Inna płaca minimalna w Olsztynie, inna w Warszawie?

2023-09-02 17:00:00(ost. akt: 2023-09-01 14:33:47)

Autor zdjęcia: Pixabay

W przyszłym roku płaca minimalna pójdzie dwa razy w górę, i to ostro, bo aż o 700 zł. Niektórzy są zdania, że najniższa krajowa powinna być zróżnicowana regionalnie, bo inaczej zarabia się na Śląsku czy Mazowszu, a inaczej na Warmii i Mazurach.
Od 1 lipca płaca minimalna wynosi 3600 zł, a od stycznia przyszłego roku przebije granicę 4000 zł.

Minimalne wynagrodzenie jest uzgadniane przez Radę Dialogu Społecznego, w której oprócz strony rządowej zasiadają przedstawiciele organizacji pracowników i pracodawców. W przypadku gdy Rada nie uzgodni jej wysokości w ustawowym terminie, to wysokość minimalnego wynagrodzenia ustala rząd w drodze rozporządzenia. Tak właśnie stanie się teraz, bo RDS nie doszła do porozumienia w sprawie wysokości płacy minimalnej.

Według zapowiedzi rządu w przyszłym roku, tak jak w tym, zakładane są dwie podwyżki minimalnego wynagrodzenia. Rząd chce, by od stycznia najniższa pensja wynosiła 4242 zł, a od lipca wzrosła do 4300 zł brutto. Minimalna stawka godzinowa, której wysokość powiązana jest ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia, od stycznia 2024 roku ma wynieść 27,70 zł, a od lipca – 28,10 zł.

Dwukrotna podwyżka płacy minimalnej to oczywiście wynik wciąż wysokiej inflacji.
Jak powiedziała minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg, według rządowych szacunków z przyszłorocznej waloryzacji skorzysta ponad 3,6 mln osób, a jej koszt po stronie pracodawców wyniesie 35 mld zł. W budżetach domowych pracowników pozostanie ponad 21 mld zł.

Minister Maląg dodała, że relacja minimalnego wynagrodzenia, którą proponuje rząd do przeciętnego wynagrodzenia, to od stycznia będzie 54,4 proc., a od lipca – 55,2 proc.

To nieco mniej niż postuluje Unia Europejska. W unijnej dyrektywie na temat płacy minimalnej, do której do listopada przyszłego roku muszą dostosować się kraje członkowskie, nie ma sztywnych ram, ile ma wynosić minimalne wynagrodzenie. Choć podane są pewne wskaźniki, jak 60 proc. mediany wynagrodzeń brutto i 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia brutto, które powinno się brać pod uwagę, określając wysokość wynagrodzenia. Chodzi o to, żeby płaca minimalna zapewniała pracownikom też godny poziom życia.

Każda podwyżka płacy minimalnej realnie przekłada się na poprawę sytuacji najsłabiej zarabiających pracowników. Dlatego związkowców cieszy podwyżka płacy minimalnej.

— Realizujemy dyrektywę unijną i myślę, że te 60 proc. przeciętnej płacy w sektorze przedsiębiorstw jest zasadne — stwierdził Józef Dziki, przewodniczący Regionu Warmińsko-Mazurskiego NSZZ „Solidarność”.

Jednak podwyżka płacy minimalnej ma dwie strony medalu. Na pewno wzrosną wpływy do budżetu państwa, bo wyższe będą składki na ubezpieczenia społeczne i PIT liczone od najniższej krajowej. I to jest kilkanaście miliardów złotych. Ekonomiści, organizacje pracodawców ostrzegają, że tak duża podwyżka płacy może spowodować kłopoty wielu firm w mniejszych miejscowościach, słabszych gospodarczo regionach. Może przyczynić się do poszerzenia szarej strefy, bo część wynagrodzenia będzie wypłacana z ręki do ręki. Dla przedsiębiorców wzrost płacy minimalnej oznacza też większe wydatki na pensje nie tylko pracowników najmniej zarabiających, ale też innych zatrudnionych, chcąc zachować pewną równowagę w siatce wynagrodzeń. Ich zdaniem tak duża podwyżka płacy minimalnej podbije inflację. Owszem, najniższe płace powinny rosnąć, ale nie tak gwałtownie. A płaca minimalna rośnie od lat, i to bardzo dynamicznie, bo w okresie 2018-2023 wzrosła łącznie o 71,4 proc.

Czy wyjściem nie byłoby zróżnicowanie płacy minimalnej w poszczególnych regionach? Wskazał na ten kierunek ostatnio chociażby Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Według ZPP dla wielu polskich przedsiębiorców podwyżka płacy minimalnej w proponowanej skali będzie to ciężar nie do udźwignięcia.

— Szczególnie dla tych, którzy funkcjonują w mniej zamożnych regionach kraju. Będzie to oznaczać konieczność zamknięcia działalności przez liczne przedsiębiorstwa z powodu wzrostu kosztów. Inni będą starali się przerzucić te koszty na ceny produktów i usług, co w konsekwencji odczujemy wszyscy w postaci inflacji — czytamy w stanowisku ZPP.

Związek opowiada się za regionalizacją wynagrodzeń minimalnych na podstawie obiektywnych kryteriów, takich jak np. poziom przeciętnego wynagrodzenia na danym obszarze.

— Całkowicie inne realia gospodarcze są w Warszawie, a zupełnie inne w niewielkim mieście powiatowym. Dlatego należałoby rozważyć rozróżnienie wysokości minimalnego wynagrodzenia w zależności od regionu — pisze ZPP.
W praktyce oznaczałoby to wprowadzenie dwóch stawek, jednej dla zamożniejszych regionów, innej dla uboższych. Nie jest to nowy pomysł, bo podobne głosy słychać od lat, włącznie nawet ze zróżnicowaniem płacy minimalnej w zależności od branży.

