Komisje powinny być miejscem starcia radnych

2023-03-19 16:00:00(ost. akt: 2023-03-21 15:25:28)

Autor zdjęcia: Archiwum NGN

O działalności Rady Miejskiej w Nidzicy rozmawiamy z jej przewodniczącym Tadeuszem Danielczykiem, który radnym jest już trzecią kadencję, ale funkcję przewodniczącego pełni po raz pierwszy.
— Dlaczego zgodził się Pan zostać przewodniczącym Rady Miejskiej?

— Poproszono mnie o to. Miałem doświadczenie w poprzednich kadencjach, kiedy pełniłem funkcję przewodniczącego różnych komisji. Miałem również świadomość, że bycie przewodniczącym rady wymaga o wiele więcej pracy i czasu. Ale po to startowałem w wyborach, żeby pracować, a nie tylko uczestniczyć w sesjach.

— Jakie są pana obowiązki?

— Przede wszystkim muszę dopilnować wszystkiego, co dotyczy funkcjonowania rady. Przychodzą do biura rady różne pisma, skargi, wnioski. Muszę je przejrzeć i skierować do odpowiednich komisji, czasami do pana burmistrza lub odpowiedniego wydziału, bo ich rozpatrzenie należy do ich kompetencji. Przygotować materiały na comiesięczne sesje, a sesje nadzwyczajne trzeba przygotować od ręki. Jeśli jakiś problem wymaga mojej interwencji, to dostaję telefon i muszę iść do biura rady, żeby się z nim zapoznać. Na bieżąco współpracuję z panem burmistrzem, panią skarbnik, kierownikami wydziałów. Dostaję telefon i idę na spotkanie.

— Sesje nadzwyczajne często się zdarzają?

— Ostatnio tak. Teraz tak naprawdę trudno jest coś zaplanować, bo nagle pojawiają się programy, z których możemy skorzystać, ale żeby złożyć wniosek, musimy mieć zabezpieczone pieniądze w budżecie. Zwołujemy wówczas sesję nadzwyczajną i przesuwamy środki. Z taką właśnie sytuacją mieliśmy do czynienia przy planowanej budowie żłobka. Nagle pojawił się program, dofinansowujący takie inwestycje. Żeby go złożyć musieliśmy zabezpieczyć wkład własny. Program jest bardzo korzystny, bo zapewnia także utrzymanie żłobka przez 3 lata. Nie można więc nie skorzystać z takiego dofinansowania. Czy dofinansowanie dostaniemy, to się okaże. Mam nadzieję, że tak, bo mamy dobrą ekipę wydziału promocji, która pisze wnioski.

— Często dokonujecie zmian w budżecie. Dlaczego?

— Bo ciągle pojawiają się nagłe zadania. Nie można ich wykonać, jeśli nie ma na nie środków w budżecie, więc musimy dokonać zmian. W styczniu przyszły pieniądze na dopłaty do węgla. Nie było ich w budżecie, więc musieliśmy je wprowadzić, żeby Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej mógł je wypłacać. Takich sytuacji w obecnej kadencji jest bardzo dużo. Poza tym sesje zwykłe zwoływane są na tydzień przed, więc zdarza się, że zmiany są, a nawet projekty uchwał są wprowadzane dopiero na sesji. Musimy się z tym liczyć. W tej kadencji jest ich bardzo dużo. Sytuacja jest tak dynamiczna, że nie można niczego zaplanować na 100%.

— Skoro brak takiej pewności, to czy zaplanowane inwestycje są zagrożone?

— Mamy zabezpieczone środki na dopłaty do inwestycji. Wspólnie radni zdecydowali, że będziemy realizować tylko te, do których dostaniemy dofinansowanie. Przykładem może być ulica Rataja. Miało być dofinansowanie w wysokości 85%, a będzie tylko 50%. Czy mamy zrezygnować z tej inwestycji? Nie, bo sami nie jesteśmy w stanie jej zrealizować. Podobnie będzie z remontem ul. Warszawskiej. Ciągle towarzyszy nam niepewność. Przykładem może być również budowa obwodnicy. Nie wiemy czy nie będziemy musieli dołożyć do jej budowy około 3 mln złotych. Jeśli tak, to powinniśmy to zrobić, bo rozwiąże ona problemy komunikacyjne w mieście, nie będzie korków.

— Największe problemy, które musicie rozwiązać?

— Brak pieniędzy. Nie jesteśmy Stawigudą, która jest najbogatszą gminą w naszym województwie. Podatki mamy niezbyt wysokie, straciliśmy część podatków z CIT-u, a subwencje nie wystarczają na wszystko. Jednym z problemów są podwyżki dla nauczycieli o 7%, do których musimy dołożyć część pieniędzy z budżetu gminy. Subwencja oświatowa, jaką dostaliśmy, jest niższa od tej zeszłorocznej. Wzrasta także płaca minimalna. Na to też gmina musi wyłożyć pieniądze z własnej kieszeni.

— Dlaczego w Nidzicy ubywa mieszkańców?

— Myślę, że głównym powodem jest brak dobrze płatnej pracy. Wyjeżdżają gównie młodzi mieszkańcy, którzy chcą mieć dobrą pracę i godziwe wynagrodzenie.

— Żeby była praca, to potrzebne są nowe zakłady pracy. Dlaczego Nidzicę omijają inwestorzy?

