Aleksandra Janicka próbuje odczarować mity

2023-12-13 16:00:00(ost. akt: 2023-12-13 13:16:07)
Aleksandra Janicka, olsztynianka, bibliotekarka, która prowadzi blog Między słowami.

Aleksandra Janicka, olsztynianka, bibliotekarka, która prowadzi blog Między słowami.

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Wyobrażamy sobie, że bibliotekarki to panie poruszające się bezszelestnie w grobowej ciszy. To jeden z wielu mitów. Rozmawiamy z Aleksandrą Janicką, olsztynianką, bibliotekarką, która prowadzi blog Między słowami.
— Wychodzi na to, że praca w bibliotece też mogłaby być tematem powieści sensacyjnej. Co było najbardziej zaskakujące w momencie, kiedy zaczęłaś w niej pracę?
— Mija już szósty rok, odkąd zaczęłam pracę w bibliotece. To miejsce kojarzyło mi się z typowym przybytkiem kultury, skarbnicą wiedzy. Jeszcze będąc czytelniczką traktowałam bibliotekę trochę jak święte miejsce, gdzie wszystko należy robić z odpowiednim szacunkiem i skupieniem, żeby nie zbezcześcić jej aury gadulstwem, głośnym śmiechem, kichaniem i innymi niekontrolowanymi dźwiękami. Praca z czytelnikami zderzyła mój kult z brutalną prawdą. Jaką? Do biblioteki przychodzi cały przekrój naszego społeczeństwa i dzieją się tam rzeczy różne.

— Jakie są największe mity o bibliotece?
— Jest ich mnóstwo. Pokutuje trochę obraz wiekowych pań bibliotekarek poruszających się bezszelestnie w grobowej ciszy. Sama wpadłam w pułapkę takiego myślenia o bibliotece, do momentu, gdy wstąpiłam w szeregi jej pracowników. Te miejsca potrafią tętnić życiem. Spotkania autorskie, warsztaty, koncerty, wieczorki tematyczne, zajęcia biblioteczne dla dzieci to tylko niektóre z działań prowadzonych przez filie. Dziś prężnie funkcjonująca biblioteka działa trochę jak dom kultury. Na początku mojej pracy znajomi pytali jak ja, z moim temperamentem, odnajduję się w takiej pracy. Ich wyobrażenie bibliotekarza w akcji polegało na wizji mnie popijającej herbatę za ladą, z książką w dłoni. Próbuję odczarować takie mity i działam na wszelkie możliwe sposoby. Na przykład tym roku skrzyknęłam zaprzyjaźnione przedszkola i przystąpiliśmy do ogólnopolskiej akcji „Jak nie czytam, jak czytam”. W naszym bibliotecznym ogrodzie lekturze oddało się 370 dzieci i zostaliśmy za to nagrodzeni przez organizatorów. Szukam pomysłów i jeżeli dostaję zielone światło, to je realizuję.

— Prowadzisz blog o swojej pracy. Na nim można wyczytać mnóstwo ciekawych historii. Każdy dzień inspiruje?
— Tak, na początku spisywałam historyjki z pracy na prywatnym koncie. O dziwo, zaczęłam dostawać mnóstwo odzewu od znajomych, że bardzo im się podobają i że czytają je swoim znajomym i rodzinie. Zrobiło mi się miło i pomyślałam, że może powinnam założyć publiczny profil i tam wrzucać to, co wyskrobię, ale nie byłam do końca przekonana. Nie jestem polonistką. Piszę w charakterystyczny sposób, okraszając opowieści moim humorem i puentą. Bałam się krytyki. Wiedziałam, że przy ewentualnym hejcie, na rodzinę będę mogła liczyć, ale cały czas się wahałam. Wówczas odwagi dodała mi moja serdeczna koleżanka Dorota. Wsparła i namówiła. Tak powstało Między słowami. Piszę tam głównie o sytuacjach, które mnie rozbawiły. Najczęściej dzieją się one w pracy, choć nie tylko, ale tak - biblioteka w tych opowiadaniach zdecydowanie wiedzie prym.

— Z nich można wyczytać, że nie tylko biblioteki, ale czytelnicy też się zmienili?
— Trudno mi powiedzieć czy się zmienili. Może od zawsze tacy byli? W postach Między słowami staram się opisywać ich zawsze prawdziwie. Myślę, że te opowiadania bawią ludzi, ponieważ ukazują autentyczność i szczerość ludzkich zachowań w miejscu, które kojarzy się z powagą i swego rodzaju dostojnością. Takie zderzenie normalności z wysoką kulturą, które najczęściej przybiera zabawną formę. Mnie te sytuacje bawią i okazuje się, że moich czytelników również.

— Widać, że lubisz blogowanie. Planujesz wydanie książki, w której znajdą się opisywane przez ciebie historie?
— Pewnie! Marzy mi się książka. Czekam na dzień, kiedy ułoży mi się w głowie i jaką formę przybierze. Nie mam sprecyzowanej wizji, jaka byłaby to powieść. Mnóstwo osób namawia mnie na wydanie zbioru z opowiadaniami, które napisałam w ramach publikacji na Między słowami. Coraz częściej o tym myślę. Może to byłby dobry debiut? Choć gdzieś w głębi duszy marzy mi się napisanie powieści z dreszczykiem, i z moim humorem, oczywiście.

— Pracujesz też z dziećmi w Pałacu Młodzieży, ale muzycznie. Podobno muzyka łagodzi obyczaje... prawda to?
— Prawda. Praca z dziećmi daje mi dużo satysfakcji. Uczę śpiewu dzieci i młodzież. Widzę, jak muzyka ułatwia im komunikację społeczną. Poznają ludzi o podobnych zainteresowaniach. Śpiew pozwala dzieciakom pokonać wstyd, bariery i przeróżne blokady psychiczne. Na zajęciach młodzi ludzie za sprawą dźwięków uwalniają swoją ekspresję i głęboko skrywane emocje. W bibliotece staram się pomagać książkami, w Pałacu Młodzieży - dźwiękami.

— Jesteś bardzo aktywną osobą, jak godzisz to z brakiem czasu, którego doświadczamy dziś wszyscy?
— Niestety cierpię na chroniczny brak czasu. Jestem mamą, pracuję na 1,5 etatu, hobbystycznie biegam, morsuję. Chętnie biorę udział w różnych przedsięwzięciach. Minuty są u mnie na wagę złota. Są dni, że wychodzę z domu rano i wracam późnym wieczorem, ale żyje się raz. Wiem, że na swój sposób realizuję się w pracy i poza nią. Robię to co lubię, a z rodziną staram się nadrobić czas w każdą wolną chwilę i w weekendy.

— Tak na zakończenie, bo mamy okres przedświąteczny. Najlepszy prezent, który chciałby otrzymać bibliotekarz?
— Książka, oczywiście!

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5