Co na to inni pracodawcy, związkowcy?

— Płaca minimalna, a przynajmniej sposób jej ustalania to anachronizm, najlepiej byłoby, aby to regulował rynek, a nie urzędnicy, narzucając odgórnie. Jeśli już mamy płacę minimalną, to powinna być jednak zróżnicowana regionalnie, bardziej dostosowana do płac w danym regionie, bo przecież płace na Warmii i Mazurach są dużo niższe niż na Mazowszu czy Śląsku — mówi Wiesław Łubiński, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Warmii i Mazur. — Takie rozwiązanie pomogłoby przedsiębiorcom w słabszych gospodarczo regionach rozwijać firmy, a nie zwalniać pracowników z powodu rosnących kosztów pracy.

W opinii związkowców z OPZZ kwestia jest warta rozważenia, zastanowienia się nad nią. — Z uwagi chociażby na niejednakowe płace w poszczególnych regionach Polski — zauważa Jarosław Szunejko, przewodniczący Rady OPZZ Województwa Warmińsko-Mazurskiego. — Nie wykluczam takiego rozwiązania i być może w tym kierunku należy pomyśleć.

Popatrzmy na zarobki w regionach i odnieśmy je do płacy minimalnej. Średnia płaca brutto w sektorze przedsiębiorstw (firmy zatrudniające co najmniej dziesięciu pracowników) w Polsce w czerwcu wyniosła 7 335 zł brutto.

Z danych GUS wynika, że najwyższe płace były w Katowicach, gdzie średnia pensja w sektorze przedsiębiorstw wyniosła 9161 zł brutto, a w całym województwie śląskim — 7564,36 zł. Na drugim miejscu znalazł się Kraków z wynagrodzeniem 9134 zł i 7645,76 zł w całej Małopolsce. Trzeci był Gdańsk (9003 zł), a czwarta – Warszawa (8832 zł). Średnia dla całego Mazowsza wyniosła 8475,22 zł i była najwyższa spośród wszystkich 16 regionów.
Gdzie znalazł się Olsztyn i region warmińsko-mazurski? Tu oczywiście trzeba spojrzeć na dół tabeli. Według danych GUS przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w czerwcu w Olsztynie 6659,94 zł, a w całym województwie – 5969,17 zł brutto. To dużo poniżej średniej krajowej.
O ile w przypadku Mazowsza 4300 zł brutto stanowi nieco ponad połowę obecnej przeciętnej płacy w regionie, tak już w przypadku Warmii i Mazur jest to już 72 proc.

Podobnie to wygląda też jeszcze w kilku regonach m.in. na Podlasiu, Lubelszczyźnie czy Świętokrzyskiem. To są inne realia gospodarcze i inne płace niż w bogatych regionach czy miastach, gdzie firmy stać, żeby płacić więcej. Oczywiście trzeba zakładać, że w przyszłym roku wzrośnie też płaca przeciętna, ale czy to będzie wzrost równomierny w regionach?

Zdaniem dr. Waldemara Kozłowskiego, ekonomisty z UWM regionalne zróżnicowanie płacy minimalnej spowoduje tylko chaos.

— Nikt się w tym nie połapie, inwestorom byłoby to na rękę, bo koszty pracy niektórych regionach byłby niższe, ale czy ich mieszkańcom też? Skutkiem tego byłaby migracja pracowników do regionów, gdzie płacą więcej — mówi dr Kozłowski.

Jak dodaje ekonomista, system musi być jasny, przejrzysty, a zróżnicowanie najniższej krajowej skomplikowałoby ten system.

Płaca minimalna obowiązuje w 22 państwach unijnych, a najwyższa jest w Luksemburgu (2387 euro), Niemczech (1981 euro) i Belgii (1955 euro). Natomiast najniższe wynagrodzenia minimalne są w Rumunii (606 euro), na Węgrzech (579 euro) i w Bułgarii (399 euro). W Polsce od 1 lipca po przeliczeniu po aktualnym kursie euro w internetowych kantorach to będzie ok. 807 euro. To i tak poniżej średniej unijnej, która wynosi ponad tysiąc euro.

Andrzej Mielnicki

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. eska #3110926 2 wrz 2023 19:45

    Rozumiem, że autorzy tego pomysłu ,a więc lokalni przedsiębiorcy, po prostu tuzy myśli ekonomicznej, swoje produkty w regionie będą sprzedawać po niższych cenach aniżeli w np.Warszawie,gdzie bilet na komunikację miejską kosztuje 3,40 zł, przypominam - w Olsztynie - 4 zł. Idąc dalej benzyna będzie tańsza, a wiemy,że w naszym regionie płacimy najwięcej za litr, no i oczywiście mniej zapłacimy za energię niż odbiorcy w innych częściach kraju, o to postara się szef wojewodzkich struktur opzz,który pochylu się nad zacnym pomysłem. Swoją drogą , jakie są jego zarobki? Wreszcie taniej zjemy w naszych restauracjach ,gdzie ceny są jak w metropolii stołecznej? mniej zapłacimy za bilety do kin, imprezy miejskie będą wreszcie bezpłatne, a koszty życia ,dzięki radnym zmaleją,w tym wywóz śmieci, opłaty za wodę i czynsz .Warto też przemyśleć ,cz w ślad za tym nie należy zróżnicować diet radnych, tak wojewódzkich jak i miejskich oraz apanaże władz miasta. Gdzie zaro ki porównywalne są z warszawskimi.Jezeli tak, to chyba jestem za.

    Ocena komentarza: warty uwagi (20) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5