Musiała się zmierzyć z wielką siłą koronawirusa

2022-01-09 16:10:00(ost. akt: 2022-01-09 16:12:26)
fot.3 Irena Mamińska

fot.3 Irena Mamińska

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

31 grudnia 2019 roku Chiny poinformowały Światową Organizację Zdrowia (WHO) o istnieniu nowego wirusa znanego dzisiaj pod nazwą Covid-19. Zapytaliśmy naszych czytelników, jak przez ten czas koronawirus zmienił ich życie.
O tym jak pandemia wpływa na życie rozmawiamy z emerytowaną nauczycielką języka polskiego Ireną Mamińską, która musiała się zmierzyć z wielką siłą koronawirusa.

— To już drugi rok panowania koronawirusa. Jak to znosisz?
— Początek roku 2021 dla mnie, jak i dla milionów Polaków, był koszmarem. Szalała trzecia fala koronawirusa. Przyszło mi się zmierzyć z wielką siłą tej choroby. Zadawałam sobie pytanie, czy teraz mój organizm obroni się przed covidem. Uspokoiłam się, gdy w styczniu, a potem w marcu przyjęłam dwie dawki szczepionki. Obecnie jestem już po trzeciej dawce.

— Co najbardziej utrudniało Ci życie?
— Noszenie maseczki i ograniczone kontakty ze znajomymi i przyjaciółmi.

— Jak spędzałaś czas?
— Dla mnie, osoby lubiącej kontakt z ludźmi, początkowe obostrzenia spowodowane pandemią koronawirusa były niezwykle dokuczliwe. Żeby nie popaść w depresję, chodziłam na spacery, często prowadziłam rozmowy telefoniczne zarówno z rodziną, jak i koleżankami. Sama robiłam zakupy. Uważam, że godziny na zakupy dla seniorów to był bardzo dobry pomysł. Szczególną rozrywką były dla mnie dowcipy i żarty przesyłane przez koleżanki na messengerze. Nigdy nie przeczytałam tylu książek w tak krótkim czasie. Ponieważ interesuję się polityką, z uwagą śledziłam wiadomości podawane w telewizji, słuchałam wywiadów z ciekawymi ludźmi. W chwilach zwątpienia słuchałam piosenek Marka Torzewskiego, Ryszarda Rynkowskiego, Edyty Geppert i innych twórców, którzy swoim przesłaniem dodają mi otuchy. A teraz, po dwóch miesiącach ograniczeń wolności z utęsknieniem czekałam na powrót do normalności.

— I to wystarczało, żeby nie myśleć ciągle o pandemii?
— Nie. Ale musiałam się zmierzyć także z tragedią rodzinną. Po ciężkiej chorobie covidowej zmarł mój zięć. Miał zaledwie 56 lat, był nauczycielem historii w IV liceum w Olsztynie. Była to ogromna strata, która zburzyła spokój w całej rodzinie. Zastanawiałam się, czy przeżyłby, gdyby zdążył się zaszczepić. Niestety, odpowiedzi na to pytanie nie ma i nie będzie. Potem przyszła Wielkanoc.

— Jak ją spędziłaś?
— Jest to radosne święto, ale wraz z rodziną nie potrafiliśmy się cieszyć. Powoli obostrzenia zaczęły być coraz mniej dokuczliwe i wykorzystałam ten czas na odpoczynek.

— Z tego co wiem wyjechałaś do Ustki?
— Tak. To była dla mnie rekonwalescencja po wcześniejszych trudnych przeżyciach. Można było spotykać się ze znajomymi, przyjaciółmi, których mi tak bardzo brakowało.

— Teraz mamy już IV falę i nowy wariant koronawirusa.
— Po raz czwarty wirus niszczy nasz spokój. Rząd wprowadził znowu wprowadził ograniczenia, ponownie trzeba nosić maseczki i znów umierają ludzie. Z przerażeniem wysłuchuję informacji o setkach zgonów. I znów zadaję pytania: kiedy będzie normalnie, kiedy zniknie dystans między znajomymi i bliskimi osobami.