— Sami jesteśmy sobie winni. Mieszkańcy innych miast walczą o inwestycje, a my chyba wolimy jeździć do pracy do innych miast. Były bardzo dobre propozycje inwestycyjne, ale mieszkańcy od razu protestowali. Nie zgodzili się na Ikeę, na Kronospan i ostatnio austriacka firma chciała budować domki drewniane i także były protesty, więc znaleźli sobie miejsce na Kaszubach. Postawili zakład, a tuż obok niego halę sportową, z której mogą korzystać wszyscy mieszkańcy. Ikea pobudowała fabrykę w Wielbarku. I nikt tam nie narzeka, że truje, że zanieczyszcza środowisko. Mieszkańcy mają pracę. Obecnie mamy przygotowaną infrastrukturę pod inwestycje, Nidzica jest dobrze skomunikowana, ale nas inwestorzy omijają. Może dlatego, bo wiedzą, że u nas jest trudno o zgodę na nowe inwestycje. Mam jednak przekonanie, że powoli to nastawienie się zmienia. Myślę, że mieszkańcy zrozumieli, iż bez nowych zakładów pracy młodzi będą uciekać i będzie nas coraz mniej.

— Mówi się, że Nidzica jest bramą na Mazury. Jaki mamy potencjał turystyczny?

— Właśnie bramą, którą się tylko przejeżdża. Nasza baza turystyczna nie jest bogata. Gmina nie posiada własnego ośrodka turystycznego, na którym mogłaby zarabiać. Nie stać nas na taką inwestycję. Ośrodki turystyczne prywatne nastawione są głównie na sezon letni. Niewiele jest całorocznych.

— Jak układa się współpraca ze Starostwem Powiatowym w Nidzicy?

— Układa się bardzo dobrze. I oni, i my szukamy dofinansowań. Wzajemnie się informujemy i realizujemy wspólne inwestycje drogowe. Przyznaję, że nie zawsze są to inwestycje kluczowe dla gminy, ale wchodzimy w nie, bo mieszkańców nie interesuje czyja jest droga, gminna czy powiatowa, a ważne jest, żeby była ona dobra. I to się liczy.

— Kiedy było łatwiej pracować w radzie? Teraz czy kiedyś?

— Teraz, ponieważ jest więcej radnych, którzy są zaangażowani w różne działania. I pomimo różnic między nami podejmujemy zgodnie uchwały. Musimy działać wspólnie dla dobra gminy, bo jeden radny nic nie zrobi. Sam przewodniczący też niczego nie uchwali. To musi być praca zespołowa. Nasze sukcesy to sukcesy rady, burmistrza, kierowników wydziałów. Dobrą robotę robią wszyscy urzędnicy.

— Jakie są te sukcesy?

— Przede wszystkim to, że nasze miasto bardzo się zmieniło. Nie sposób tu wymienić wszystkiego. Udało się zakończyć wiele inwestycji. Nasze miasto naprawdę wygląda bardzo ładnie. Myślę, że my mieszkańcy nie dostrzegamy tego, bo się do tych nowości przyzwyczailiśmy. Ale obcy to doceniają. W grudniu byli moi znajomi z Torunia. W Nidzicy nie byli około 5 lat. Jak wyszliśmy na spacer, byli zaskoczeni zmianami. Chwalili nasz rynek, ulice, czystość. Poza tym mamy nowoczesne wyposażenie w naszych placówkach oświatowych. Dzieje się wiele wydarzeń kulturalnych, sportowych. Rozwijają się także nasze wsie. Są kanalizowane i doprowadzana jest woda.

— Porozmawiajmy teraz o obradach rady miejskiej. Trudno jest prowadzić obrady tak "rozgadanej" rady?

— Ja działam zgodnie z regulaminem. Są też schematy postępowania. Przyznaję, że czasami nie jest to łatwe. Niektórzy radni nie chcą się im podporządkować, więc wtedy muszę ich upominać, odebrać głos, przywołać do porządku. Bywa, że muszę radnych opanować, żeby wrócili do porządku obrad. Czasami jest to trudne. Nie zawsze radni zgadzają się ze mną. Często nadużywają ad vocem, żeby w pierwszej kolejności zabrać głos. Prowadzą dyskusje niezgodnie z punktem obrad. Muszę reagować. Uważam, że to posiedzenia komisji powinny być miejscem starcia radnych. I tak jest. Są dyskusje, pytania, wyjaśnianie, a potem podczas sesji te same pytania są zadawane na sesji. Może to działa siła mediów?

— Często też na sesji radni "docinają" sobie. Czy tak powinno być?

— Zdarzają się osobiste wycieczki pod adresem radnych, ale na szczęście dzieje się to coraz rzadziej. Staram się do nich nie dopuszczać. Radni mają własne poglądy polityczne, ale te powinni zostawić poza salą obrad. Politykę powinno się uprawiać na szczeblu wojewódzkim, w sejmie, w senacie. Tu, dla nas jedyną partią powinni być mieszkańcy. My powinniśmy działać dla ich dobra. Jeśli coś jest dla nich dobre, to powinniśmy za tym głosować, jeśli nie - być przeciw.

— Jak mieszkańcy mogą kontaktować się z radnymi? Na stronie internetowej nie ma do nich np. numerów telefonów. Dlaczego?
— Mamy telefony prywatne, a nie służbowe. Można zadzwonić do biura rady i umówić się na spotkanie z radnym. Można napisać maila. Myślę, że wrócimy do dyżurów radnych, które zostały zawieszone przez pandemię. Jest to dobry sposób na prowadzenie rozmów z mieszkańcami.

Rozmawiała Halina Rozalska


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5