Ks. Piotr Sroga: Kościół to wspólnota wspólnot

2023-11-12 16:00:00(ost. akt: 2023-11-08 20:49:00)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

O wspólnocie kościoła, współpracy i zaangażowaniu duchownych i świeckich w codzienność kościoła rozmawiamy z księdzem Piotrem Srogą, proboszczem Rzymskokatolickiej Parafii św. Wojciecha Biskupa i Męczennika w Nidzicy.
— Jakie było pierwsze wrażenie w nowej parafii?
— To była dla mnie nowa sytuacja ze względu na to, że przyszedłem do Nidzicy ze wspólnoty o wiele mniejszej. Parafia św. Wojciecha w Nidzicy w tej chwili liczy 8500 osób, a ja przez ostatnie16 lat pracowałem w parafii, która na początku liczyła 800 osób, a gdy ją opuszczałem urosła do 1500 mieszkańców. Znaczącą różnicą było również to, że wcześniej pracowałem samodzielnie, a tutaj są inni księża i siostry zakonne. Na pewno było to dla mnie na początku nowe wyzwanie. Czułem nawet pewien dreszczyk niepewności i pytanie: czy podałam, czy sobie poradzę?

— A teraz po tym czasie tu spędzonym?
— Po tym półtora roku mogę powiedzieć, że jest dobrze. Świetna współpraca z najbliższymi współpracownikami, co jest bardzo ważne w naszej posłudze. Spotkałem również wielu dobrych i pomocnych ludzi w parafii i w mieście. Jest OK (uśmiech).

— Czyli parafianie są chętni do współpracy z księdzem?
— Tak! Trzeba powiedzieć, że Parafia św. Wojciecha jest „parafią matką” wielu istniejących obecnie parafii w Nidzicy i okolicy - to z niej wywodzą się choćby inne nidzickie parafie: bł. Bolesławy Lament i Miłosierdzia Bożego. Ma ona duże tradycje duszpasterskie. Pracowali w niej duszpasterze, którzy odcisnęli swoje pozytywne znamię na funkcjonowaniu zarówno kościoła w Nidzicy, jak i samego miasta. Choćby takie postaci jak ks. Jan Rymkiewicz, ks. Sikora czy ks. Władysław Sudziński, który też ma swój plac zaraz po sąsiedzku. Można powiedzieć, że w naszej parafii spotykają się tradycja i historia z zaangażowaniem i aktywnością ludzi nowych czasów.

— Parafianie są przyzwyczajeni do żywego uczestnictwa w życiu parafii?
— Tak, doświadczamy z jednej strony pobożności bardzo tradycyjnej, ugruntowanej i pogłębionej. Widzę na przykład różnicę w przeżywaniu wiary w porównaniu ze środowiskami olsztyńskimi, w których pracowałem. Prosty przykład: mamy większe uczestnictwo w mszach świętych, spowiedziach i nabożeństwach. Z drugiej strony już wiele lat temu rozpoczęły się działania na rzecz ożywienia wiary tej wspólnoty – choćby poprzez powstanie wspólnot neokatechumenalnych za czasów ks. Sudzińskiego. I to było na pewno działanie nowatorskie, zupełnie nowe w tamtych czasach. Ale doskonałym przykładem jest również funkcjonująca do dziś i rozwijająca się nieustannie wspólnota Odnowy w Duchu Świętym. Zresztą jest wiele wspólnot przy naszej parafii.

— O to też chciałam zapytać, bo to świadczy o pewnym rozwoju parafii, o tym jak są ludzie zaangażowani w to życie. Tych wspólnot jest dużo.
— Tak, mówi się przecież, że przyszłością Kościoła - oprócz konieczności posługi sakramentalnej, której nie wolno zaniedbywać – jest tworzenie więzi międzyludzkich opartej na wspólnym wyznawaniu wiary. Parafia powinna być wspólnotą wspólnot. Czyli im więcej ludzi, którzy się angażują w poszczególne wspólnoty mające swój różnorodny charakter, jakąś barwę duchowości - tym lepiej, bo wtedy każdy może znaleźć swoje miejsce w parafii i w Kościele. A o to chodzi, żeby każdy mógł to miejsce dla siebie odkryć i w nim się dobrze poczuć.