— Jaka jest, według Ciebie, rada?
— Być może to tak bardzo wyczekiwane uwolnienie się od wirusa nastąpiłoby, gdyby wszyscy się zaszczepili. Dzięki temu nie będziemy narażali swojego życia i życia innych.

fot.2.Zenia Burska

Zenia Burska, emerytowana nauczycielka:
Na początku pandemii wydawało się, że niebawem się ona skończy. W marcu 2020 roku koronawirus nie "przewrócił mojego życia do góry nogami". Na pewno jednak ograniczył swobodę i przestawił je na "inne tory". Siedzenie obowiązkowe w domu było trudne, ale miało też swoje zalety. Dzięki interesującym książkom przeniosłam się na inny kontynent, poznałam bardzo ciekawych bohaterów- Sarah Lark: "Bogowie Maorysów. Towarzyszyłam im w ich wydarzeniach. I to są te zalety siedzenia w domu. Najbardziej przykre było noszenie maseczek. Nie tylko źle się oddycha, ale i zaparowane okulary utrudniają widoczność. Ograniczono kontakty, ale mimo to dało się żyć, chociaż to nie było to normalne. Czas "zostań w domu" jest okazją do refleksji nad życiem w ogóle. Czy ono było takie, jakie być powinno? Czy należy coś w nim zmienić? Na te i inne pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
A teraz?
Dwa lata mijają od czasu, gdy granice Polski "przekroczył" koronawirus. Obecnie jeszcze zbiera swoje ofiary Delta, a już, wprawdzie nieliczne, ale pojawiają się przypadki zakażenia Omikronem. Czy będzie to już koniec? Takie pytanie stawiam sobie coraz częściej. Odpowiedzi znajduję, słuchając specjalistów i nie tylko, a nie są one pozytywne. Zapowiadane są kolejne mutacje wirusa, kolejne zakażenia i śmierć tysięcy ludzi. Te wyjątkowo trudne czasy zmusiły nas nie tylko do określonych zachowań, ale także "kazały" ograniczyć spotkania z przyjaciółmi. Ja musiałam zrezygnować z zajęć w nidzickim Uniwersytecie Trzeciego Wieku i Sekcji Emerytów i Rencistów Związku Nauczycielstwa Polskiego. Ilekroć wychodzę z domu, sprawdzam czy mam maseczkę. Zakładam ją, mimo że mam zaparowane okulary i ograniczoną widoczność. Pamiętam, by odkażać dłonie. Czerwona lampka zapala się w głowie na okrągło. Mam poczucie, że jestem na froncie i wokół mnie jest ciągłe zagrożenie. Czy jeszcze będziemy wolni? Być może. Ale kiedy?

fot.3

Karolina Maczulska - współwłaścicielka Atelier Karla Secret & Beauty Nails w Nidzicy
W pracy zawodowej covid wprowadził niepokój i niepewność, a nawet przez chwilę zgasił mój zapał do prowadzenia własnego biznesu. W życiu prywatnym strach o najbliższe mi osoby też nie ustaje, chociaż myślę, że czas nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości.



Ewa Korneluk, mieszkanka Nidzicy:
Covid ograniczył wolność moją i mojej rodziny. A my nie lubimy siedzieć długo w jednym miejscu, i leżeć bezczynnie na kanapie. Musieliśmy zmienić plany i dostosować się do nakazów i zakazów. Doskwierał nam brak możliwości spotkań z najbliższymi, ze znajomymi. Zamknięcie szkół to rozleniwienie dzieci i młodzieży. Siłą przeorganizowano nam życie, a ja jestem z pokolenia, które nie lubi zakazów. Nasłuchaliśmy się ich od rodziców. Z czasem jednak przeszliśmy z tym do porządku dziennego i robiliśmy swoje. Na minus oceniam też ograniczenie dostępu do pomocy medycznej. Nieustanne bycie ze sobą nie było dla nas nowością, bo i tak spędzaliśmy czas rodzinnie.


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. bob #3087264 10 sty 2022 08:12

    towarzszko burska ciagle roszczeniowo, zla na caly swiat, co za kobieta

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5