Jezus uratował moje życie

2019-03-31 16:00:00(ost. akt: 2019-03-26 12:36:19)
— Włączyłem płytę i czułem się bardzo wkurzony. Wokalista śpiewał o miłości, o Jezusie. Zacząłem myśleć, skąd we mnie tyle nienawiści, przecież skoro Boga nie ma, powinno mi to być obojętne — wspomina Grzegorz.
Grzegorz Miecznikowski wychował się w tradycyjnym, katolickim domu. Co niedzielę chodził do kościoła. Bo było trzeba. Bo rodzice kazali. W wieku 14 lat zachwycił się muzyką metalową. Zaczął jeździć na koncerty, fascynowały go pentagramy, groźne twarze, mroczne grafiki, krzyże odwrócone do góry nogami. Nienawidził wszystkiego, co chrześcijańskie. Księży uważał za "zboczeńców i pedałów".

— Nie chcę demonizować muzyki metalowej i mówić, że każdy kto słucha "metalu" musi być "zły". Znam wiele wspaniałych osób, które wychowały się na tej muzyce. Ja byłem infantylny i zbuntowany. Czułem wewnętrzny bunt wobec wszystkiego, co chrześcijańskie. Pamiętam, jak kiedyś ktoś przyniósł na koncert kielich ukradziony z kościoła. Piliśmy z niego tanie wino. Była to dla nas zabawa, ten kielich nic nie oznaczał. Nie myślałem wtedy, że dopuszczamy się świętokradztwa — wspomina Grzegorz.

Wierzył w magię i okultyzm, był fanem pism antyklerykalnych. A przede wszystkim, gorliwie przekonywał, że Boga nie ma. — Któregoś dnia siostra pożyczyła mi płytę rockowego zespołu 2Tm2,3, grającego muzykę chrześcijańską. Włączyłem ją i czułem się bardzo wkurzony. Wokalista śpiewał o miłości, o Jezusie. Zacząłem myśleć, skąd we mnie tyle nienawiści, skoro Boga nie ma, powinno mi to być obojętne — wspomina Grzegorz.

Nagle, stało się coś, co trudno racjonalnie wytłumaczyć. — Padłem na kolana i zacząłem płakać. W bluzie z odwróconym krzyżem i zgniłym Jezusem. Mówiłem ,,Ojcze nasz" i płakałem. To wszystko trwało 4 godziny. Było to moje pierwsze spotkanie z żywym Bogiem. Coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Poczułem, że wszystkie moje grzechy zostały wybaczone. To niesamowite uczucie, z którym nic nie mogło się równać. Coś w moim wnętrzu zaczęło się zmieniać — mówi Grzegorz.

Chwila trwała, a on nie wiedział do końca co się wydarzy. Jak wspomina, następnego dnia obudził się z miłością i pokojem w sercu. — Poszedłem do kumpli-ateistów i powiedziałem ,,słuchajcie, chyba zacząłem chodzić do kościoła". Spojrzeli na mnie dziwnie, trochę dogryzali, ale zaakceptowali mój wybór. Byłem tak przeogromnie szczęśliwy tym doświadczeniem, że żadna opinia nie mogła tego zmienić. Kilka dni później poszedłem do spowiedzi.

Żaden alkohol, żadne używki nie były w stanie wypełnić tej pustki. Jego miłość jest większa — mówi Grzegorz. Zaczął jeździć na rekolekcję Saruel. Poznał księdza Andrzeja Midurę i księdza Przemka Kaweckiego. — To byli normalni goście, którzy kochają ludzi i pragną pokazać Boga takim, jakim jest. Byłem wtedy nastolatkiem i poznałem księży, z którym można usiąść, wypić kawę i normalnie pogadać — wspomina. Grzegorz zaangażował się w młodzieżowe ruchy chrześcijańskie. Zmienił swoje spojrzenie na świat i relacje z innymi ludźmi. Z czasem, podjął pracę z osobami niepełnosprawnymi i starał się pomagać innym. Niestety, kilka lat później jego życie znowu się skomplikowało.

— Wpadłem w sidła hazardu. Zacząłem przegrywać duże sumy na automatach. Zapożyczałem się, popadłem w depresję i nerwicę. Nie pomagało leczenie, terapia. Cały czas jednak miałem w pamięci tamto doświadczenie, spotkanie z żywym Bogiem. Zacząłem czytać pismo święte, o tym, że Jezus chodził po ulicach i uzdrawiał. Uwierzyłem, że jest lekarzem i że mnie uratuje. Walka z hazardem to był proces. Zdarzały się upadki. Ale dzięki Bogu, udało się — wspomina Grzegorz.

Teraz swoim doświadczeniem chce podzielić się z innymi. — Nie jest łatwo opowiadać mi o tym publicznie. Wierzę, że Bóg dał mi tę odwagę. On wielokrotnie mnie uratował, jest dawcą kolejnych szans. Ludzie mają różne problemy, borykają się z trudnościami, a szukają pokoju, wolności nie tam gdzie trzeba. Świętość to wyższy stan przyjemności. A im bliżej Boga, tym przyjemniej — zapewnia.

Rok temu Grzegorz usłyszał słowa, które dla wielu z nas byłby wyrokiem. Chłoniak grudkowy. Nowotwór. – Kiedyś byłaby to dla mnie tragedia. Ale pomyślałem sobie, Boże dwa lata marzyłem, żeby modlić się za chorych na onkologii. I nadarzyła się okazja. Nawet przez chwilę nie poczułem lęku, żalu.

Kiedy pojawiały się bóle, modliłem się i one mijały. Tak oto rozpoczęła się największa przygoda mojego życia. Mimo trudnych okoliczności, nigdy nie byłem tak mocny i radosny jak teraz. Jestem po szóstej chemii. Wiem, że po ósmej będę całkowicie uzdrowiony. Nadal uważam, że Bóg jest dobry, jest dżentelmen, który czeka aż człowiek zaprosi go do swojego serca — zaznacza Grzegorz.


zl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ty pax #2707448 | 94.254.*.* 1 kwi 2019 12:02

    Piękne świadectwo

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. q #2707375 | 88.199.*.* 1 kwi 2019 09:44

    Popłakałam się jak norka.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5