— Proszę opowiedzieć więcej o tych wspólnotach.
— Muszę powiedzieć, że Nidzica jako określony obszar duszpasterski, poprzez działalność i zaangażowanie tutejszych proboszczów, a ja jestem spośród nich najmłodszy stażem, tworzy bardzo żywy i pulsujący organizm. Każda nidzicka parafia gromadzi wiele osób uczestniczących w formacji różnych wspólnot i stowarzyszeń. Ks. Adam Turek pracuje w Nidzicy już ponad 30 lat, a ks. Andrzej Midura 27, więc to są duszpasterze, którzy tworzyli tutaj pewien styl. I ten styl opiera się na tych wspólnotach, które są przy każdej parafii. W parafii św. Wojciecha jest kilka wspólnot, które istniały w momencie objęcia przeze mnie funkcji proboszcza – za czasów mojego poprzednika ks. Tadeusza Lewdarowicza. Jednak w ostatnim czasie powstały nowe. Jak wspomniałem wcześniej mamy grupę Odnowy w Duchu Świętym, ale również Koła Żywego Różańca, Rodzinę Radia Maryja, Krąg Biblijny, Wspólnoty Służby Liturgicznej, grupę szafarzy nadzwyczajnych Komunii Świętej, Stowarzyszenie „Synowie Świętego Józefa”, mamy dwa zespoły muzyczne pod kierownictwem Magdaleny Adamskiej: scholę dziecięcą i zespół muzyczny „Sursum Corda”. Cały czas robimy rozeznanie, co jeszcze trzeba zrobić i w którym kierunku iść.

— Przeglądając stronę parafii natknęłam się na fotorelację z letniego festynu rodzinnego. To cykliczne wydarzenie czy nowość?
— To wydarzenie było organizowane po raz pierwszy w tym roku przez Stowarzyszenie „Synowie Świętego Józefa”. Św. Józef był opiekunem Świętej Rodziny, więc rodzina jako taka stoi w centrum zainteresowania tego stowarzyszenia. Oczywiście możemy mówić o rodzinie parafialnej, rodzinie kościoła, ale też rodzinie jako jednostce życia społecznego. Festyn odbył się po raz pierwszy, aczkolwiek z nadzieją, że będziemy to kontynuować. Zresztą podobnych inicjatyw było więcej w ostatnim roku. Pierwszym, ważnym wydarzeniem była ogólnopolska inicjatywa, która została urzeczywistniona również w Nidzicy – Orszak Trzech Króli. Będzie się on od tego roku odbywał, na przemian, w każdej z trzech nidzickich parafii. W tym roku orszak wychodził z naszego kościoła, teraz - 6 stycznia 2024 roku – spotkamy się u bł. Bolesławy Lament, a w następnym roku w Miłosierdziu Bożym. Tak na zmianę, by wszystkie parafie się angażowały i wszystkie wspólnoty miały swój czas na zaprezentowanie. Drugim tegorocznym wydarzeniem był odpust parafialny i związany z nim festyn na uroczystość Świętego Wojciecha. Uświetniające śpiewy, konkursy, zabawy i grill służyły integracji, bo o to chodzi w tym działaniu chodzi, by nasza wspólnota poczuła się jednością - rodziną. To właśnie tworzy więzi, a bez nich nie ma parafii. I wreszcie trzecim wydarzeniem był letni festyn rodzinny, o którym pani wspomniała. Bardzo się cieszyłem, że podczas niego była też oferta dla dzieci – różnego rodzaju gry, konkursy. W festyn zaangażowała się Szkoła Podstawowa im. Mikołaja Kopernika nr 1 w Nidzicy z dyrektorem Arturem Pacuszką na czele oraz burmistrz Jacek Kosmala. Muszę powiedzieć, że w tej inicjatywie chodzi przede wszystkim o zaangażowanie i integrowanie ludzi. Żyjemy w mieście, które coraz bardziej staje się anonimowe. Wiele osób jest zabieganych i zapracowanych i każdy chce po trudach pracy mieć troszkę spokoju – wyizolować się. A my chcemy ich wyciągnąć do wspólnego działania i wspólnej aktywności. Integracja to przecież wspólne przebywanie.

