolenników. Spółdzielnia stawała do przetargów i wiele z nich wygrywała. Dzięki temu dostarczali pierogi do szkół, przedszkoli. 

Zaczęli szukać firm, przedsiębiorców, którzy zamówiliby u nich catering. Duże wsparcie dostali od Polskiego Stowarzyszenia Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną.

— Przygotowywaliśmy jedzenie na wszystkie imprezy organizowane przez stowarzyszenie. To nas trochę postawiło na nogi. Później, jak zaczęły się prace drogowe na drodze S7, to przygotowywaliśmy obiady dla pracowników firmy Strabag budującej drogę. Dzięki temu mieliśmy coraz lepszą sytuację finansową. Zainwestowaliśmy wówczas w nowoczesny sprzęt, który ułatwia pracę. Spółdzielnia musi zarabiać na siebie, żeby mogła funkcjonować i wypłacać pracownikom ich pensje — wyjaśnia pani prezes.

Udało im się również przetrwać czas pandemii. Nie mogli wydawać posiłków na miejscu. Skorzystali jednak z możliwości sprzedaży na wynos.

Obecnie przygotowują głównie pierogi z mięsem, kapustą i grzybami, w sezonie z jagodami, truskawkami. Robią także krokiety. Można je kupić każdego dnia na miejscu, na wynos lub mrożone.

— Mamy coraz więcej konsumentów z miasta. Niektórzy wykupują abonament na cały miesiąc. Można również, po uprzednim telefonicznym zamówieniu lub w abonamencie, zjeść udko kurczaka, kotleta schabowego, karkówkę z ziemniakami i surówką lub inne danie mięsne. Nie robimy tych dań bez zamówienia, żeby jedzenia nie marnować. Takich zamówień mamy dużo. Staramy się, żeby ceny nie były zbyt wygórowane, a dania smaczne. I to być może przyciąga nam nowych klientów — mówi pani Ula. Dodaje, że organizują Wigilie dla firm, urodziny, nawet małe wesela, chrzciny, komunie. Dbają także o salę, o czystość i dekoracje.



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5