Bez gospodarstwa żyje mi się ciężko

2023-06-26 19:00:00(ost. akt: 2023-06-26 19:25:18)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Zdzisław Szczepkowski urodził się w Szczepkowie Borowym w 1953 roku. Większość swojego życia spędził, prowadząc gospodarstwo rolne. Teraz mieszka w Nidzicy i opiekuje się wnukiem.
Rodzice pana Zdzisława mieszkali w czworakach w Szczepkowie Borowym. Nie było łatwo, ale dawali radę. Kupili później 9 hektarów ziemi i powoli budowali dom, w którym mogliby zamieszkać. Budowa trwała około 3 lat.

Zbudowali dom
— Bardzo trudno było wtedy o pieniądze. Dom nie był duży, składał się z przedsionka, jak wtedy mówiono sieni, kuchni i 2 pokoi. Dom zbudowali z pustaków i z żużlu. Kuchnia wyposażona była w kuchenkę węglową z piecem do pieczenia chleba. — Był zwykły kuchenny kredens, najpotrzebniejszy sprzęt kuchenny, ale za to mieliśmy solidny, piękny poniemiecki stół dębowy. Do zamiatania zrobiliśmy miotłę z chrustu — wspomina pan Zdzisław.
Powoli jego rodzice dorabiali się. — Zaczęli od kupna koni, krowy. Ja podrosłem, chodziłem do szkoły podstawowej w Janowcu Kościelnym.

Jak to w wojsku bywa
Prawdziwą szkołę życia pan Stanisław otrzymał w wojsku. Służył w Olsztynie. Tam też złożył przysięgę wojskową. — Bardzo dobrze wspominam służbę wojskową. Był rygor, dyscyplina, obowiązkowe słanie łóżka, składanie koca w kostkę. Musiał być porządek — zapewnia pan Zdzisław. Nie wrócił od razu do rodzinnego domu w Miecznikowie Siwym. Na gospodarce pracował jego brat razem z ojcem.

Pracował przy budowie Centrum Zdrowia Dziecka
Pan Zdzisław pracował w firmie budowlanej w Kętrzynie, a potem w Olsztynie. — Nauczyłem się nowego fachu. Nie było to trudne. Zwykłe, proste prace budowlane. Zostałem potem skierowany do Warszawy na budowę Centrum Zdrowia Dziecka. Czas zleciał dość szybko. Wykonywałem najprostsze prace, ale także zdobywałem kolejne doświadczenie w tej robocie. Jestem dumny z tego, że byłem jednym z wielu budowniczych tego szpitala — podkreśla.

Na swoim
Następnie wrócił do rodzinnego domu. Kupił 11 hektarów ziemi, mieszkał wspólnie z rodzicami w Miecznikowie Siwym. W 1997 roku zmarł jego ojciec, a 3 lata później w 1980 roku w wypadku drogowym zginął jego brat.
— Na gospodarce zostałem ja z mamą. Wspólnie mieliśmy 22 hektary ziemi. Hodowaliśmy krowy, bydło, świnie. Mieliśmy kury, kaczki, gęsi. Jak w każdym gospodarstwie. Powoli się dorabialiśmy.
Kupiliśmy podstawowe maszyny rolnicze. Mieliśmy sadzarkę, prasę kostkującą, potem prasę rolującą i owijarkę. Kupowaliśmy coraz nowsze ciągniki rolne — wspomina pan Zdzisław. Ożenił się w 1983 roku. Żona pochodzi z Nowej Wsi Wielkiej. — Poznałem ją na zabawie wiejskiej. Podobała mi się. Niestety, nasze małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Po prostu nie dobraliśmy się. Rozeszliśmy się. Trudno było się nam porozumieć. Mamy 3 córki: Agnieszkę, Ewę, Renatę i syna Marcina. Gospodarstwo przepisałem na dwoje dzieci. Początkowo gospodarowałem razem z córką Ewą — mówi pan Zdzisław. I dodaje, że sytuacja rodzinna spowodowała to, że przestał zajmować się gospodarstwem.

Opiekuje się wnukiem
— Zabudowaną działkę wydzierżawiłem synowi, a sam przeniosłem się do Nidzicy, bo tu wygodniej się mieszka — mówi pan Zdzisław. Poza tym, jak mówi, pomaga trochę córce. Odbiera wnuka z przedszkola i zajmuje się nim do powrotu córki z pracy. Potem wraca do swojego mieszkania.
— Wnuczek ma 4 latka. Bardzo go kocham i lubię spędzać z nim czas. Wnuczek lubi oglądać bajki, więc oglądamy je wspólnie. Wnuczek decyduje o tym, jakie bajki wybiera. Czasami zabieram go na wieś, wychodzę z nim na spacery i dużo rozmawiamy — mówi pan Zdzisław.

W Środowiskowym Domu Samopomocy znalazł przyjaciół
Ranki i przedpołudnia spędza w Środowiskowym Domu Samopomocy w Janowcu Kościelnym.
— Przyjeżdżam tu dla rozrywki, żeby się nie nudzić w domu. Cieszę się również, że poznałem wielu wspaniałych ludzi, przyjaciół. Mogę z nimi porozmawiać o wszystkim. Poza tym mam zajęcie. Mogę majsterkować, grać w różne gry, nawet w karty. Nauczyłem się wielu nowych rzeczy — mówi pan Zdzisław.
Podkreśla, że w Środowiskowym Domu Samopomocy pracuje wspaniała kadra. — Panie, nasze opiekunki, zawsze służą pomocą, są bardzo miłe, sympatyczne. Zawsze odnoszą się do nas z szacunkiem — podkreśla pan Zdzisław.
Bierze także udział w różnego rodzaju uroczystościach organizowanych przez uczestników Środowiskowego Domu Samopomocy. Przyznaje, że sam w nich nie występuje, bo, jak mówi, nie ma do tego talentu. Woli oglądać przedstawienia. Podkreśla, że są bardzo dobrze przygotowane. — Zawsze można się pośmiać ze skeczów — dodaje.
— Mam cały dzień zajęty, zaplanowany, a mimo to ciężko jest mi żyć bez pracy na gospodarstwie. Większość swojego życia spędziłem na wsi i trudno na starsze lata zostać mieszczuchem. Chociaż muszę przyznać, że Nidzica też ma swoje zalety — mówi.

Halina Rozalska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5