— Po pandemii też tak nam troszkę zostało to izolowanie się.
— Tak, potrzebny jest nam jeszcze wciąż rzeczywiście taki proces „odmrażania”. Pandemia zmieniła zachowania wielu ludzi i my to widzimy w naszej pracy duszpasterskiej. Zauważyliśmy podczas odwiedzin duszpasterskich, że w Nidzicy jest sporo osób starszych i samotnych, które czekają na jakąś ofertę. Oczywiście tych ofert, według mnie, jest już sporo, bo działają różnego rodzaju organizacje, które mają na celu zagospodarowanie czasu seniorom. Ale niewątpliwie myśmy odczuli coś takiego, że jest jeszcze miejsce do zagospodarowania, jeśli chodzi o ludzi starszych i samotnych - w kwestii spędzania czasu, a nawet podstawowej troski o to, by nie czuli się sami.

— Myślę, że jest też taki brak w ludziach starszych tego wyjścia do kościoła i tej wspólnej modlitwy, nie tylko przy radiu i telewizji jak było w czasie zamknięcia. Obserwujecie taką potrzebę?
— Oczywiście. Próbujemy temu zaradzić. Oprócz tego, że księża odwiedzają w pierwszy piątek miesiąca tych chorych, którzy nie mogą udać się do kościoła, to od tego roku nadzwyczajni szafarze Komunii Świętej zanoszą Komunię do wyznaczonych osób w każdą niedzielę. W naszej parafii kiedy przyszedłem było dwóch szafarzy, w zeszłym roku dołączyło kolejnych dwóch – a 2 grudnia będziemy przeżywali uroczystość włączenia do tego grona kolejnych dwóch. I w ten sposób posługę tę będzie pełnić już sześciu mężczyzn. Przeszli oni specjalne kursy w Olsztynie i ich głównym zadaniem, oprócz pomocy podczas nabożeństw w kościele, jest odwiedzanie chorych. To już funkcjonuje, rozwija się, zachęcamy też, by korzystać z tej posługi. Wierni są bardzo zadowoleni z tych wizyt. Jest to umożliwienie spotkania z żywym Chrystusem, obecnym pod postacią chleba.

— To jest fantastyczna inicjatywa.
— Przede wszystkim cieszę się, że są panowie, którzy chcą się w to zaangażować. W wypadku mężczyzn, którzy się zgłaszają do tej posługi, potrzebna jest jeszcze zgoda żony (śmiech). Żona musi się też zgodzić na to, że w tej ławce będzie siedziała najczęściej już sama i będzie patrzyła na swojego męża, który służy przy ołtarzu. To są bardzo dojrzałe osoby, które rozumieją potrzebę takiej posługi.

— Wszystko o czym ksiądz mówi daje obraz takiej ścisłej współpracy między parafiami i między wspólnotami.
— To jest bardzo ważne! Oczywiście my mamy też troszkę szerszy zakres współpracy, bo tworzymy dekanat Nidzica. W zeszłym roku została dokonana restrukturyzacja dekanatów w naszej archidiecezji. Jest ich mniej niż było do tej pory i, co za tym idzie, są większe. U nas też połączono dwa dekanaty – dekanat Kozłowo i dekanat Nidzica w jeden. I ta współpraca między księżmi jest też bardzo ważna. Stanowimy swego rodzaju organizm, który może inicjować pewne działania, które mają służyć duchowemu rozwojowi ludzi. A w ramach samej Nidzicy, wszystkim proboszczom zależy na tym, żeby współdziałać w sprawach duszpasterskich, bo gdy parafie współdziałają razem, to wszystko lepiej idzie.

— I jeśli przy tym jest dużo wspólnot i każdy może coś dla siebie znaleźć – kawałek tego Kościoła - to się czuje jak w domu.
— Możemy też zaobserwować w naszym mieście, jak w wielu innych miastach, gdzie jest dużo parafii, taką praktykę, która została już określona w socjologii religii jako churching. Tak jak mamy shopping to jest też churching (śmiech). Znaczy to, że ludzie mimo tego, że są w jakiś sposób przywiązani do swoich parafii, idą też od czasu do czasu do innego kościoła na mszę świętą lub nabożeństwo. My się nie gniewamy, że nasi parafianie odwiedzają inne kościoły. Czasem młodzi idą na obiad do rodziców, co często poprzedza msza św. właśnie w parafii rodziców lub odwrotnie. To wszystko świadczy o jedności Kościoła. Wszyscy się we wszystkich kościołach dobrze czują. Choć każdy proboszcz bardzo się cieszy, gdy widzi swoich parafian u siebie.

— Trzeba przyznać, że jest to wyjątkowe, bo nie wszędzie spotykane. Niewiele jest takich miejscowości, przynajmniej mi znanych, żeby to funkcjonowało na takim poziomie.
— Może troszkę idealizuję (śmiech), ale to tak tu funkcjonuje. Ludzie lubią od czasu do czasu posłuchać np. innego kaznodziei. Oczywiście nam proboszczom zależy również na tym, aby mieć taką stałą „ekipę” jeśli można tak powiedzieć, która jest i tworzy parafię, ale nie mamy z tym problemu, że czasem ktoś pójdzie gdzie indziej. Współpracujemy również jeśli chodzi o przygotowanie do bierzmowania czy do I Komunii Świętej. Tutaj nie ma żadnych przeszkód, żeby dzieciaki przystępowały ze swoimi klasami do tych sakramentów, jeśli szkoły leżą w granicach innej parafii. Już wcześniej była taka umowa proboszczów, że respektujemy to wszystko co jest związane z wolą dzieci czy młodzieży co do przystępowania do sakramentów w poszczególnych parafiach. Dziś jest to też dla nich ważne, oni się po prostu lepiej czują wtedy.

— Czytałam historię samego budynku kościoła, która jest przebogata i taka zawiła. Proszę mi powiedzieć jak to jest z opieką nad takim budynkiem. Jakie plany na przyszłość?
— Kościół wpisuje się w historię tych terenów. Żyjemy tutaj na pograniczu, trzeba pamiętać, że jesteśmy na Mazurach. I ten podział konfesyjny był od wieków bardzo wyraźny. Wspólnota ewangelicka była tutaj bardzo silna, rozbudowana i zasadniczo do II wojny światowej faktycznie nasza świątynia była dla niej miejscem sprawowania kultu. Kiedy wejdziemy do kościoła, od razu można zauważyć, że jego wystrój wskazuje na kościół ewangelicki. Tak było do roku 1946. Wcześniej I wojna światowa przyniosła ze sobą takie zniszczenia, że była konieczność gruntownej odbudowy i renowacji tej świątyni. No bocznych drzwiach, w wieży, znajduje się napis mówiący o tym, że odbudowa powojenna skończyła się właśnie w roku 1924 – czyli w przyszłym roku będziemy obchodził 100-lecie odnowienia tego kościoła. Chcemy tę okazję wykorzystać, dlatego mamy plany renowacji budynku. Dzięki współpracy z powiatem nidzickim i starostą panem Marcinem Palińskim uzyskaliśmy dotację na dach i przyziemię – czyli na czapkę i buty. Prace rozpoczną się w przyszłym roku. W tym roku chcemy natomiast wywieźć ołtarz główny do pracowni konserwatorskiej - do renowacji. Mamy wielką nadzieję, że przyszły rok będzie związany z przywracaniem naszej świątyni jej świetności. Może nie takiej zupełnej, ale będą zaczątki do tego. Każdy z proboszczów, którzy tu po wojnie pracowali, włożył w ten kościół jakąś większą lub mniejszą cegiełkę. Ja również pragnę dzięki współpracy z parafianami zostawić ślad troski o Boży Dom.

— Piękne plany. Wyłania się obraz księdza proboszcza pełnego pasji i zaangażowania do pracy.
— Ja się bardzo cieszę, że mam doświadczenie poprzedniej parafii, która oczywiście była o wiele mniejsza i nie miała takich wyzwań jak tu. Natomiast to doświadczenie było bardzo potrzebne, ponieważ ja z natury nie jestem człowiekiem technicznym. Choć mój tata był budowlańcem, to ja jednak nie ma tych umiejętności po nim. Niemniej to doświadczenie z poprzedniej parafii nauczyło mnie pewnej metodologii działania. Nie muszę sam się na wszystkim znać. Jeśli mam dobrych i fachowych ludzi wokół siebie, to podpowiedzą co i jak trzeba zrobić. Nauczyłem się również jeszcze jednej rzeczy - mianowicie, że nie trzeba się spieszyć, ale spokojnie porównywać, analizować i zawsze po jakimś czasie wyłania się to, co powinno być. Może dla niektórych jest to cecha, która opóźnia, bo już by się chciało coś zrobić, jednak z praktyki życia widzę, że lepiej czasem troszkę poczekać, ale wykonać zadanie tak, by było na wiele lat i już na tip-top (uśmiech).

— Czyli tutejsi ludzie też sprzyjają temu, by odnowić Kościół jako instytucję, ale też rozwojowi Księdza Proboszcza?
— Oczywiście, tu jest naprawdę mnóstwo ludzi, którzy są zaangażowani w tworzenie tej wspólnoty. Muszę to z satysfakcją wyznać. Zaczynając od księży wikariuszy – ks. Michał Piotrowski i ks. Bartosz Budny są młodymi kapłanami, którzy wkładają naprawdę dużo energii w pracę duszpasterską. W parafii posługuje także emeryt ks. Walenty Bykowski, który jest naszym skarbem. Jego służba w konfesjonale wydaje obfite duchowe owoce, a wierni go bardzo dobrze znają, bo jest tu od 25 lat. Jest takim „logo” parafii (śmiech) można byłoby powiedzieć. Wiele osób ze wspólnot wyraża troskę o naszą parafię. Gdy się poprosi nawet o najprostsze sprawy techniczne, to od razu jest odzew. Oczywiście osoby, które są włodarzami tych terenów – władze miasta, władze powiatu byli do tej pory bardzo życzliwi. To bardzo cieszy, że jest świadomość tego, że chodzi o jednego i tego samego człowieka, któremu wszyscy służymy. Wiele tych zakresów naszych działań się pokrywa. Przykładem jest kultura albo organizacja pewnych przedsięwzięć symbolicznych, choćby święta narodowe. Najbliższe obchody w Święto Odzyskania Niepodległości, 11 listopada, zaczynamy mszą świętą w naszym kościele. Z tej współpracy bardzo się cieszę. Oczywiście każdy proboszcz ma swoją wizję parafii, ja również i powoli staram się ją urzeczywistniać. Z praktyki wiem, że to działanie wieloletnie. Kropla drąży skałę..

— Tak, na to zaufanie i zaangażowanie ludzi potrzeba czasu.
— I to działa w dwie strony, Bo do tanga... Ta duszpasterska chemia wcześniej lub później zaczyna działać, ale to trwa. Myślę, że to z każdym rokiem będzie owocowało.

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Rzymskokatolicka Parafia św. Wojciecha Biskupa i Męczennika w Nidzicy
fot. archiwum prywatne

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5